Krzysztof Oliwa, podpisujący kontrakt z Podhalem Nowy Targ
Krzysztof Oliwa, podpisujący kontrakt z Podhalem Nowy Targ fot. Hubert Porschke / Agencja Gazeta
Reklama.
Hokeista podejrzany jest o pomoc w wyłudzeniu kredytu. Kilka lat temu wydał zaświadczenie, że pewna osoba jest jego pracownikiem. Potem ta osoba ubiegała się o kredyt w wysokości 34 tysięcy złotych. Potem okazało się, że praca tej osoby u Krzysztofa Oliwy tak naprawdę jest fikcją. - Myślę, że cała ta sprawa wynika z wrodzonej naiwności Krzyśka. Ktoś pewnie mu powiedział, że to nic takiego, że takie wpisanie na listę pracowników nie ma większego znaczenia. A Oliwa zrobił to, bo zwyczajnie nie wiedział, że takie mogą być konsekwencje - mówi nam osoba dobrze znająca realia polskiego hokeja. Nie chce podawać nazwiska.
Znajomy Oliwy
cytowany przez gazeta.pl:

Po zakończeniu kariery wymyślił, że będzie żył ze sprzedaży używanych samochodów. Średnio mu się to udawało, więc szukał innych rozwiązań. Trafiał na złych doradców. Przy takich ludziach człowiek boi się o swoje życie. Wszedł na ścieżkę bez powrotu. Gdy słyszałem o nim po raz ostatni to był w drodze do Stanów Zjednoczonych. Tam go trzeba szukać


Oliwia bije się z rywalami
Za Oceanem grał kilkanaście lat. W NHL, najlepszej hokejowej lidze świata - dziesięć. Z roczną przerwą na występy w Podhalu Nowy Targ. Jednak polskie media rzadko pokazywały go, gdy znakomicie odbierał krążek albo zdobywał bramki. Oliwa pojawiał się w sportowych wiadomościach czy w "Teleexpresie" niemal wyłącznie wtedy, gdy na lodowisku się bił. Najpierw były wzajemnie prowokacje, potem ktoś kogoś uderzył i zaczynała się walka. Lodowisko stawało się ringiem, dwóch ludzi ku uciesze gawiedzi wzajemnie się okłada, aż w końcu ktoś ich rozdziela. Ot, takie "specialite de la maison". Charakterystyczne dla NHL.
Kompilacja bójek Oliwy z czasów gry w NHL:
W 2005 mocny wywiad z Oliwą opublikował "Playboy". - Byłeś kiedyś znokautowany? - pyta go jeden z dziennikarzy. Zawodnik odpowiada, cytujemy dokładnie: - Tak, żeby leżeć bez przytomności, to nie. Ale dwa razy w życiu dostałem takie bomby, że nogi mi się ugięły i zastanawiałem się, gdzie jestem. Wiecie, ja miałem ponad 160 bójek i tylko dwa razy przegrałem. Mogę śmiało powiedzieć, że 80 procent walk mam wygranych i to tak na czysto.
Oliwa tym razem dostaje, krążkiem
Ale kojarzenie Oliwy tylko z bójkami, sprowadzanie go do nich, byłoby nadużyciem. Podobnie nasz rozmówca, który zna go dość dobrze: - On jak na swoją posturę był świetnie jeżdżącym graczem. Do tego był bardzo silny. Ale Krzysiek przede wszystkim pełnił na lodowisku ściśle określoną funkcję, miał za zadanie ochranianie gwiazd swojej drużyny. On nie wychodził na lód z myślą w głowie: "Oho, dziś znowu komuś dowalę". To było raczej tak, że on zasłaniał rywali ciałem i z tego powodu wchodził z nimi w konflikty. Poza tym był też bardzo odważny, bo często stawał przed bramkarzem przeciwnika i zasłaniał mu krążek. Nie muszę chyba dodawać, że w takich sytuacjach krążkiem się często dostaje. A to przyjemne nie jest.
Dodaje, że jeżeli ktoś tyle lat występował w NHL to musi być świetnym graczem.
Wywiad z Krzysztofem Oliwą:
W Polsce Oliwa był najpierw, przez rok, zawodnikiem nowotarskiego Podhala. Zdobył z nim Puchar Polski, dużo mniej cenny niż Puchar Stanleya, wywalczony przez niego wcześniej w New Jersey Devils. Obeszło się bez większych awantur. Drugi powrót nastąpił w 2006 roku. Został doradcą prezesa związku hokeja w Polsce i menedżerem reprezentacji kraju. - Niech pan koniecznie napisze, że on był społecznym współpracownikiem związku i nie brał za to wynagrodzenia. To jest dość ważne - mówi nasz informator.
Tutaj awantur już nie zabrakło.
Oliwa bije swych podpiecznych
W 2009 roku w Toruniu odbyły się hokejowe mistrzostwa świata. Po nich Polacy postanowili się trochę zabawić. Skończyło się złamanymi nosami i kciukami kilku reprezentantów. Jeden z nich, Krystian Dziubiński, miał wszczynać bójki przy barze. Oliwa zasugerował mu powrót do hotelu, gdy tamten odmówił, potraktował z "plaskacza". Potem padło na Marcina Kolusza.
Fragment tekstu z portalu pobandzie.pl:

Drugą ''ofiarą'' Oliwy był Marcin Kolusz i jego nos. Jak wyglądała jego historia? Zaczęło się ponoć od tego, że w barze obrażał dziewczynę ex-hokeisty i ''obscenicznie przy niej tańczył''. Później akcja przeniosła się do hotelu. Pijany Kolusz, który tamtej nocy miał dość jasne priorytety, miał dobijać się do pokoju trenera kadry i krzyczał, że chce się przespać z jego partnerką. Tego dżentelmen Oliwa zdzierżyć nie mógł: - Dostał ode mnie dwa kopy w d... i lekko, z otwartej ręki, w łeb. To Kolusza tylko rozsierdziło. Uwaga - cytat dnia: - Pobiegł na górę, zawołał kilku innych hokeistów na pomoc i zeszli do mnie. Patrzę, a Kolusz wywija żelazkiem. I nie wyglądało na to, że chce coś wyprasować.


Na koniec pytam o doświadczenia ze współpracy z Oliwą. - On ma bardzo rozległe kontakty, wyrobione przez lata gry za Oceanem. To bywało bardzo pomocne - słyszę w słuchawce.
Słyszę też, że Krzysiek to taki człowiek z sercem na dłoni. Społeczny, pozytywny. Dopóki się nie wkurzy. Wtedy najpierw coś zrobi a potem pomyśli.
Czyli generalnie takie "złote dziecko" polskiego hokeja. Trochę jak w tej reklamie, tylko że Czarusia zastąpiłby Krzyś:
Reklama Laysów: