Od zawsze czuła się Polką, choć nigdy nie chciała wrócić na stałe do Ojczyzny. Rozumie ludzi, którzy wyjeżdżają z kraju "za chlebem" i nie ma zamiaru ich potępiać. Przestrzega jednak, że bycie ambasadorem Polski na świecie, to odpowiedzialne zadanie. – Tak jak oni będą się zachowywali, tak będzie widziana Polska – mówi o Polakach za granicą Jagoda Kaczorowska, córka ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie.
Po raz czwarty jest pani w jury Konkursu "Być Polakiem", organizowanym dla młodzieży polonijnej z całego świata. Dlaczego tak mocno angażuje się pani w sprawy Polonii?
Jagoda Kaczorowska: Sprawa polskości jest mi bardzo bliska. Bardzo mi zależy na tym, aby przekazać młodym pokoleniom Polaków na całym świecie, że można być Polakiem, bez względu na to gdzie się mieszka i kim się jest w życiu zawodowym. Nasza historia udowadnia, że niezależnie od tego, gdzie się znajduje Polak czy Polka, mogą myśleć o Polsce, wierzyć w Polskę i działać w sprawie Polski. Można wychowywać dzieci w duchu polskim będąc na jakimkolwiek kontynencie w jakimkolwiek kraju. Nie znaczy to, że nie można być dobrym obywatelem kraju zamieszkania. Jak najbardziej mam nadzieję, że nasi rodacy są dobrymi obywatelami gdziekolwiek się znajdują. Natomiast w sercu zawsze powinno być miejsce dla Polski.
No właśnie, a z tym byciem dobrym obywatelem bywa różnie...
Ludzie są różni... Najważniejsze jest to, że jest chęć wśród Polaków, ażeby wpajać w dzieci urodzone poza ojczyzną te wartości, które dla Polski zawsze były ważne. Mam na myśli poczucie przynależności, poczucie obowiązku za dobre imię Polski, przekazywanie kultury, języka i tradycji.
Czy nie myślała pani nigdy o tym, aby wrócić na stałe do Polski?
Moje dzieci osiedliły się już w Anglii i tam prawdopodobnie będą wychowywały się moje wnuki. Chcę być częścią ich życia. Ja sama się wychowałam w Anglii, bo urodziłam się w Londynie. A ponieważ do Polski jest tak blisko, można być i tu i tam.
Czym się pani zajmuje w Anglii?
Niedawno przeszłam na emeryturę, a byłam nauczycielką. Przez ostatnie 13 lat pracowałam z młodzieżą trudną w szkole angielskiej od poniedziałku do piątku, a w soboty rano chodziłam i jeszcze chodzę do polskiej szkoły sobotniej, gdzie uczymy dzieci przedmiotów ojczystych, takich jak pisanie i czytanie po polsku. Dzieci poznają też literaturę polską, geografię i historię.
Czyli nigdy nie było momentu w pani życiu, gdy pomyślała pani "wracam".
Ponieważ myśmy się wychowali na emigracji, a była to emigracja polityczna, uważałam że więcej zrobię dla Polski będąc jednak w Anglii. Polska potrzebuje ambasadorów i każdy Polak i Polka którzy mieszkają poza Polską jest takim ambasadorem. I tak jak oni będą się zachowywali tak będzie widziana Polska.
Tak, o tym często się mówi. Najczęściej jednak w kontekście nie najlepszego wizerunku naszych rodaków za granicami. Pani zna Brytyjczyków i wie, jak naprawdę nas oceniają. Czy naprawdę jest tak źle, czy trochę przesadzamy.
Nie jesteśmy narodem świętych, choć do naszego narodu zalicza się wiele takich osób. Ale myślę, że można swoim codziennym zachowaniem świadczyć o tym, że Polak i Polka to osoba, która reprezentuje sobą wysoką kulturę w życiu codziennym.
Zachęcałaby pani do tego, aby być ambasadorem i wyjeżdżać z kraju?
Każdy musi układać sobie życie tak jak jemu najlepiej wychodzi. Trzeba zadbać o to, by zapewnić byt rodzinie. W tej chwili okazji do wyjazdu jest tak wiele, świat stoi otworem i ten świat trzeba odnaleźć i korzystać z każdej okazji. Natomiast nie można zapominać kim się jest. Bo jak zapomnimy kim jesteśmy, to nasza przyszłość będzie bardzo płytka.
A nie wydaje się pani przykre to, że tak wielu Polaków emigruje za chlebem? Wiele osób mówi wprost, że nasz kraj niczego im nie oferuje i wyjeżdżają bez żalu.
