"Olśniewający" i "kultowy" to tylko część zachwytów nad spektaklem "Kabaret Warszawski" Krzysztofa Warlikowskiego. Reżyser pokazał go na festiwalu teatralnym w Awinionie i zachwycił publiczność. Z zachwytu pieją recenzenci, nachwalić nie mógł się minister kultury Bogdan Zdrojewski. Czemu więc jedna z niewielu osób polskiej kultury, która tak dobrze promuje nas za granicą, w Polsce nie może nawet znaleźć miejsca dla swojego teatru?
- Spektakl Warlikowskiego jest entuzjastycznie przyjmowany przez festiwalową publiczność. Poniedziałkowe przedstawienie, na którym byłam, zakończyło się owacją, a recenzje w francuskiej prasie są w znakomitej większości bardzo pozytywne – mówi nam Agata Zbieg, dziennikarka PAP, która znajduje się na festiwalu teatralnym w Awinionie. To jedno z najważniejszych i najbardziej prestiżowych wydarzeń teatralnych na świecie.
Francja zachwycona
I faktycznie: "Le Figaro" chwali znakomitą grę aktorską, szczególnie Macieja Stuhra. "Le Nouvel Observateur" twierdzi, że Krzysztof Warlikowski "ma Awinion w kieszeni" i jego "Kabaret Warszawski" może stać się dziełem kultowym.
"Rysuje poszczególne sekwencje przedstawienia z poruszającą siłą wizualną. (...) To jest właśnie geniusz Krzysztofa Warlikowskiego: stworzyć z kabaretu refleksję nad miłością, życiem i śmiercią" – napisały z kolei "Les Echos". — Nawet nieco krytyczny "Le Monde", choć uznał, że "realizacja spektaklu jest zbyt bezpośrednia", chwali koncepcję, świetną grę aktorów i scenografię – relacjonuje Agata Zbieg. Na "Kabarecie..." był też sam minister kultury Bogdan Zdrojewski, który zachwycał się reżyserem i jego dziełem.
Co tak poruszyło widzów? "Kabaret Warszawski" to niemal 4,5-godzinny spektakl, w którym przedstawione są dwie różne rzeczywistości: Niemcy z czasów republiki Weimarskiej, gdy zaczynają rządzić faszyści oraz Nowy Jork po ataku z 11 września 2001. W kontekście tych dwóch miejsc Warlikowski dotyka problemów współczesnej Warszawy. Również stołeczna publiczność i recenzenci, którzy już w czerwcu mieli okazję oglądać "Kabaret...", chwalili spektakl.
Wizytówka polskiej kultury
- Warlikowski robi teatr estetycznie rozbuchany, czasem nawet przeestetyzowany. Oczywiście, robi to celowo. Ale dzięki temu "Kabaret..." mógłby się podobać nawet tym widzom, którzy niekoniecznie zgadzają się z przekazem – mówi nam Aneta Kyzioł, dziennikarka i recenzentka "Polityki". - Wizualnie to wielkie widowisko, prawdziwa uczta dla oczu – dodaje.
Tym samym Krzysztof Warlikowski jest jedną z niewielu osób polskiego świata kultury, które tak skutecznie promują nas za granicą. Polskim filmom daleko jest do takiego poziomu, muzyce tak samo. Od dawna też nie było pisarza, który zachwycałby czytelników w tym samym stopniu, co Warlikowski krytykę i widzów teatru. Choć szef działu kultury "Polityki" i krytyk teatralny Zdzisław Pietrasik przypomina, że rodzaj sztuki uprawiany przez Warlikowskiego nie każdemu musi się podobać. - On czasem przekracza bariery i nie wszystkim przypada do gustu. Robi rzeczy dla bardziej ambitnego odbiorcy – ocenia Pietrasik.
Mimo to, nie da się ukryć, że Krzysztof Warlikowski i jego teatr cieszą się sporym szacunkiem za granicą. - Już sam fakt, że on wystawia spektakl na tym festiwalu, oznacza, że jest bardzo ceniony i podziwiany – dodaje szef działu kulturalnego "Polityki".
W Polsce niedoceniany?
