Pozornie to dwie różne sprawy, ale łączy je jedno – symbol narodowy i święte oburzenie.
Sąd Najwyższy właśnie zdecydował, że TVN ma zapłacić prawie 500 tys. złotych kary za emisję programu Kuby Wojewódzkiego, w którym jego goście wtykali miniaturowe polskie flagi w atrapy psich odchodów. Potwierdził tym samym to, co od zawsze próbuje wmawiać nam tzw. obóz patriotyczny – miejsce flagi jest na ołtarzu, a prawidłowa postawa wobec niej to ta klęcząca. I jeszcze jedno: jeśli w grę wchodzi symbol narodowy, wolność artystyczna nie istnieje.
Tak, artystyczna, bo właśnie artystycznym performance'm był gest rysownika Marka Raczkowskiego (nie samego Wojewódzkiego, jak powszechnie się uważa), który w programie TVN z 2008 roku włożył miniaturkę flagi w atrapę odchodów. W patriotycznej retoryce o szarganiu świętości dyskretnie pomija się fakt, że goście Wojewódzkiego chcieli przez to zwrócić uwagę na zalegające na ulicach psie kupy, których nie ma kto posprzątać. To był symbol – Polski tonącej w psich odchodach. Tej, w której za patriotyczny obowiązek nie uznaje się dbałości o czystość wspólnej przestrzeni.
Słusznie skomentował pod jednym z naszych artykułów Krzysztof. Po stanowisku Sądu Najwyższego wygląda na to, że "psie kupy na ulicach to polska racja stanu i dobro narodowe".
Sądowej kariery nie doczekał się na szczęście czekoladowy orzeł z akcji "Orzeł może". A mógłby, bo reakcja "prawdziwych patriotów" była taka, jakby tego ptaka - wytaplanego nie w czekoladzie, a właśnie w psiej kupie - kazano im zjeść.
Nastrój dobrze oddaje wypowiedź patrona tego obozu, czyli ojca Rydzyka. "Dla mnie to jest po prostu… Szkoda mówić, to jest kpienie z naszego patriotyzmu, z naszych świętości narodowych. To jest takie niepoważne! Myślę, że to jest likwidowanie Polski, nie tylko ekonomicznie, ale kulturowo! Niszczenie kultury, niszczenie wychowania, niszczenie moralności. To będzie zniszczony naród, jeżeli sobie na to pozwolimy" – wyliczał Rydzyk na antenie Radia Maryja.
Prawicowe portale też podniosły larum. Oto czekolada ugodziła w ich patriotyczne uczucia, splamiła honor, sprofanowała symbol. I w sumie trudno się dziwić, bo w cierpiętniczej i nadętej wersji patriotyzmu jest tylko miejsce na krew.
Ewa Siedlecka pyta dziś w "Gazecie Wyborczej", dlaczego te same osoby, które aż trzęsą się oburzenia na widok flagi w kupie, nie protestują, kiedy barwom narodowym towarzyszy krzyż celtycki, "falanga" czy swastyka. Odpowiedź jest prosta: nawet swastyka jest lepsza od przymrużenia oka.
"Prawdziwym patriotom" można tylko życzyć, by zawsze mieli tylko takie problemy jak kupa i czekolada.