
Jedni mówią, że potrafią uratować życie. Inni twierdzą, że to zło w czystej postaci. Pożyczki krótkoterminowe, czyli popularne "chwilówki" od lat niepostrzeżenie podbijają nadwiślański rynek usług finansowych. Są coraz popularniejsze, choć wielu nazywa je lichwą. Czy ich zaciąganie zawsze musi być złym pomysłem i dla kogo tak naprawdę są one adresowane?
Z drugiej zaś strony wciąż są jednak ci, którzy w "chwilówkach" już się zapożyczyli, a teraz nazywają je legalnym lichwiarstwem. I przyznają, że to właśnie przez nie wpadli w spiralę długów. W rozmowie z naTemat przed pochopnym zadłużaniem się przestrzegali niedawno zarówno psychologowie społeczni, jak i ludzie pomagający bezdomnym, z których wielu trafiło na ulicę właśnie przez długi. W każdej tego typu historii "chwilówki" prędzej czy później zawsze się pojawiają.
Odpowiedzialny biznes firm pożyczkowych
Branża firm pożyczkowych zwiera szeregi i jednym głosem mówi o różnicy pomiędzy legalnie działającym biznesem, a “parabankami” do których chce ich zaliczać UOKiK. - Stawianie nas w jednym rzędzie z firmami łamiącymi prawo i określanie mianem parabanku jest krzywdzące, zwłaszcza że wszyscy pamiętamy o aferze Amber Gold. Chcemy dać jasny sygnał: nie jesteśmy parabankami, prowadzimy zgodną z prawem działalność gospodarczą - podkreśla Katarzyna Małolepszy, manager Kredito24.pl. CZYTAJ WIĘCEJ
W ocenie naszego rozmówcy, to wszystko mieści się jednak w koncepcji prawidłowego funkcjonowania świata finansów. – Tutaj nie ma żadnego przekrętu – zapewnia. Podkreśla jednak, że na rynku swoich sił próbuje także sporo pożyczkodawców, którzy za wszelką cenę chcą obchodzić prawo. Łatwo poznać ich po rażąco wysokich kosztach oferowanej przez nich "chwilówki". – Oni wykorzystują zawoalowane warunki w umowach i stawiają klientów w jednoznacznie złej sytuacji – przestrzega Zuber. I wyjaśnia, że w ramach tego typu usług można skorzystać także z ofert rzetelnych porządnych i uczciwych. – Zawsze będzie jednak drożej niż w banku – słyszymy.
Marek Zuber przypomina, że według najnowszych danych, pożyczki typu "chwilówki" są popularne nie tylko wśród relatywnie ubogiego społeczeństwa w Polsce. To aż 30 proc. wszystkich zaciąganych kredytów i pożyczek w Europie.
Wielu to jednak nie przeraża i "chwilówki" przeżywają najlepsze chwile właśnie teraz, gdy wielu Polaków zgłasza się po brakujące fundusze na wymarzone wakacje. Paweł Cymcyk zdradza, że z tego typu klientów w bankowości żartuje się, mówiąc iż nie powinni oni brać ze sobą aparatów, ponieważ i tak będą wspominać (a właściwie spłacać) wyjazd przez wiele lat. – Na takie krótkoterminowe przyjemności i uciechy lepiej po prostu odłożyć pieniądze. One wtedy o wiele lepiej smakują. No i o wiele mniej kosztują. Trzeba trochę poczekać, ale nikt potem nie myśli o odsetkach – radzi ekonomista.