Czemu więc Warlikowski ma problem w Polsce ze znalezieniem na stałe lokalu dla Nowego Teatru? Zdzisław Pietrasik wskazuje, że niestety, ale ten problem dotyczy nie tylko Krzysztofa Warlikowskiego. - Proszę zauważyć, że Grzegorz Jarzyna też jest tak znany i też ma w Polsce problemy ze swoim teatrem – mówi Pietrasik.
Czyżby więc na polskie warunki Warlikowski był zbyt kontrowersyjny, zbyt ambitny i nie ma na niego odbiorców? Bynajmniej. Aneta Kyzioł mówi nam, że na premierze spektaklu w Warszawie widownia była pełna. - Absolutnie jest odbiorca dla takiej sztuki. Na premierę przyszło mnóstwo młodych ludzi. Na Warlikowskiego często też przychodzą obcokrajowcy, dlatego jego sztuki są tłumaczone na angielski, czasem na angielski i francuski. Jestem przekonana, że na jego kolejnych spektaklach też będzie pełno – podkreśla Kyzioł.
Ratusz nie widzi globalnej kultury
Gdzie więc leży problem? Jak mówią moi rozmówcy, w... warszawskim ratuszu. Zdzisław Pietrasik twierdzi, że jeśli chodzi o kulturę w stolicy, to mamy do czynienia z wieloma zaniedbaniami. - W tym mieście mamy teatry z wspaniałymi gmachami, ale słabą ekipą i kiepskim repertuarem. A zespół taki, jak "Nowy Teatr", nie może sobie znaleźć na stałe miejsca. Takie przekładanie spektakli z miejsca na miejsce może być dobre przez kilka lat, ale na dłużej teatr musi gdzieś osiąść – przekonuje Pietrasik.
Niestety, warszawskie władze, jak wyjaśnia Aneta Kyzioł, forsują pewien "typ" spektakli. - Edukacyjne, konwencjonalne, spokojne, mają nie budzić kontrowersji. Dla typowego, mieszczańskiego widza, który chce miło spędzić popołudnie w weekend – mówi dziennikarka. Na eksperymenty czy kontrowersje raczej nie ma w stołecznych teatrach miejsca. Ewentualnie eksperymentatorzy, tak jak Warlikowski, muszą sobie je znaleźć sami.
Innym problemem polityki kulturalnej stolicy jest chaos. - Ratusz nie widzi hierarchii teatrów – ocenia Kyzioł. Jak wyjaśnia, ratusz nie zauważa, że teatry Krzysztofa Warlikowskiego i Grzegorza Jarzyny działają nie tylko lokalnie, ale globalnie – i promują nie tylko miasto, ale całą Polskę. Są w pewnym sensie kulturową wizytówką naszego kraju. - Ratusz tego nie docenia – podkreśla dziennikarka.
Władze Warszawy, doceńcie promocję
- Miasto boi się radykalnych decyzji, na przykład o zamknięciu jakiegoś teatru, więc utrzymuje wszystkie teatry, dając im mniej pieniędzy. — Krzysztofa Warlikowskiego problem finansowy dotyczy w mniejszym stopniu, bo on produkuje spektakle zazwyczaj we współpracy przynajmniej z kilkoma różnymi instytucjami z całego świata –
dodaje Kyzioł.
Fakt, że Warlikowski radzi sobie finansowo dzięki pomocy z zagranicy powinien cieszyć, ale trzeba też pamiętać, że w efekcie coraz rzadziej wystawia sztuki w Warszawie – a coraz częściej na deskach teatrów w innych krajach. Jeśli ratusz nic w swojej polityce nie zmieni, okaże się niedługo, że mamy znanych na całych świat reżyserów teatralnych, którzy nic nie wystawiają w Polsce.
Zdzisław Pietrasik nieco przewrotnie wskazuje, że może jednak w najbliższym czasie coś się ruszy. - Może teraz, kiedy pani prezydent miasta zwiększyła swoją aktywność wiadomo w związku z czym – referendum – pomyśli też o Nowym Teatrze – mówi z nadzieją Pietrasik.
Kantor, Grotowski, Jarocki, Warlikowski, Jarzyna, Lupa etc., stworzyli ofertę teatralną, dzięki której mamy w Europie świetną renomę i własną markę. (...) Ich twórczość jest dowodem w sprawie na to, że Polska jest pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej, zwłaszcza w sferze kultury.