Ks. Wojciech Lemański nie ma zamiaru w niedzielny wieczór wyprowadzać się z Jasienicy. O godz. 21 biskup kazał mu oddać klucze do parafii, ale duchowny przekonuje, że do czasu uprawomocnienia się biskupiego dekretu nikt nie może go wyrzucić z dotychczasowego domu. I przekonuje, że nie żałuje wywołania całej tej burzy. - Niewolno nikogo w ten sposób bezkarnie poniżać - tłumaczy.
- O godz. 21 na Jasnej Górze będzie Apel Jasnogórski, a ja będę zbierał się powoli do snu bo jestem śpiochem i o tej porze już śpię - mówił ks. Wojciech Lemański pytany w niedzielnych "Faktach po faktach", czy odda klucze do parafii w Jasienicy w wyznaczonym przez abp. Henryka Hosera terminie. Mija on w niedzielny wieczór, ale ks. Lemański przekonuje, iż odwołanie od decyzji metropolity, które złożył kilka dni temu przedłuża jego władzę proboszczowską do chwili uprawomocnienia się biskupiego dekretu.
Wciąż czeka na przeprosiny
Skonfliktowany z metropolitą warszawsko-praskim duchowny z Jasienicy poinformował, iż nie ma najmniejszego zamiaru wyprowadzać się parafii. Jego zdaniem, za chwilę może okazać się, że dekret abp. Henryka Hosera jest nieważny, więc ksiądz chce odwoływać wtedy firmy przeprowadzkowej. - Mam nadzieję, że będę spotykał się z moimi parafianami przez najbliższe tygodnie i miesiące - przekonywał duchowny. I tłumaczył, że prawo kanoniczne nie daje żadnych podstaw, by przed rozpatrzeniem jego odwołania ustanowić w Jasienicy nowego proboszcza. Możliwe jest natomiast przejęcie proboszczowskich obowiązków przez administratora wyznaczonego przez kurię.
Ks. Wojciech Lemański w "Faktach po faktach" odniósł się także do oświadczenia kurii warszawsko-praskiej, w której abp Henryk Hoser odcina się od tego, co o spotkaniu z 2010 roku mówi kontrowersyjny duchowny z Jasienicy. W ocenie Lemańskiego, to oświadczenie jest "kuriozalne". Od swojego metropolity ksiądz zamiast kolejnych oświadczeń oczekuje więc nadal raczej przeprosin.
Biskup nie życzy sobie żadnego kontaktu
Duchowny w niedzielę przypominał, że wciąż czeka też na spotkanie ze swoim zwierzchnikiem, które najchętniej widziałby zaaranżowane w Nuncjaturze Apostolskiej. niestety abp Hoser poinformował go, iż takiego spotkania sobie nie życzy. Co więcej, niedawno odpisał księdzu, że nie życzy sobie od niego także żadnej korespondencji.
Wojciech Lemański nadal zdaje się mieć jednak sporo siły do walki o swoje prawa i zmianę wizerunku polskiego Kościoła. Pytany, czy nie żałuje konfliktu ze swoim biskupem odpowiedział tylko, że od chwili ujawnienia treści rozmowy o jego rzekomym obrzezaniu otrzymuje od innych księży maile i sms-y, w których ci piszą, że ich zwierzchnicy również zadawali podobne pytania. - Niewolno nikogo w ten sposób bezkarnie poniżać - dodał.