Sierżant Robert Bales usłyszał zarzuty. Amerykański żołnierz, który przed dwoma tygodniami dokonał masakry cywilów w Afganistanie odpowie między innymi za 17 zabójstw i 6 prób popełnienia morderstwa.
O oficjalnym przedstawieniu zarzutów Robertowi Balesowi poinformowało w piątek popołudniu dowództwo amerykańskiej armii. Oprócz oskarżeń o wielokrotne zabójstwo i próby popełnienia go na kilku innych osobach, żołnierz będzie odpowiadał także za szereg innych czynów, które pozwoliły mu na dokonanie zbrodni, a którymi złamał prawo. W tym za samowolne oddalenie się z bazy.
Wcześniej jego adwokat John Henry Browne stwierdził, iż zarzuty, które mogą zostać postawione jego klientowi przed sądem będą bardzo trudne do udowodnienia. - Tu nie ma dowodów od CSI. Nie ma DNA. Nie ma żadnych odcisków palców - powiedział w porannym programie "This Morning" na antenie CBS. Dodał również, że kluczowa dla śledztwa będzie tymczasem ocena stanu psychicznego żołnierza.
Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez armię Stanów Zjednoczonych, prawo wojskowe, w świetle którego rozpatrywana będzie sprawa Balesa, w jego sytuacji przewiduje najwyższy wymiar kary nawet w postaci wyroku śmierci. Najłagodniejsza kara jaka może go czekać to tymczasem dożywotnie pozbawienie wolności.
Robert Bales usłyszał zarzuty po prawie dwóch tygodniach od zbrodni, jakiej dopuścił się na afgańskiej ziemi. Służąc w prowincji Kandahar w nocy 11 marca wykradł się z jednej z amerykańskich baz, a następnie udał do dwóch pobliskich wiosek Balandi i Alkozai, gdzie wymordował kilkunastu cywili. W tym kobiety i dzieci. Jedenaście ciał swoich ofiar miał próbować po wszystkim spalić na stosie.