Posłowie często mylą się podczas głosowań, dlatego chcą móc korygować swój głos już po zakończeniu głosowania.
Posłowie często mylą się podczas głosowań, dlatego chcą móc korygować swój głos już po zakończeniu głosowania. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Przy szaleńczym tempie głosowań posłom co chwila zdarzają się pomyłki. Kiedy w ciągu kilku godzin trzeba nacisnąć przycisk nawet ponad 200 razy głosowanie niezgodnie z wytycznymi klubu zdarza się często. Chociaż nie decyduje to raczej o przyjęciu lub odrzuceniu ustawy, posłowie muszą mierzyć się z gniewem wyborców. Dlatego chcą, by głos można było skorygować jeszcze po jego oddaniu.

REKLAMA
O ile głosowanie Jarosława Gowina, Johna Godsona i Jacka Żalka niezgodnie z wytycznymi swojego klubu było w pełni zamierzone, to często posłowie łamią partyjną dyscyplinę przez pomyłkę. W Sejmie oddaje się głosy w tzw. blokach głosowań, które z reguły przekraczają 200 punktów (12 grudnia 2012 r. głosowano 292 razy). Czasu jest mało, więc prowadzący obrady narzuca spore tempo i nie sposób zapamiętać jak klub będzie głosował w poszczególnych głosowaniach. Dlatego posłowie mają ściągawki z informacją na temat kolejnych punktów – informuje "Rzeczpospolita". Poza tym sugerują się tym, jak głosuje poseł prowadzący ustawę z ramienia danego klubu.

Jednak posłowie z tylnych rzędów skarżą się, że sprawozdawcy są słabo widoczni. Przed głosowaniami pracownicy klubu rozdają im co prawda ściągawki ze wskazówkami, jak zachować się w poszczególnych głosowaniach, jednak czasami nie zawierają one pełnych informacji. – Gdy negocjacje międzyklubowe ciągną się do późnych godzin nocnych, na kartce jest adnotacja „patrzeć na rękę posła prowadzącego głosowanie” – tłumaczy Budnik. Część polityków kieruje się więc głównie wskazaniami posłów z pierwszych rzędów. Tym spowodowane były największe w ostatnich latach wpadki w głosowaniach w Sejmie. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Rzeczpospolita"

Kilka razy zdarzyło się, że pomyłki sprawozdawców lub większej grupy posłów zachwiały koalicjami. Tak było w 2007 roku, kiedy PiS zagłosował przeciw obowiązkowym mundurkom, pomysłowi Romana Giertycha. W 2009 roku politycy PSL nie zauważyli jak głosuje ich sprawozdawca i niemal zlikwidowali budżetowe dotacje dla partii. Dlatego chcą, by tak jak w Parlamencie Europejskim, można było korygować głos po głosowaniu (chyba, że zmieniłoby to losy uchwały). Niektórzy jednak sceptycznie podchodzą do tych propozycji. "Po piątkowych głosowaniach rozjeżdżamy się do domów i nie wiemy jeszcze, jaki jest ich ostateczny wynik" – argumentują.

Źródło: "Rzeczpospolita"