W środku sezonu ogórkowego "Wyborcza" odpaliła prawdziwą dziennikarską bombę: "Harcerskie zabawy ze swastyką. Szokujące zdjęcia trafiły do sieci" – brzmi elektryzujący tytuł. Niestety, nadgorliwość redaktorów w tropieniu faszyzmu tam, gdzie go nie ma, przynosi tylko szkody: nie tylko harcerstwu, ale i samej walce z faszyzmem.
W środę “Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst pod mocnym tytułem: “Harcerskie zabawy ze swastyką. Szokujące zdjęcia trafiły do sieci”. Chodzi o fotografie (nota bene dość już stare, bo z października zeszłego roku) opublikowane na stronach drużyny ZHP w Myślenicach. Widać na nich instruktorów i harcerzy ze swastykami i na tle hitlerowskiej flagi. Co więcej, w innym z prezentowanych albumów sportretowano grupę młodzieży w samej bieliźnie. To punkt wyjścia. Co dalej?
Dalej mamy zszokowanych rodziców, z niedowierzaniem komentujących sprawę starszych harcerzy i zaniepokojone kuratorium, które dzięki interwencji “Wyborczej” ruszyło wyjaśniać tę “wymykającą się wszelkiej ocenie” sprawę. Aha, i jest jeszcze główny winowajca, Paweł Cebula, komendant hufca ZHP w Katowicach – to właśnie ten człowiek, który ze swastyką na ramieniu i w niemieckim hełmie został sfotografowany obok nazistowskiej flagi.
– Podkreślam, że to wyłącznie przebranie – wyjaśniał “Wyborczej” Cebula zapewniając, że jego strój jest elementem harcerskiej gry, w ramach której “polska młodzież walczy z faszyzmem”. O podstępny! Sam będąc faszystą odwraca kota ogonem, że niby on ot tak, w dobrej intencji. Na szczęście dziennikarze nie dali się zwieść i dzięki ich czujności Prokuratura Rejonowa w Częstochowie błyskawicznie wszczęła już postępowanie “w kierunku propagowania treści faszystowskich”.
“W nieoficjalnych rozmowach prokuratorzy, którym pokazaliśmy zdjęcia z harcerskiej imprezy, nie mieli wątpliwości, że prawo zostało złamane” – pisze częstochowska Gazeta.pl. Co więcej, prokuratorzy z Myszkowa szybko wzięli na tapetę te zdjęcia, na których widać dzieci w samej bieliźnie. Brawo! Faszyzm i dziecięca pornografia za bardzo rozpleniły się w ZHP, trzeba zrobić z nimi porządek. Idziemy po was!
Nazizm, czy gra terenowa?
No dobrze, dość już ironii. Bo choć trudno się od niej powstrzymać, gdy patrzy się na takie przejawy “krucjaty przeciwko faszyzmowi”, jak powyższy artykuł “Wyborczej”, to sprawa jest w gruncie rzeczy całkiem poważna. Co najmniej z kilku powodów.
Po pierwsze, poważne problemy będzie miał teraz Paweł Cebula – kontrole, wyjaśnienia, być może śledztwo. Zapewne ktoś z władz ZHP też będzie wobec niego wyciągał konsekwencje. I nawet jeśli nie będą one dotkliwe, to “niesmak pozostanie”. Rodzice harcerzy z tego konkretnego hufca stracą do niego zaufanie, być może inni w ogóle nie puszczą swoich dzieci do harcerstwa.
“No dobrze – powie ktoś – ale może ten Cebula zasługuje na karę?” Przyznam, że też tak pomyślałem. Może to naprawdę jakiś faszysta, bo jaki normalny człowiek przywozi ze sobą na harcerski rajd nazistowską flagę? I skąd ją w ogóle ma? Przecież takich rzeczy nie kupuje się w pierwszym lepszym sklepie!
Spojrzałem jeszcze raz na to przeklęte zdjęcie. I co widzę? Że to chyba jednak nie żaden napromieniowany militarysta, pasjonat, kolekcjonujący niemieckie mundury i zaczytujący się w “Mein Kampf”. Te swastyki jakieś papierowe, nabazgrane flamastrem na kolanie, jedna w ogóle odwrócona w drugą stronę. Do tego na szyi arafatka.
Dlaczego o tym piszę? Bo te szczegóły świadczą moim zdaniem o tym, że tłumaczenia Cebuli są prawdziwe: to po prostu jedna z licznych harcerskich gier, w tym przypadku rozgrywająca się w realiach II wojny światowej. I choć to może niesmaczne, niestosowne, niezbyt mądre, to naprawdę trzeba mieć dużo złej woli, żeby dojrzeć tu faszyzm.
Myślę, że każdy, kto był kiedyś na harcerskim obozie, wie o co chodzi. Każdy, kto pod osłoną nocy zakradał się do “wrogiego” obozu, by ściągnąć z masztu flagę, kto brał udział w “chrztach”, obrzędach, rajdach, grach terenowych, zrozumie. Zrozumie, że traktowanie różnych harcerskich “głupawych” przebieranek (nawet tych “historyczno-militarystycznych”) i nie zawsze mądrych szczeniackich żartów, jako czegoś szkodliwego i zdrożnego, to co najmniej nadinterpretacja.
Dlatego mnie, w przeciwieństwie do redaktorów “Wyborczej”, nazwy zastępów z Myszkowa nie szokują: “Uje Muje Dzikie Węże z Lublińca” i “Zakon Ross Pierre z Rodu Dole” – czy to coś strasznego?. Gdy mając naście lat jeździłem na obozy, moi znajomi z harcerstwa też mieli takie głupie pomysły. I nie wyrośli na degeneratów. Ani faszystów.
Nadgorliwość gorsza od faszyzmu
I tu dochodzimy do drugiego powodu, dla którego wkurzył mnie “interwencyjny” tekst “Wyborczej”. Bo buduje proste skojarzenie, które może być szkodliwe dla harcerstwa w ogóle: harcerz-mundur-militarysta-naziol. A dodatkowo jeszcze te wszystkie uwagi o niekompetencji instruktorów, którzy dopuścili do publikacji zdjęć dzieciaków w bieliźnie. Błagam, nie przesadzajmy.
Ten ton mówienia o harcerstwie przysłania prawdziwe oblicze tej organizacji, w której wielu oddanych ludzi robi świetną robotę, nadrabiając w wychowywaniu młodego pokolenia braki, jakie ma dzisiejsza szkoła. To m.in. dzięki harcerstwu część z tych dzieciaków nie ląduje na trzepaku, tylko dowiaduje się czegoś o patriotyzmie, historii, byciu obywatelem.
I ostatnia rzecz. Częstochowska Gazeta.pl całą sprawę stara się pokazać w kontekście wojny z faszyzmem, jaką ogłosił niedawno minister Sienkiewicz. Moim zdaniem takie artykuły nie pomagają w realizacji tego słusznego skądinąd postulatu, a wręcz przeciwnie, ośmieszają go i dają do ręki prawdziwym naziolom kolejny argument za tym, że “walka z faszyzmem” jest tylko jakimś chorym wymysłem rządu i liberalnych mediów.
I jeśli motorem owej krucjaty ma być nadgorliwość realizowana właśnie poprzez takie akcje, jak tropienie faszyzmu w ZHP, to ja za taką krucjatę bardzo dziękuję. Bo jak ulał pasuje tu stare porzekadło: nadgorliwość gorsza od faszyzmu.