Jak najeść się do syta, a wydać niewiele? Wielu sądzi, że oszczędzenie na jedzeniu nieodłącznie wiąże się z byle jakimi posiłkami. Nic bardziej mylnego! Wystarczy przekonać się do wegetarianizmu, który wbrew pozorom nie musi być niedobry i kosztowny. Coraz częściej decydują się na niego nawet oszczędzający każdy grosz studenci.
O tym, że zostanie "wege" jest najlepszym pomysłem na to, by jeść ile się chce i jednocześnie na żywności oszczędzać, właśnie przekonują publicyści brytyjskiego "Guardiana". Dziennikarze na własnej skórze sprawdzili, że na studiach zamiast jedzenia w tanich barach, fast-foodach i faszerowania się odgrzewanymi posiłkami, w poszukiwaniu oszczędności lepiej zmienić filozofię odżywiania się. I zostać weganinem lub wegetarianinem.
"Wege", czyli tanio
"Dzięki diecie wegańskiej można zaoszczędzić pieniądze i zachęcić się do kreatywności w kuchni" - przekonuje Dominic O'Key. Brytyjczyk niedawno sprawdził to osobiście. Stosując na studiach dietę pozbawioną produktów pochodzenia zwierzęcego nie tylko żył zgodnie ze swoimi ideałami, ale po prostu oszczędzał. Tak skutecznie, że zaraził weganizmem także kolegów ze stancji. Wkrótce stworzyli system zakupów i przygotowywania posiłków dzięki któremu za jedyne 15 euro tygodniowo każdy był zadowolony i najedzony do syta.
Tymczasem jego inni przyjaciele, którzy żywili się w typowy dla studentów sposób wydawali tygodniowo o prawie 20 euro więcej. Przez typowy należy tu rozumieć stołowanie się tzw. "śmieciowym jedzeniem". Jak tłumaczy Dominic O'Key, oszczędności związane z życiem bez mięsa to także świetny argument dla konserwatywnych rodziców, którym często z trudem przychodzi zaakceptowanie, że ich dziecko zdecydowało się zostać weganinem lub wegetarianinem. Realnie zaoszczędzone pieniądze potrafią wiele wytłumaczyć.
Dieta ekonomiczna
Wegetarianizm zaczyna być także "studencką dietą" nad Wisłą. Przekonuje o tym Joasia Kucyk, która zarażając znajomych wegetarianizmem sama stosuje argumenty ekonomiczne. – I rzeczywiście najłatwiej było mi je udowodnić tym, którzy ze mną mieszkają. Na stancji jest nas czwórka, wspólnie mieszkamy od dwóch lat. Dziś został wśród nas tylko jeden zadeklarowany mięsożerca, który notabene żywi się głównie odgrzewaną lasagną z dyskontu – mówi.
Jej przyjaciółka wegetariańską dietą zainteresowała się jako sposobem na odchudzanie. Ich współlokatora przekonało natomiast porównanie wydatków na jedzenie. – Dziwił się, że żyjąc podobnym stylem nam zawsze starcza na jedzenie, a on zaczyna sępić, gdy skończą się zapasy od mamy – tłumaczy.
Dietetyczka Ewa Ceborska-Scheiterbauer z poradni Food&Diet tłumaczy, że w polskich warunkach na ekonomiczną dietę nadaje się jednak tylko tradycyjny wegetarianizm. Gdy ktoś żyje natomiast w zgodzie z dość od niego odmienną i bardziej restrykcyjną pod wieloma względami dietą wegańską (jak Dominic O'Key), nad Wisłą raczej nie zaoszczędzi. – Dieta wegańska zakłada także spożywanie trudno dostępnych w naszym kraju, a zatem drogich produktów takich, jak na przykład glony – stwierdza ekspertka.
Uśrednione ceny rynkowe podstawowych produktów w diecie wegetariańskiej
Przyznaje natomiast, że o wiele tańszy od typowej mięsnej diety może być właśnie wegetarianizm. Szczególnie, gdy opiera się na przygotowywaniu jedzenia z relatywnie tanich roślin strączkowych. Wówczas to idealny sposób na to, by żyć zdrowo, najadać się do syta i jednocześnie dbać o skromny budżet.
Lepszy wegetarianizm niż mrożona lasagna
Dietetyczka podkreśla też, że jeśli chodzi o oszczędności, wegetarianizm zawsze wygra ze śmieciową dietą opartą na odgrzewanych, wysoko przetworzonych produktach, które w marketach uchodzą za najtańsze. Często więc królują w studenckim życiu. – Dieta wegetariańska będzie droższa tylko wówczas, gdy założymy, że taki student codziennie je na obiad zupki chińskie za 1,20 zł i zagryza to kajzerką. W innym wypadku, będzie ona na pewno wiele tańsza i przede wszystkim zdrowsza niż jedzenie z proszku czy gotowe mrożonki – zapewnia Ewa Ceborska-Scheiterbauer.
I dodaje, że taka zmiana nawyków żywieniowych może odbić się nie tylko na poprawie kondycji finansowej, ale i wynikach w pracy, czy szkole. Wystarczy bowiem odrobina trudu, by nauczyć się produktami wegetariańskimi tak bilansować dietę, by poprawiała ona witalność i wpływała zbawiennie na pracę mózgu.
Bez mięsa i bez alkoholu też?
W ocenie dietetyczki, wegetarianizmu jako pomysłu na tanią dietę nie muszą obawiać się także ci, dla których nieodłącznym elementem stylu życia jest częste imprezowanie i alkohol. Przed wyjściem na imprezę, jak i po szalonej nocy wegetariański obiad zapewni bowiem tak samo dobrą kondycję imprezowicza, jak i krwisty stek. – Jeśli ktoś jest weganinem, problemem dla niego mogą być już drożdże użyte przy ważeniu piwa. W diecie wegetariańskiej nie widzę natomiast żadnego powodu, by rezygnować z alkoholu – uspokaja ekspertka.
Wegetarianin w potocznym rozumieniu to dziwak, terrorysta ekologiczny, hipis i „lewak” (obiecuję wkrótce napisać o tej paskudnej obeldze). Wychowani na schabowych, mielonych, roladach i smalcu z trudem akceptujemy, że ktoś nie je mięsa. No te aktory w tym Holiłudzie to tam niektórzy nie jedzą? Ale w naszym klimacie? W naszej kulturze? Czy w XXI da się w Polsce nie jeść mięsa? Przecież golonka dodaje +20 męskości! CZYTAJ WIĘCEJ