W domu Katarzyny Waśniewskiej, matki tragicznie zmarłej Magdy z Sosnowca, znaleziono listę kilkunastu powodów, dla których warto pozbyć się swojego dziecka. Czy zabiła? Tego nie wiadomo. Wiadomo zaś, że obok matczynej miłości jest także matczyna nienawiść, a od poporodowej depresji do zabójstwa własnego dziecka wcale nie tak daleka droga.
"Nie dam rady, mam dość. Nie chciałam i w dalszym ciągu nie chcę mieć dziecka. Nie mogę go oddać, bo nie mam odwagi. Co by moja rodzina powiedziała. Siedzę tylko i całymi dniami płaczę. Nie nadaję się do bycia matką. Jeszcze tyle w życiu chciałam zrobić, pracować za granicą. Jestem uwiązana, zmęczona, zrozpaczona" - to jedna z wielu relacji młodych mam, które w internecie piszą o tym, jak macierzyństwo stało się dla nich przekleństwem.
Tak, przekleństwem, bo dziecko nie dla wszystkich okazuje się darem z niebios. Nie w każdym przypadku jest pociechą, nad którą pochyla się para uszczęśliwionych rodziców. Nie zawsze płaczące zawiniątko równa się miłość. Czasem, i jak się okazuje wcale nierzadko, oznacza nienawiść. A w niektórych przypadkach nienawiść prowadzi do zbrodni.
Niechęć do noworodka? Nic dziwnego
Baby blues - czasowe obniżenie nastroju spowodowane reakcją hormonalną organizmu na poród. Kobieta doświadcza wahań homronalnych i zaburzeń nastroju. Trwa do ośmiu tygodni po porodzie i może dotyczyć nawet 80 proc. matek.
Dziewięć wyczerpujących miesięcy ciąży zakończonych ciężkim porodem. I jak tu tryskać entuzjazmem, że właśnie przyszło na świat moje dziecko. Zamiast odpocząć, świeżo upieczona matka musi rzucić się w wir obowiązków. Wstawania w środku nocy, przewijania, karmienia, zabawiania. Taki wysiłek często wywołuje poporodowe przygnębienie, czyli tzw, "baby blues". Cierpi na nie nawet 80 proc. młodych matek.
- To jest huśtawka nastrojów w wyniku zmęczenia i hormonów. Raz euforia, raz permanentny smutek. Przytłacza nadmiar obowiązków. To momentu zupełnego przeskoku do innego rytmu życia. Dla kobiet pracujących czy uczących się nagle pojawia się szok: zostają same z dzieckiem - mówi naTemat Beata Matys-Wasilewska, psycholog z Łodzi.
Sprawa Madzi z Sosnowca, czyli co nas interesuje, a wstydzimy się do tego przyznać
Psychiatra Anna Nitka-Siemińska dodaje, że poporodowe przygnębienie nie jest niczym dziwnym. Zdarza się bardzo często i w większości przypadków po kilku tygodniach ustępuje. - Prawie każda matka ma w swoim życiu momenty, kiedy czuje się zmęczona własnym dzieckiem. To zwykła fizjologiczna reakcja - zaznacza.
Problem staje się poważny, kiedy ta depresja w wersji soft nie chce ustąpić. Mijają tygodnie, miesiące, a matka wciąż jest poirytowana swoim dzieckiem. Płacze ono, płacze ona. Ono krzyczy, ona ma już dość. Stąd już tylko krok do depresji, która przeradza się w nienawiść do własnego dziecka.
"Nienawidzę tego dziecka"
"Wypełnia mnie olbrzymi gniew, kiedy słyszę płacz noworodka, widzę go w wózku, owiniętego" - pisze internautka. "Po porodzie chciałam żeby je zabrali. Minęło pół roku, a ja nie mogę sobie poradzić. Nienawidzę tego dziecka. Byłam u psychologa. Dowiedziałam się, że to minie. To już pięć miesięcy od tej wizyty i nie minęło" - zwierza się inna. Tak często wygląda tzw. depresja poporodowa. - Zniechęcenie, smutek, rozdrażnienie, myśli samobójcze. Czasem może skończyć się tragicznie - wylicza Anna Nitka-Siemińska.
Śledczy dla Gazeta.pl: Przed śmiercią Madzi matka szukała w internecie cen trumien i wysokości zasiłku
Matka staje się wycofana, płaczliwa, a jej fatalna kondycja psychiczna znajduje odzwierciedlenie w kontaktach z dzieckiem. - Nie chce go na przykład przewijać, nie ma ochoty na kontakt z nim, izoluje się - mówi Beata Matys-Wasilewska. Przyczyn takiego stanu może być wiele, począwszy od przedłużającej się apatii typu "baby blues", po przykre doświadczenia relacji z własnymi rodzicami.
W depresję poporodową często wpadają nastolatki, które nie planowały ciąży i nie są gotowe na przyjęcie roli rodzica. Zagrożone są też matki wychowujące nieuleczalne chore dzieci.
Depresja poporodowa niestety często jest przez kobiety bagatelizowana. Niechęć do dziecka tłumaczy się złym humorem, atak wściekłości gorszym dniem, a brak przyjemności z opieki nad pociechą zmęczeniem. - Stan takiej depresji wymaga silnej pomocy, która rzadko jest udzielana. Kobiety takie sytuacje "zwalają" na hormony. Pod tym wszystkim często kryje się choroba psychiczna, która nie leczona najczęściej nasila się - stwierdza Nitka-Siemińska. Ona sama ma pod opieką grupę młodych kobiet wychowujących kilkumiesięczne dzieci. Część z nich deklaruje, że swoich pociech po prostu nienawidzi.
Kiedy matka zabija dziecko
Luty 2011. 19-letnia kobieta z podkieleckiej miejscowości zaraz po porodzie udusiła swoje dziecko. Zostawiła je w reklamówce na polu. - Nie cieszyłam się z tej ciąży - przyznała. Listopad 2011. 34-latka utopiła swoją trzyletnią córkę w morzu. - Po porodzie była zupełnie inna. Żaliła się, że rodziła przez kilkanaście godzin, a opieka w szpitalu nie była najlepsza - opowiadała jej znajoma. Takich przypadków na przestrzeni ostatnich lat było wiele. Dlaczego nie udało się uniknąć tych zabójstw? Bo granica między depresją poporodową a stanem, w którym matka zdolna jest do zbrodni, jest niezauważalna.
- Na tym etapie kontakt z dzieckiem nie będzie bezpieczny. Matka może mu zrobić krzywdę, nawet w sytuacji, kiedy nie jest do końca świadoma swoich myśli. Nie znam sytuacji kiedy kobieta zachowywała się w porządku i nagle udusiła własne dziecko - zauważa Beata Matys-Wasilewska.
Czy Katarzyna Waśniewska zabiła półroczną Magdę? Tego nie wiadomo. Wiadomo zaś, że obok matczynej miłości jest także matczyna nienawiść, a od poporodowej depresji do zabójstwa własnego dziecka wcale nie tak daleka droga.