
Warszawiacy poznali pierwszego śmiałka, który spróbuje zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz na stanowisku szefa stołecznego ratusza. Jest nim Janusz Korwin-Mikke. Lider Kongresu Nowej Prawicy zapowiedział dzisiaj, że wystartuje w najbliższych wyborach na urząd prezydenta Warszawy. Jego celem jest wprowadzenie w mieście "fundamentalnych zmian".
REKLAMA
W trakcie happeningu Kongresu Nowej Prawicy, który odbył się dzisiaj pod stołecznym ratuszem, Korwin-Mikke oświadczył, że wystartuje w najbliższych wyborach na urząd prezydenta Warszawy. Były poseł podkreślił, że jeśli wyborcy obdarzą go zaufaniem, to po objęciu stanowiska odwoła wszystkich urzędników odpowiadających za chaos komunikacyjny i wprowadzenie ustawy śmieciowej. Ta ostatnia, przenosząca odpowiedzialność za usuwanie odpadów na gminne i miejskie samorządy, stała się głównym obiektem krytyki uczestników wiecu, którzy podarli jej egzemplarz, a strzępy papieru wyrzucili do kosza.
Szef warszawskiego oddziału KNP Piotr Palutkiewicz przypomniał, że stołeczni urzędnicy do dzisiaj nie potrafią wyłonić firmy, która wywoziłaby śmieci, choć ustawę uchwalono dwa lata temu. – Tak jest zawsze, gdy władza odbiera obywatelowi kontrolę nad własnymi sprawami. Tylko KNP chce ograniczyć ten proceder – jest to jedyna realna alternatywa, gdyż wszystkie pozostałe opcje polityczne opowiadają się za rozrostem słabego państwa – napisano w komunikacie KNP.
Kolejna próba Korwin-Mikkego
Korwin-Mikke nie po raz pierwszy marzy o fotelu prezydenta stolicy. Poprzednie starty w stołecznych wyborach nie dawały mu jednak powodów do zadowolenia. W 2010 roku, kiedy Gronkiewicz-Waltz triumfowała drugi raz z rzędu, Korwin-Mikke zdobył tylko 3,9 procenta głosów, zajmując w wyborczym wyścigu czwarte miejsce. Jeszcze gorzej polityk wypadł cztery lata wcześniej. Uzyskał wówczas 2,27 procenta głosów, przegrywając z Markiem Borowskim, Gronkiewicz-Waltz i Kazimierzem Marcinkiewiczem.
Kolejna próba Korwin-Mikkego
Korwin-Mikke nie po raz pierwszy marzy o fotelu prezydenta stolicy. Poprzednie starty w stołecznych wyborach nie dawały mu jednak powodów do zadowolenia. W 2010 roku, kiedy Gronkiewicz-Waltz triumfowała drugi raz z rzędu, Korwin-Mikke zdobył tylko 3,9 procenta głosów, zajmując w wyborczym wyścigu czwarte miejsce. Jeszcze gorzej polityk wypadł cztery lata wcześniej. Uzyskał wówczas 2,27 procenta głosów, przegrywając z Markiem Borowskim, Gronkiewicz-Waltz i Kazimierzem Marcinkiewiczem.
Przypomnijmy, cały czas trwa akcja zbierania podpisów pod wnioskiem o zorganizowanie referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz z zajmowanej funkcji. Najprawdopodobniej zakończy się ona sukcesem, ponieważ do zebrania wymaganej przez prawo liczby podpisów brakuje już niewiele, a głosy poparcia będą gromadzone aż do 22 lipca. Referendum mogłoby się odbyć we wrześniu tego roku.
