Od pokojówki chcą przede wszystkim seksu, mają brudne mieszkania, czystość oceniają tylko na węch i płacą obcym poniżej minimum - tak wyglądają Polacy w oczach Ukrainek pracujących nad Wisłą, których historię opisuje najnowszy "Newsweek".
Niewielu już pamięta aferę, którą Kuba Wojewódzki i Michał Figurski rozpętali dowcipkując na radiowej antenie o gwałceniu ukraińskich pokojówek. Wielu oburzało się wtedy ze względu na niskich lotów żart, inni twierdzili, iż dziennikarze przyjęli taką formułę, by napiętnować tych, którzy Ukrainki w Polsce napastują i wyzyskują. I wtedy wielu oburzało się, że to szkalowanie wizerunku naszego narodu, który nigdy czegoś takiego by nie zrobił.
Historia pracującej w Polsce Ukrainki, którą opisuje najnowszy "Newsweek" zdaje się jednak przedstawiać nas w zupełnie innym świetle. Polscy "panowie" dla przybyszów ze Wschodu niczym nie różnią się od ludzi z Zachodu, u których zarobili, by teraz mieć na własną służbę.
Polak płaci, Polak chce seksu
Większość historii, które przeżyła w Polsce bohaterka reportażu tygodnika i jej ukraińskie przyjaciółki zwykle opierają się dokładnie na tym, o czym dowcipkowali Wojewódzki i Figurski. Mnóstwo polskich "pracodawców" otwarcie pisze w ogłoszeniach adresowanych do Ukrainek, że interesuje ich tylko seks. Pozostali o tym, że praca będzie polegała na sponsoringu lub prostytuowaniu się informuje jednak dopiero na pierwszym spotkaniu. Albo nie informuje w ogóle i nagle przechodzi do rzeczy.
"Newsweek" zwraca jednak uwagę, że według badania dr Marty Jaroszewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich, Ukrainki w drodze po lepsze życie na Zachodzie zostają już w Polsce głównie dlatego, że to tu czują się znacznie mniej narażone na molestowanie seksualne.
Byle ładnie pachniało
Gdy Ukrainka w Polsce wreszcie trafia na pracę, w której nikt nie chce od niej seksu i wtedy nie ma zbyt wielu szans na poznanie nas od najlepszej strony. Często polscy pracodawcy mają dziwaczne wymagania i życzenia. Jedni żądają od pokojówki, by ubierała się jak zakonnica, by nie kusiła ich nastoletnich dzieci. Inni zatrudniają Ukrainę także po to, by opowiadać jej o tym, jak bardzo jej narodu nienawidzą. Wszyscy mają w domu ogromny bałagan. Gdy mowa o czystości Polaków, Ukrainki sprzątające nadwiślańskie mieszkania zauważają jeszcze jedną charakterystyczną cechę naszego narodu. Czystość zwykle oceniamy tylko i wyłącznie po zapachu.
Dlatego polskich "panów" ukraińskie pokojówki szybko uczą się nieco oszukiwać. Wiele polskich domów sprzątanych jest więc szybko brudnym prześcieradłem, a podłogi zmywane są prawie na sucho. Ukrainki po prostu rozlewają środki czystości tak, by Polak czuł, że było sprzątane. Tyle nam wystarczy.
Ukrainka każdej pracy nie weźmie
A Ukrainki nie chcą silić się na więcej, bo na nadwiślańskie stawki głośno narzekają. Mimo iż większość z nich nie próbuje nawet znaleźć legalnej pracy, oczekują, że Polacy zatrudniając je na czarno będą respektowali obowiązujące w naszym kraju prawo. Bohaterka reportażu "Newsweeka" tłumaczy więc, że nie zgodziła się na pracę za 1100 zł na rękę, bo w internecie przeczytała, że to znacznie mniej niż polska płaca minimalna. Narzeka też na pracodawców, którzy dawali jej jedynie 10 zł za godzinę.
Swoją relację z wizyty w Polsce młoda Ukrainka kończy więc stwierdzeniem, że więcej się w naszym kraju nauczyła o życiu niż zarobiła. Miesiąc, przez który wysprzątała dwanaście mieszkań to zysk rzędu 851 zł. Dowiedziała się jednak, że Polacy to ludzie skryci, zajęci sobą, którzy nie przepadają za cudzoziemcami. Są jednak dla wielu z nich gościnni i zawsze nakarmią i napoją. Zdaniem Ukrainki, wynika to z naszego praktycznego podejścia do gościnności wobec przybyszów ze Wschodu. "To praktyczne – nakarmieni i napojeni goście żwawiej pracują" - stwierdza.
Więcej o kulisach życia ukraińskich pokojówek w Polsce przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".
Dyskusja o żarcie z gwałcenia Ukrainek pokazała, że niestety liderzy opinii w Polsce w dużej mierze akceptują pogardę wobec kobiet wyrażoną przez Wojewódzkiego i Figurskiego. W dyskusji wokół słów Wojewódzkiego i Figurskiego większości komentatorów oburzonych chamską formą wypowiedzi umknęła treść samego komunikatu. CZYTAJ WIĘCEJ