Z jednej strony jest to przykre, ale może ich dzieci zaczną wracać do Polski. Rozumiem, co kieruje tymi ludźmi, bo każdy człowiek chce znaleźć pracę, która zabezpieczy mu przyszłość. Jak ktoś wyjeżdża za pracą, to nie można go potępiać. Natomiast można ich zachęcić do tego, ażeby włączyli się w życie społeczne Polski i wielu tak robi. Wyjeżdżając z Polski jednak odczuwają wielką tęsknotę za tym, co polskie i odnajdują się w środowiskach polonijnych, które istnieją od zakończenia II wojny światowej, czyli niemalże od 70 lat. To, co ich wszystkich łączy, to właśnie świadomość, że są Polakami, że łączy ich wielka sprawa, której na imię Polska.
Interesuje się pani tym, co dzieje się w Polsce? Polityka, awantury, podziały...
Staram się śledzić tak samo, jak śledzę politykę kraju w którym mieszkam. Co jest w tym wszystkim piękne? Że ludzie mają prawo wstać i powiedzieć to, co myślą. Wiedzą, że nie grozi im więzienie. Demokracja ma to do siebie, że każdy ma do tego prawo. Obowiązkiem narodu jest podjąć decyzję, których ludzi wybrać do władzy.
Czyli oceniłaby pani sytuację w kraju bardziej jako "zdrowa demokracja", niż "wojna polski-polska", jak się od kilku lat powtarza?
Dyskusja jest zawsze zdrowa.
Dba pani o młodych ludzi w Anglii, aby nie zapominali o Polsce. A jak ocenia pani sytuację młodych Polaków mieszkających w kraju? Brakuje im pokory?
Mogę mówić tylko o własnym doświadczeniu. Mnie w domu wychowywano w duchu polskim. Mówiło się o Polsce, opowiadało się o naszej historii, o marzeniach na przyszłość. Jeśli dziecko z domu tego nie wyniesie, to bardzo trudno potem zaszczepić Polskę w takie dziecko.
Mam wrażenie, że Polacy mieszkający za granicą znacznie częściej myślą o Polsce niż my tu, na miejscu.
Każdy musi sam sobie zadać pytanie, na ile ważne jest dla mnie, aby moje dziecko wiedziało, że jest Polką czy Polakiem. Szkoda by było, gdybyśmy zatracili taką długą historię, tyle osiągnięć w różnych dziedzinach, tak piękną kulturę pisanego słowa, pieśni, nawet malarstwa. To wszystko jest Polska.
Z tą świadomością będzie nam łatwiej pokonać codzienne problemy w naszym kraju, również te gospodarcze?
Jak jest dobra chęć, to znajdą się rozwiązania na wszelkie problemy. Jeśli człowiek jest świadomy tego kim jest, to wtedy potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji i w każdym towarzystwie. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jak się przedstawia człowiek jako Polak lub Polka, to inni go za to szanują. Jak byłam w szkole i miałam 7 lat to mi nauczycielki mówiły: "Jesteś Angielką polskiego pochodzenia". Ja tupałam i mówiłam, że jestem Polką i po prostu mieszkam w Anglii. Tak samo starałam się wychować moje własne dzieci, że są częścią narodu polskiego, a Polska żyje w nich.
Czyli nigdy nawet nie zadała sobie pani pytania, czy czuje się Brytyjką?
Nie. Mam brytyjski paszport, bo się tam urodziłam i pomaga mi on poruszać się po świecie. Zawsze mówię o sobie, że jestem Polką.
Pani rodzina została bardzo doświadczona przez historię. Gdy wraca pani dziś do Polski, dominują te dobre, czy bolesne wspomnienia?
Przeważają raczej pozytywne emocje, bo widać że ten kraj się rozwija, że Polska stanęła na równi z każdym innym krajem w Europie i zrobiła to w bardzo krótkim czasie. Jak się popatrzy, jak wyglądała Polska na początku lat dziewięćdziesiątych i porówna się ją do tego, co dzisiaj jest, to różnica jest ogromna. Dużo osiągnęliśmy przez ten czas, bądźmy z tego dumni. Że wróciliśmy na należne nam miejsce w sercu Europy.
A co pani zdaniem przed nami? Na czym powinniśmy się skupić jako naród, aby było lepiej w Polsce?
Na wychowaniu młodzieży, dlatego że bez odpowiednio wychowanych ludzi nie można niczego osiągnąć.
Ale tej młodzieży jest w Polsce coraz mniej!
Ja już tutaj nie mogę pomóc [śmiech] Mam nadzieję, że niedługo będę babcią. A tak poważnie, może jest mniej młodzieży, ale mówi się, że liczy jakość a nie ilość. Zadbajmy więc o jakość.
Jagoda Kaczorowska jest córką ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Od czterech lat zasiada w Jury Konkursu "Być Polakiem", organizowanego przez Fundację "Świat na Tak". Konkurs ten jest adresowany do młodzieży polonijnej z całego świata. Jego celem jest podtrzymanie tożsamości narodowej młodych Polaków mieszkających poza granicami Ojczyzny.