Kiedy kilkuletni chłopiec na przystanku wykrzywiał do ludzi: "wal się pedale!", "wal się żydzie!", Damian Muszyński zapytał go, czy wie co mówi. Wtedy usłyszał od matki dziecka, że jest "ciepłym cwelem, któremu żydków szkoda". Zdumiony i przerażony wsiadł do tramwaju. Na przystanku pod Uniwersytetem pełnym ludzi, zareagował tylko on. – Matka wyglądająca zupełnie normalnie rzuciła formułą tak pełną nienawiści, że osłupiałem. Pojawiło się przerażenie – mówi pedagog mediów, poeta i bloger naTemat.
Kilkuletni chłopiec przez kilka minut wykrzykuje do ludzi: "wal się pedale", "wal się żydzie" i naprawdę nikt nie reaguje?
Damian Muszyński: To był przystanek przy uniwersytecie, było dużo ludzi, to ruchliwe miejsce, mimo to nikt werbalnie w stronę matki i chłopca nie zareagował. Ludzie komentowali to między sobą, niektórzy się uśmiechali, inni kiwali głowami, ale nikt nic nie powiedział. Może, gdyby to był inny przystanek, na którym jest więcej starszych osób, ktoś by zareagował dobitniej.
Nie reagowały nawet osoby, do których chłopiec wykrzykiwał te zdania?
Nie. On rzucał je niby w powietrze, ale zawsze w momencie, w którymś ktoś przechodził: para, osoba, grupa osób. Wypowiadał je wyraźnie, ale nikt się nie odezwał. Niektórzy się uśmiechnęli, inni byli zdziwieni, niektórzy mieli grymas na twarzy, jeszcze inni nie rozumieli, o co chodzi lub komentowali to między sobą, ktoś tam postukał się po głowie. Chłopiec rzucił może dziesięć takich wyzwisk i wtedy do niego podszedłem. Zapytałem, czy wie co mówi, czy wie, kto to jest pedał i czy wie, kto to jest Żyd.
Wiedział?
Chłopiec był zmieszany i spojrzał w stronę matki. Wtedy matka rzuciła tę formułę: "A co cwelu ciepły, żydków ci szkoda?". Byłem w szoku, zdumiony, zamurowany. Ona złożyła w tym jednym zdaniu te dwa wyzwiska, których używał syn. "Cwel" w więziennej gwarze oznacza osobę, która poddaje się kontaktom analnym i oralnym, a więc nawiązała do "pedałów" i dołączyła do tego Żydów. Zebrała w jedno wypowiedź chłopca i dała jednoznaczny wyraz temu, co o tym sądzi. Ona musiała mieć to zdanie na podorędziu. Ja przecież nie zaatakowałem jej syna. Zareagowałem, może dlatego że jestem pedagogiem-edukatorem, choć uważam, że interweniowanie w takiej sprawie nie powinno być inspirowane z wykształceniem-to jasne. Poza tym jestem też rodzicem. Nie uważam się za idealnego ojca, ale nie wyobrażam sobie mojej córki, która wypowiada takie słowa. Albo inaczej-wyobrażam sobie, że reaguję na takie słowa z największą stanowczością!
Dlaczego po odpowiedzi matki pan po prostu odszedł? Wystraszyła pana?
Przeraziła mnie i zaskoczyła. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Nie brakuje mi obywatelskiej odwagi, często reaguję, zajmuję stanowisko nawet, jak mogę dostać po głowie. Ale są to rzeczywiście sytuacje, w których mogę przewidzieć, co się będzie działo, że np. kogoś sprowokuję do agresji. Tu zdumienie i zaskoczenie było ogromne. Matka wyglądająca zupełnie normalnie rzuciła formułą tak pełną nienawiści, że osłupiałem. Pojawiło się przerażenie. Nawet nie wiem, czy ona sobie zdawała sprawę, czy swoją nienawiść kieruje pod adresem narodowości czy wyznania, co rozumie pod pojęciem "pedał". Wbrew pozorom nie jest to aż tak oczywiste.
Mnie nawet bardziej niż odpowiedź jednej kobiety, przeraża fakt, że oprócz pana nikt nie zareagował. Myśli pan, że byłoby inaczej, gdyby na tym przystanku kogoś bili?
To jest pewien paradoks. Być może rzeczywiście skuteczniej potrafilibyśmy się zachować w przypadku agresji bezpośredniej, czynnej... Ona zmusza nas do reakcji. Próbujemy się jakoś bronić, ewentualnie salwujemy się ucieczką. Słowne zastraszanie jest widać czasem mocniejsze. Sam mogłem z nią dyskutować, ale zastanawiałem się później, co by dała taka dyskusja? Ta kobieta ma pewnie utrwalony pogląd, może nawet jest to forma postawy wobec otaczającej rzeczywistości, a więc czegoś bardzo trudno modyfikowalnego; nie zmieni zdania, skoro nie reagowała na zachowanie syna. Z drugiej strony milczenie, też jest bez sensu. Wiemy, jakie konotacje niesie za sobą nazywanie homoseksualistów "pedałami", a innowierców "Żydami". Na Facebooku wiele razy widzę, jak ktoś używa sformułowania "ci Żydzi", albo "ale żydzisz" - w domyśle skąpisz. Jesteśmy bardzo wyczuleni na kawały o Polakach kradnących w Niemczech; w drugą stronę to jednak tak już nie działa. Formuła "Żydzie", "pedale" stała się wulgarnym przerywnikiem, jak "ku**a" czy "spier***j".
Wchodzi w nawyk?
To odpowiedź Polaków na inność. Boimy się tego, czego nie znamy i nie rozumiemy. Zwulgaryzowanie problemu jest formą obrony przed odmiennością.
Z tego powodu nikt oprócz pana nie zareagował na przystanku pełnym młodych, świadomych ludzi?
To jest jakiś wymiar strachu. Przystanek był przy uniwersytecie, stało wielu młodych ludzi, studentów, którzy teoretycznie powinni mieć większą wrażliwość. Zastanawiam się tylko, czy młodzi ludzie mają jeszcze wewnętrzne przekonanie, że należy jakieś stanowisko zajmować, zaprotestować. Wśród kilkunastu osób odbywało się to bez reakcji. To może nawet nie był strach, tylko obojętność. Być może gdyby coś chcieli osiągnąć, nie śmialiby się pod nosem, nie szeptali między sobą. Agresja słowna, wyzwiska są chyba przez większość uznawane za folklor miejski. Zakładamy, że takie rzeczy mają prawo się dziać: "zostawmy go, niech sobie krzyczy".
"Czekam na tramwaj, przystanek Uniwersytet. Podchodzi matka z dzieckiem. Chłopiec pewnie w wieku mojej starszej córki, 8-9 lat. Siadają na ławce pod wiatą przystankową i się zaczyna. Chłopak wykrzykuje do przechodzących ludzi, na przemian: "wal się pedale!", "wal się żydzie!". NIKT nie reaguje, włącznie z matką. Podchodzę do chłopaka i pytam czy wie, co mówi. Matka, do tej pory "ze spokojem" przyglądająca się wyczynom syna, staje na równe nogi i tymi słowy zwraca się do mnie: "a co cwelu ciepły, żydków ci szkoda?". W tej samej chwili nadjechał tramwaj-wsiadłem szybko, ale chyba dlatego, że mnie zatkało, zamurowało, przygnębiło, przeraziło. Przestraszyłem się. Po prostu."