Gdy przeciętny polski internauta z uśmiechem niedowierzania przygląda się kolejnemuu artykułowi na temat Madzi z Sosnowca na pierwszej stronie "Super Expressu", ekonomiści z niepokojem spoglądają w poniedziałek na "jedynki" wszystkich najważniejszych serwisów ekonomicznych. Zobacz dlaczego.
W poniedziałkowy poranek polski internet obiegło zdjęcie pierwszej strony "Super Expressu". Znajduje się na niej grafika przedstawiająca wizualizację tego, jak wyglądałaby dziś Mała Madzia z Sosnowca, gdyby żyła.
Wzbudzający zdumienie pomysł dziennikarzy tabloidu ma związek z przypadającymi 15 lipca drugimi urodzinami zmarłej dziewczynki. To kolejny dowód na to, że trwający od dłuższego czasu medialny spektakl wokół całej sprawy powinien już dawno się skończyć. A my powinniśmy zająć się zupełnie innymi tematami. Na przykład? Na przykład chińskim PKB.
Dlaczego? Bo właśnie news o chińskim spowolnieniu gospodarczym króluje w poniedziałek od rana we wszystkich najważniejszych portalach ekonomiczno-gospodarczych: od “Financial Times” po “The Wall Street Journal”. To samo w polskich mediach: “Chińska gospodarka dostała poważnej zadyszki” – pisze “Puls Biznesu”, “Chiny rozwijają się coraz wolniej” – wtóruje Wyborcza.biz. Ale co właściwie takiego się stało? I czemu jest to ciekawe?
Zadyszka, czy początek kryzysu?
W pierwszej chwili wydaje się, że to tylko kolejna informacja o PKB, która dla przeciętnego człowieka zdaje się nie mieć żadnego znaczenia. Tym bardziej, że mówimy o odległych Chinach. Bo "co mnie obchodzi", że gospodarka Państwa Środka między kwietniem a lipcem (w porównaniu z danymi z zeszłego roku) rozwijała się w tempie 7,5 proc.?
– Może się wydawać, że Chiny są daleko, ale wpływ tamtejszego spowolnienia będzie odczuwalny także nad Wisłą – przekonuje ekonomista prof. Krzysztof Rybiński. W jaki sposób? – Nasi zachodni sąsiedzi bardzo dużo eksportują właśnie do Chin. Chodzi m.in. o maszyny. Jeśli wartość tego eksportu spadnie z powodu chińskiego spowolnienia, ucierpią na tym również polscy podwykonawcy pracujący dla niemieckich eksporterów – mówi Rybiński.
Ekonomiści nie ukrywają, że poniedziałkowe informacje nie są dla nikogo zaskoczeniem. Chińska gospodarka już od dłuższego czasu wyraźnie spowalnia. – Do dzisiejszej publikacji władze Chin przygotowywały światową opinię publiczną już od jakiegoś czasu. O słabej kondycji swojej gospodarki ostrzegali niedawno prominentni politycy i dyplomaci – mówi Ryszard Petru, Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polski i bloger naTemat.
Petru zaznacza, że spadek tempa wzrostu PKB nie jest gwałtowny, co stanowi okoliczność sprzyjającą światowej gospodarce, która będzie miała czas dostosować się do chińskiego spowolnienia. Nie wszyscy są jednak takimi optymistami. Wedle niektórych opinii spadek tempa wzrostu może być symptomem poważniejszych problemów.
“Twarde lądowanie”?
Adam Kaliński w portalu obserwatorfinansowy.pl zauważa, że niektórzy eksperci “straszą kryzysem finansowym w Chinach na wzór zachodni”.
O podobnym scenariuszu mówi w rozmowie z naTemat prof. Rybiński. Tłumaczy, że wzrost w Chinach oparty jest na bardzo niestabilnych podstawach: olbrzymich inwestycjach sektora publicznego finansowanych z kredytów. Niestety dziś już wiadomo, że część z nich to kredyty “utopione” w zupełnie nietrafionych projektach, jak “miasta-widma” czy “autostrady donikąd”.
– Buduje się np. osiedla, w których mieszkania kosztują tyle, co w najlepszych lokalizacjach europejskich metropolii, choć zrealizowane są w standardzie polskiego socjalistycznego budownictwa z lat 60-tych – mówi Rybiński. Dlatego w kraju jest 60 mln pustych, niesprzedanych mieszkań. – Jeśli ta mieszkaniowa i kredytowa bańka pęknie, sytuacja może być naprawdę trudna – mówi mój rozmówca.
Wtóruje mu Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl, który podkreśla, że choć skutki samego tylko spowolnienia wzrostu w Chinach raczej nie będą zbyt dotkliwe, to wcale nie powinniśmy spać spokojnie.
– Dziś świat nie obawia się spowolnienia wzrostu w Chinach, lecz gwałtownego załamania koniunktury wynikającego z pęknięcia bańki w sektorze nieruchomości, czyli tzw. "twardego lądowania" – mówi Kolany.
Fałszywe dane i niepewne perspektywy
Prawdziwą ocenę ryzyka tego, czy rzeczywiście nastąpi “twarde lądowanie”, utrudnia brak dostępu do wiarygodnych danych o gospodarce Chin. – Dane o chińskim PKB są całkowicie niewiarygodne, co zresztą nieoficjalnie przyznają nawet przedstawiciele władz ChRL. Równie dobrze można było analizować oficjalne statystyki ZSRR – mówi Kolany.
Analityk Bankier.pl dodaje jednocześnie, że sytuacja jest bardzo poważna i porównania do Japonii z końca lat 80-tych czy USA z roku 2007 są jak najbardziej na miejscu.
Niezależnie jednak od tego, czy spowolnienie jest tylko spowolnieniem, czy też zapowiedzią gospodarczego tąpnięcia, nie ma powodów do radości, uważa prof. Rybiński. – Chiny są drugą gospodarką świata. Ich dynamiczny wzrost od lat miał ogromne znaczenie dla wzrostu światowego. Na spowolnieniu ucierpimy wszyscy – mówi.
Również Krzysztof Kolany podkreśla, że gospodarka Chin ma coraz większe znaczenie dla "przeciętnego Kowalskiego". Przykład?
– Weźmy choćby polski KGHM. Przy silnym spadku popytu z Chin cena miedzi może spaść nawet o połowę, czyli poniżej kosztów produkcji w polskiej spółce. A to oznacza mniejsze wypływy do budżetu państwa czy budżetów samorządów. Czyli mniej inwestycji lokalnych oraz konieczność podwyżki podatków lub cięcia wydatków na szczeblu centralnym – tłumaczy Kolany. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy powinniśmy się interesować chińskim PKB?
Zwiastunami mają być ostatnie problemy z płynnością na rynku międzybankowym, konieczność interwencji banku centralnego, największe od lat tąpnięcie na giełdzie w Szanghaju. Nawet jeśli obawy są przesadzone, coś w nich musi być, skoro wysłannicy MFW rozmawiali w Pekinie o kontroli zadłużenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl
Różnica jest tylko taka, że o możliwym kryzysie w Chinach mówi się od kilku lat a on wciąż się nie zmaterializował. Dlatego chyba mało kto na rynkach finansowych wierzy w taki scenariusz.