Google oszalało, internet z balonów na całym świecie
Antoni Bohdanowicz
17 czerwca 2013, 18:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 czerwca 2013, 18:44
Projekt „Loon” (w tłumaczeniu „wariat”) to najnowsze przedsięwzięcie Google. Amerykański gigant internetowy prócz podbijania sieci wirtualnej, bierze się za dostarczanie internetu. Będzie nadawał sygnał za pomocą balonów. Czy porywa się z motyką na słońce? Na razie w Nowej Zelandii trwa pierwsza faza testowa przedsięwzięcia. Niemniej, od jej powodzenia może zależeć, jak szybko ludzie na ziemi będą mieli łatwiejszy dostęp do internetu.
Reklama.
Z daleka wyglądają jak latające meduzy – to balony wypuszczone przez Google z Wyspy Południowej w Nowej Zelandii. Ostatecznie mają osiąść w stratosferze, blisko 20 kilometrów nad powierzchnią ziemi. Start balonów jest punktem kulminacyjnym projektu „Loon”, nad którym od 18 miesięcy pracują naukowcy w google'owskim X-Lab. To właśnie w tym laboratorium, prócz badań nad wspomnianymi balonami, opracowywane są samochody, które nie potrzebują kierowcy, a także Google Glass.
Szefowie Google snują plany, by w przyszłości wypuścić tysiące takich balonów. Dzięki temu ułatwią dostęp do sieci 4,8 miliardom ludzi na całym świecie. Według statystyk Google właśnie tyle osób nie ma „twardego” łącza z internetem. Projekt „Loon” ma pomóc głównie mieszkańcom krajów afrykańskich i azjatyckich, gdzie dżungle lub tereny górskie powodują, że koszt poprowadzenia kabli telefonicznych jest niezwykle wysoki.
Każdy z balonów ma być wypuszczony na wysokość 20 kilometrów. Docelowo mają okrążać ziemię przy pomocy wiatrów stratosferycznych. W przeszłości podobne próby na tej wysokości kończyły się utratą kontroli nad balonem. Dlatego każdy z nich został wyposażony w komputer pokładowy, który będzie pilnował kursu balonu. Dzięki temu Google cały czas będzie mógł nadawać sygnał.
Google informuje, że każdy balon jest w stanie nadawać sygnał na obszarze 1250 kilometrów kwadratowych. To mniej więcej wielkość konurbacji górnośląskiej. Balony są napędzane dzięki energii zebranej z paneli słonecznych, zaś z internetem łączą się za pomocą nadajników naziemnych. Te z kolei mają być rozstawione co 100 kilometrów.
Pierwszym człowiekiem, który uzyskał dostęp do sieci balonowej był Charles Nimmo, rolnik z małego miasteczka Leeston. Inżynierowie Google zamontowali na ścianie jego domu odbiornik wielkości piłki do koszykówki, za pomocą którego mógł otrzymywać sygnał z stratosfery. Farmer od razu po podłączeniu do sieci sprawdził, czy pogoda jest odpowiednia do przystrzyżenia owiec. "Business Insider" cytuje jego wypowiedź, z której wynika, że za dotychczasowe rachunki za internet satelitarny płacił nawet tysiąc dolarów miesięcznie.
Umieszczenie balonów w stratosferze ma poza tym wymiar finansowy. Sfera ta nie podlega opodatkowaniu przez inne państwa, które każą płacić miliony dolarów za przeróżne licencje. Jednym słowem Google nie ponosi dodatkowych kosztów za dostarczenie sygnału. Dodatkowo naukowcy w X-Lab pracują nad tym, by koszta produkcji balonów, jak i odbiorników były jak najniższe.
W tej fazie projektu Google planuje stworzyć pierścień z balonów wokół 40 równoleżnika. Przebiega on przez Nową Zelandię, Australię, Chile, Urugwaj, Paragwaj i Argentynę. Firma jednak nie informuje ile ma kosztować odbiornik za pomocą którego można odbierać sygnał. Jednak sądząc po wypowiedziach Cassidy'ego nie powinny one być zbyt wysokie. – Trudno to sobie wyobrazić, ale na półkuli południowej cena dostępu do internetu wynosi tyle co jedna osoba zarabia w miesiąc. Dlatego mało kto tam ma do niego dostęp – napisał na swoim blogu naukowiec.
Na początku kwietnia Dyrektor Zarządzający Google Eric Schmidt stworzył wpis na Twitterze: „Na każdą osobę online, przypadają dwie osoby bez internetu. Do końca tej dekady każdy mieszkaniec ziemi będzie miał dostęp do sieci”. Jeśli wariacki projekt „Loon” się powiedzie, to tak też się stanie.
Wierzymy, że uda nam się stworzyć z balonów pierścień, który będzie okrążał ziemię. To dopiero faza wstępna tego przedsięwzięcia. Jednak już udało nam się stworzyć system, który dostarcza internet za pomocą balonów. Dla bezpieczeństwa są one na wysokości dwa razy wyższej od tej, na której latają samoloty komercyjne. Dają sygnał porównywalny, czy nawet silniejszy od obecnie używanej sieci 3G.
Mamy nadzieję, że pomogą one dostarczyć internet do miejsc pozostających na odludziu, zaniedbanych, czy też ubogich. Poza tym, taka sieć okazałaby się przydatna, w sytuacjach katastrof naturalnych, gdyż nie uległaby zniszczeniu – uważa Cassidy. CZYTAJ WIĘCEJ