
Nie mam zamiaru użalać się nad producentami pecetów, którzy coraz mniej zarabiają. Pewnie zwróci im się dzięki coraz lepiej sprzedającym się tabletom. Więcej jest we mnie żalu, gdy spoglądam na ludzi, którzy nie mogą oderwać się od swoich laptopów i smart-fonów.
REKLAMA
Sprzedaż pecetów spada. To najdłuższy w historii spadek zainteresowania tradycyjnym komputerem. Co zamiast niego? Ciągle modne tablety i już powoli zapominane notebooki. Z modą się nie dyskutuje i nie musi być ona zrozumiała, ale szczerze dziwi mnie ta tendencja.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek nazwę się konserwatystą. Niektórzy twierdzą, że to przychodzi z wiekiem. Tak czy owak, stałem się komputerowym tradycjonalistą. I choć jest to moje podstawowe narzędzie pracy, uważam że komputer jak pies, powinien znać swoje miejsce. Znajduje się ono na biurku komputerowym.
Nie zawsze tak myślałem. Marzenie o laptopie, którego będę mógł zabierać w każde miejsce na świecie towarzyszyło mi od dzieciństwa. Amerykańskie filmy zrobiły swoje. Chciałem być nieustannie online. Tymczasem niedługo minie miesiąc, od kiedy świadomie zrezygnowałem z internetu w telefonie. Nadal za niego płacę, nadal mogę go włączyć i nadal od czasu do czasu z niego skorzystam (raz w tygodniu?), gdy muszę wyszukać konkretną informację. Nie jest już jednak tak, że zamiast skupiać się na rozmowie, nieustannie sprawdzam stan telefonu. Zapominam, że go mam.
Dlaczego wyłączyłem internet w telefonie i przeszedłem na offline? Dlaczego pomimo kilku lat korzystania z laptopów zrezygnowałem z nich? Bo życie jest zbyt krótkie, aby spędzić je, gapiąc się w monitor lub czekając na informacje o kolejnych mailach i powiadomienia z Fecebooka. Czy rezygnuję z tego? Nie. I tak siedzę większą część dnia przed komputerem, i tak korzystam z "Fejsa". Ale robię to wtedy, gdy sam wyznaczę sobie na to porę. Nie chcę zaś, aby rytm mojego życia był wybijany kolejnych powiadomień.
Komputer stacjonarny, który dla niektórych jest już archaicznym sprzętem sprzed lat, nigdy nie straci na użyteczności. Śmieszny mnie porównywanie go do tabletu, jakby miały one ze sobą cokolwiek wspólnego. Owszem, peceta nie zabierzesz na plażę, nie położysz się z nim na kanapie i nie schowasz go do plecaka. I dzięki Bogu. Po plaża jest od opalania, kanapa od wypoczywania, a do plecaka lepiej schować ciekawą książkę.
Wszystko nam się dziś pomieszało. Nie jesteśmy w stanie oddzielić życia od pracy, dnia od nocy i rzeczywistości od wirtualnego świata. Tymczasem komputer stacjonarny jest tym, co wprowadza do naszego życia pewną normalność. Moim zdaniem, nie jest normalne choćby to, co nazywamy multiscreeningiem, czyli jednoczesne korzystanie z komputera, telefonu i telewizora. Okazuje się, że robi tak aż 73 proc. polskich internautów. Taki jest właśnie skutek posiadania wszystkiego pod ręką.
Nie ma lepszego sprzętu do korzystania z internetu, pracowania czy nawet grania, niż komputer stacjonarny. Stanowisko komputerowe w domu da nam znacznie lepszą jakość użytkowania pod każdym niemalże względem. Trudno sobie wyobrazić, aby laptop miał lepsze głośniki niż te, w które możemy wyposażyć peceta. Oczywiście, możemy je też podłączyć do laptopa, ale wówczas traci on jedyną ważną cechę, czyli wychwalaną pod niebiosa mobilność.
Muszę przyznać, ze zastanawiałem się kiedyś nad zakupem laptopa z co najmniej 21-calowym wyświetlaczem. Fajnie by wyglądał na biurku a przy tym był prawie tak dobry, jak "stacjonarka". Tyle tylko, że znacznie droższy. Zresztą nie oszukujmy się, większość z nas stawia na małe laptopy. Gdy przypomnę sobie korzystanie z mojego, o ekranie 13'3, pukam się w głowę. Dziś mam 22 calowy monitor, na którego ekranie nie stracę wzroku i nerwów (przynajmniej nie tak szybko).
Nie bez znaczenia są pieniądze. Wiedzą o tym na przykład fani gier komputerowych których mają jednocześnie zamiłowanie do laptopów. Na porządny sprzęt nadający się do grania trzeba wydać naprawdę grube pieniądze, a i tak nie będzie równie szybki komputer, co pecet. A że każdy gracz od czasu do czasu potrzebuje rzucić o ścianę klawiaturą, to w przypadku laptopa może to być ostatni raz.
Dlaczego jeszcze warto wybrać komputer stacjonarny? Bo nie da się przy nim siedzieć bez przerwy (no dobrze, są tacy, którzy mogą). Jednak znacznie łatwiej będzie nam odejść od swojego komputerowego stanowiska i zrobić coś niezwiązanego z siecią, niż wyłączyć laptopa zalegającego na łóżku. Pamiętam jak dziś, gdy laptop wędrował ze mną wszędzie. Dosłownie wszędzie. Nie warto do tych tradycji powracać.
Bez przykrości muszę stwierdzić, że nie wpisuję się w trend odchodzenia od komputera stacjonarnego. Przeciwnie. Zachęcam wszystkich, aby dostrzegli, że komputer powinien mieć stałe miejsce w naszym życiu, a nie stawał się nim.
