
W pogoni za newsem telewizje trochę się zagalopowały. W celu uwiarygodnienia moich wypowiedzi na temat "Royal Baby" (czyli królewskiego potomka) zostałem podpisany, jako Brytyjczyk mieszkający w Polsce. Wielce mnie to uradowało. Choć nie wyrzekam się moich angielskich korzeni, to jednak mieszkam tu jako Polak. Polskie media także dopadła Babymania z Wielkiej Brytanii, więc zaczęło się poszukiwanie Brytoli. W taki oto sposób sam nim zostałem.
Niby to sprawa wewnętrzna Brytyjczyków. W końcu to ich przyszły monarcha lub monarchini. Jednak za sprawą niezwykłej medialności rodziny królewskiej prawie wszystkie media na świecie wspominają o tym wydarzeniu. Trwa czuwanie pod szpitalem, tak jak na placu Świętego Piotra. Wszystko po to, by w chwili rozwiązania nadać wiadomość:
„Dzisiaj Księżna Kate urodziła Syna/Córkę, jeszcze nie podali imienia. Waży 3,7 kilograma i mierzy 47 centymetrów. Przedstawiciel Pałacu św. Jakuba (biuro Ks. Williama) poinformowali, że Matka i Dziecko mają się dobrze. Natomiast Ojciec, który w tym czasie pełnił służbę wojskową zdążył na poród”.
Termin oczekiwania
Jednak co robić do czasu narodzin? Przecież cały świat czeka, więc trzeba jakoś tę lukę wypełnić i podtrzymać temat na antenie. W takich sytuacjach stacje telewizyjne sięgają po ekspertów. Jeździ się, nagrywa, zaprasza do studia różnego rodzaju "gadające głowy". W przypadku rodziny królewskiej najchętniej sięga się po Brytyjczyków. W końcu to ich władcy. I w taki oto sposób Antoni Bohdanowicz (Polak, który urodził się w Anglii i mieszkał tam przez 9 lat) został Brytyjczykiem mieszkającym w Polsce. Właśnie tak podpisano mnie w jednym z telewizyjnych programów informacyjnych.
W telewizji może nie w stu procentach czystą, niemniej jednak w stu procentach płynną polszczyzną gada ten Pan Bohdanowicz. Dużo wie o rodzinie królewskiej. Potrafi całkiem ciekawie poopowiadać. Nawet z dzieckiem pary książęcej łączy go jeden fakt. Jego matka przyszła na świat w tym samym szpitalu, co przyszły monarcha. Choć spokojnie można z rozmowy wywnioskować, że pochodzę stamtąd, że mam lekki akcent, to jednak trzeba to wszystko podkręcić. Żeby dodać mi wiarygodności nie mogę być Antonim Bohdanowiczem, który ma matkę Angielkę lub Antonim Bohdanowiczem, który przez wiele lat mieszkał w Anglii. Muszę być Brytyjczykiem mieszkającym w Polsce. Tylko pytanie, dlaczego ten Brytyjczyk tu mieszka i mówi tak dobrze po polsku?
Ale nie ja jeden miałem takie przygody. Dawno, dawno temu, mój Ojciec, również Antoni miał podobną przygodę z brytyjskimi mediami. Akurat w Polsce wybuchł stan wojenny, a jako współpracownik rządu na uchodźstwie przybywał na Zamku (siedziba rządu w Londynie). Odcięte od wieści z Polski media brytyjskie udały się tam w celu zdobycia komentarzy. Tata wdał się w rozmowę z dziennikarzem BBC, który stwierdził, że potrzebuje jego wypowiedzi do materiału. Wszystko byłoby super, gdyby powtórzył to na wizji. Był tylko jeden problem. Skoro Antoni Senior urodził się w Anglii, to mówił jak Anglik. Polak mówiący jak Anglik nie brzmi wiarygodnie. Reporter poprosił, by to wszystko powtórzył z polskim akcentem. „Nie wygłupiajmy się, nie mam zamiaru się ośmieszać udając kogoś kim nie jestem”.

