Wyszedł ze szkół jogi, przetrwał inwazję amerykańskich barów szybkiej obsługi i modę na wołowinę. Dziś wegetarianizm rozpycha się w najmodniejszych dzielnicach dużych miast, a poprzez telewizje śniadaniowe wchodzi też pod strzechy. W Warszawie niedługo otwiera się nawet bar z wegańskimi burgerami - Krowarzywa. O tym, jak zmienił się wegetarianizm i czy ma szansę wygrać z wszechobecnym na polskich stołach schabowym, rozmawiam z Ulą Rzeszutek, sekretarzem redakcji w magazynie "Vege".
Jaki w Polsce jest dziś klimat dla wegetarian? Ula Rzeszutek: Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona. Z jednej strony wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku: w Warszawie jest obecnie 11 restauracji wegetariańskich, w tym trzy stricte wegańskie. Nie liczę oczywiście miejsc, gdzie można zjeść po prostu wegetariański obiad. Do tego dochodzą też sklepy ze zdrową żywnością. Podobnie jest w innych większych miastach: Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku. Są tam zarówno restauracje jak i cateringi.
Gorzej w mniejszych miejscowościach, gdzie wegetarianie nie mają aż takich możliwości jadania na mieście. We wszelkiego rodzaju zajazdach, czy pensjonatach dominuje niewiedza na temat wegetarianizmu, zdarza się że w kartach pod hasłem "dania wegetariańskie" znajdują się ryby, których oczywiście wegetarianie nie jedzą. Kończy się tak, że można zjeść ziemniaki z surówką.
Ale to też się zmienia. Ostatnio kilkadziesiąt kilometrów za Warszawą udało mi się w przydrożnym lokalu poprosić o danie wegańskie. Kelner wiedział, co to jest, a zajazd miał w menu na przykład gulasz z soczewicy.
Dużą rolę odgrywa w tym procesie upowszechnianie się wiedzy o wegetarianizmie.
To znaczy?
Po pierwsze w wymiarze etycznym. Dzięki YouTube każdy może obejrzeć teraz film z rzeźni i zobaczyć, jak wygląda ubój zwierząt. Samo to daje do myślenia. Po drugie w wymiarze zdrowotnym: pojawia się coraz więcej badań naukowych, które wskazują, że dieta wegetariańska jest bardzo pomocna w ograniczaniu ryzyka chorób.
To też jest dużą zmianą, bo jeszcze w latach 70. prowadzono badania, które sprawdzały, czy dieta wegetariańska i wegańska są bezpieczne dla zdrowia człowieka. Teraz naukowcy sprawdzają, w czym pomaga.
Znaczna część tych badań nie jest prowadzona w Polsce.
Tak, polscy naukowcy są jeszcze bardzo sceptyczni. Ale z faktami nie da się dyskutować. Zresztą od 2010 roku w Centrum Zdrowia Dziecka prowadzone są badania na dzieciach wegetariańskich i wegańskich. Wykazały one, że dzieci utrzymane na tych dietach są równie zdrowe i inteligentne, co dzieci, które jedzą mięso. Teraz rusza badanie na wegańskich i wegetariańskich nastolatkach, które pokażą, jak młodzi się rozwinęli na tych dietach.
Instytut Żywności i Żywienia uznał dietę wegetariańską jako bezpieczną. Jest na etapie przygotowania dokumentu zobowiązującego przedszkola do zapewnienia wegetariańskim dzieciom wegetariańskiej diety. Kiedyś rodzice dzieci – wegetarian musieli sami przywozić maluchom posiłki w słoiczkach, a dodatkowo spotykali się ze sprzeciwem, czasem byli straszeni sądem za znęcanie się nad dziećmi.
Organizacje prowegetariańskie działają w Polsce od wielu lat, ale na przejęcie magazynu "Vege" zdecydowaliście się dopiero dwa lata temu. Dlaczego? Wegetarian jest wciąż za mało, by utrzymać własne pismo?
Nie da się ukryć, że to niszowe wydawnictwo. Magazyn jest niekomercyjny, to pismo tworzone przez sympatyków. Nasze pismo jest lifestyle'owe, ale od 1992 wychodzi też wegetariańskie pismo "Wegetariański Świat", które bardziej związane jest dodatkowo z ezoteryką, ziołolecznictwem.
W innych państwach czasopism dla wegetarian jest co najmniej po kilka. My niestety nie wiemy, do jak dużej grupy kierujemy ofertę. W Polsce nie były prowadzone żadne badania statystyczne na temat tego, ilu jest wegetarian.
Jaki był wegetarianizm kiedyś, jaki jest dzisiaj?
Środowisko wegetariańskie na początku związane było z naukami wschodu, z buddyzmem, ze szkołami jogi, które wchodziły na nasz rynek. Od tego się w Polsce zaczynało, ale teraz zaszła duża zmiana.
Teraz wegetarianizm związany jest raczej z dostępnością informacji o warunkach hodowli zwierząt, o tym, jak są zabijane. Roznoszą się też informacje, że dieta jest bezpieczna, że jest korzystna dla zdrowia. Dziś wiąże się to raczej ze zdrowym rozsądkiem. Skoro nie musimy przyczyniać się do czyjejś krzywdy, czemu mamy to robić? Dużo ludzi przechodzi też na wegetarianizm ze względów stricte zdrowotnych. Dietę rekomendują lekarze reumatolodzy, czy kardiolodzy.
Myślę, że można powiedzieć, że przeżywamy drugą falę wegetarianizmu.
W ostatnim czasie wiele znanych osób mówiło o swoim wegetarianizmie lub przechodzeniu na taką dietę.
Takie deklaracje pomagają. Są ludzie, którzy myślą o przejściu na wegetarianizm, ale myślą, że to trudne, że będą miały jakieś niedobory, że będą musiały spędzać cały dzień w kuchni. Pomagają wywiady z dietetykami, które widać w telewizjach śniadaniowych.
Opowiem pani taką anegdotę: kolega był w telewizji śniadaniowej opowiedzieć o programie fundacji Viva! "Zostań wege na 30 dni". Polega on na tym, że składa się deklarację w internecie, w zamian otrzymuje się codzienny newsletter z przepisami, wywiadami, informacjami o wegetarianizmie. W ciągu kilku dni po występie zapisało się kilka tysięcy osób.
Choć wegetarianizm to nisza, staje się coraz bardziej popularny. Kiedy przychodzę do wegańskiej restauracji, to bardzo często nie ma gdzie usiąść.
Wegetarianizm naprawdę może być dziś alternatywą w społeczeństwie kotleta schabowego?
Moi rodzice pochodzą z tradycyjnych rodzin. Moja mama jest od lat weganką. Po przejściu na weganizm zaczęła czuć się lepiej, biegać, chodzić na siłownię. Dieta ma niesamowity wpływ na samopoczucie. Mój tata, który pochodzi z wiejskiej rodziny z Podkarpacia, jest teraz prawie wegetarianinem. Je mięso, żeby nie robić przykrości swojej rodzinie.
To kwestia pokazania, że dieta wegańska i wegetariańska może być niesamowicie smaczna. Wielu moich znajomych, którzy spróbowali tych potraw podkreślają, że nie zdawali sobie sprawy z tego, co można na tej diecie jeść. Ta dieta jest niesamowicie pyszna i satysfakcjonująca ze strony zmysłowej.