Burza nad Starym Miastem w Warszawie.
Burza nad Starym Miastem w Warszawie. Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta

Miasta sparaliżowane. Domy zalane. Wszystko za sprawą ulew. Jak już jedna się skończy, to czeka nas kolejna. W ostatnich tygodniach przyzwyczailiśmy się do tego, że te anomalie pogodowe występują na porządku dziennym.

REKLAMA
Ocieplenie się klimatu ma niebywały wpływ na pogodę. Wystarczy drobna różnica temperatury, dwa ścierające się fronty, by z małej chmury spadł duży deszcz. Im jest cieplej, tym częściej występują burze. Do tego straty po ulewach, podtopieniach i powodziach są co raz wyższe. Jednak wpływ na to mają także inne czynniki. Czy tak w najbliższej przyszłości ma wyglądać nasz klimat?
- W porównaniu z ubiegłym rokiem, to rzeczywiście tych burz mogło być więcej – twierdzi major Wojciech Czarnecki, meteorolog z Szefostwa Służby Hydrometeorologicznej Sił Zbrojnych RP.
Europejska Agencja Środowiska (EEA) w badaniu opublikowanym w grudniu 2012 roku napisała, że trudno przewidzieć trend dotyczący burz. Jednak Agencja uznała, że coraz częściej występują. Letnie burze są częstszym zjawiskiem w miastach, aniżeli na prowincji.
- Miasto lepiej ogrzewa podłoże – tłumaczy mówi Michał Kowalewski, klimatolog z IMiGW-PIB. - Na terenie zabudowanym jest większa powierzchnia grzewcza. Popatrzmy sobie: beton, asfalt, dachy. Wszystkie silnie się nagrzewają. To wystarczy, by pod koniec dnia doszło do ulewy. Burze przeważnie występują wieczorem. Po całym dniu, ciepłe powietrze się nagromadza, by na koniec zderzyć się z frontem – mówi Kowalewski.
Z kolei według Czarneckiego więcej ulew jest na terenach południowych, górskich. Tam co roku nawet 30 dni jest burzowych. Tymczasem nad morzem może być ich zaledwie 18. - Dzień burzowy to taki, w którym wystąpi więcej niż jedna burza – tłumaczy Czarnecki. - Południe jest bliżej ciepłego zwrotnika. Wystarczy zderzenie z chłodniejszym, wilgotnym frontom z zachodu i mamy opady. Dlatego burze częściej występują na południu Polski – mówi meteorolog sił zbrojnych RP.
Miasta nie są dostosowane
Amerykańscy naukowcy ostatnio wykazali, że także zanieczyszczenie środowiska ma wpływ na występowanie burz. Z badań wynika, że częstsze występowanie siarki w powietrzu przyśpiesza nagromadzenie chmur deszczowych. To także może być przyczyną tak dużej ilości opadów.
- Zanieczyszczenie ma jakiś wpływ, ale nie istotny – uważa jednak Czarnecki. - Owszem, przez to jest więcej gwałtownych ulew, ale nieznacznie więcej. A że ostatnio tak odczuwamy te burze? To dlatego, że miasta czasami nie są dostosowane do przyjęcia tak dużej ilości wody. Bywa tak, że jedna ulewa wyrobi miesięczną normę opadów. Teraz proszę sobie wyobrazić, że taka burza przejdzie nad miastem. Woda nie zdoła wsiąknąć w ziemię. W zabetonowanym mieście spływa do najniżej położonych miejsc. Dlatego np. doszło do podtopień w Warszawie – mówi Czarnecki.
Na pewno w lipcu czekają nas kolejne ulewy. Eksperci IMGiW tłumaczą to tym, że to miesiąc ulew. Ale nie tylko tego mamy się spodziewać. Czekają nas tzw. „trzydniówki”. Podczas nich mogą nastąpić trzy dni pogody niżowej, z silnymi wiatrami. Do tego mogą dojść gwałtowne fale upałów. Przeciętne lato będzie się zresztą charakteryzowało się takimi zjawiskami.
- Zwykły człowiek inaczej widzi burzę niż meteorolog – zauważa Kowalewski. - Przypomnę lipiec dwa lata temu. Było zimno i często występowały ulewy. To wystarczyło, by opinia publiczna zapamiętała tamto lato, jako fatalne. Mimo że, kiedy dodamy do tego statystyki z innych miesięcy to wychodzi na to, że było to przeciętne lato. Jednak dlatego, że więcej osób wyjeżdża w lipcu, to tamte wakacje kojarzyły się wyłącznie z złą pogodą – wyjaśnia Kowalewski.
Na pewno dochodzi do zmian klimatycznych. Burz rzeczywiście może być więcej, co sugerują chociażby niedawne badania Polskiej Akademii Nauk. Mogą nas czekać coraz bardziej suche i gorące lata, którym towarzyszyć będą gwałtowne opady. Jednak nie da się w stu procentach przewidzieć pogody. Zdaniem klimatologów, jedyna pewna prognoza to 24 godzinna. Im dalej, tym mniej pewnie.