Nie masz co robić wieczorem? Może poimprezujesz trochę ze swoim ojcem?
Karol Białek
01 sierpnia 2013, 19:15·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 sierpnia 2013, 19:15
Jaka jest granica partnerstwa między rodzicami a dziećmi? Czy imprezując z tatą można się naprawdę dobrze bawić? O to trzeba zapytać Huberta Urbańskiego, którego ostatnio często można spotkać w centrum Warszawy na imprezach z córką i jej znajomymi.
Reklama.
Przedwczoraj pod warszawskim Planem B. jak co wieczór rozlewał się tłum dwudziestolatków sączących piwo z plastikowych kubków. Wśród nich znaleźli się też nieco starsi, może trzydziestoletni freelancerzy, którzy tylko nieznacznie odstawali od reszty. Jednak była tam także osoba, która z tłumu wyróżniała się na tyle mocno, że łapała spojrzenia wszystkich. Dość wysoki mężczyzna, około pięćdziesiątki, z bujną, siwą brodą, otoczony grupką młodzieży, która ledwie zdała maturę lub skończyła pierwszy rok studiów. Tym mężczyzną był Hubert Urbański, popularny prowadzący „Milionerów”, który wraz ze swoją najstarszą córką i jej znajomymi spędzał kolejny letni wieczór na Placu Zbawiciela.
Mamy zatem czterdziestosiedmiolatka i grupę nastolatków, którzy wspólnie imprezują. Czy to kryzys wieku średniego, próby odmłodzenia się, czy Pan Hubert ma po prostu tak świetny kontakt z córką? A może wszyscy znajomi wyjechali i nie ma z kim wyjść? Albo po odejściu drugiej żony szuka młodej dziewczyny? Nie wiadomo i sądzę, że nie ja powinienem to oceniać. Lecz jedna rzecz mocno mnie zastanowiła: jak to jest imprezować z własnym ojcem?
Przede wszystkim zastanawia mnie to, czy ktokolwiek na takiej imprezie dobrze się bawi, czy nie jest sztywno. Rodzina to zupełnie coś innego niż koledzy. Z reguły zależy nam na tym, aby rodzice mieli o nas jak najlepsze zdanie, unikamy problemów i staramy się, aby nie dowiadywali się o naszych „niegrzecznych” zachowaniach. To sprawia, że raczej nie są dobrym towarzystwem do wspólnych szaleństw, które są gwarantem udanej imprezy. Bardzo trudno jest być jednocześnie dobrym kompanem i dobrym rodzicem, a impreza to alkohol i jego dziwaczne konsekwencje, a do tego czasami tytoń, czasami coś mocniejszego. Czy dwudziestolatkowi powinien towarzyszyć przy tym tata?
Z drugiej strony fajnie jest mieć tak dobry kontakt z ojcem i takie zaufanie do niego, że chce się go ochoczo pokazywać swoim znajomym. Widocznie Hubert to „równiacha”. – Jeżeli młodzież chce imprezować ze swoimi rodzicami to zwykle świadczy to o pozytywnym kontakcie między nimi – mówi Jarek Żyliński, psycholog wychowawczy. - Jeśli rodzic ciągle chce sprawować "władzę" nad dorosłym dzieckiem, to trudno wyobrazić sobie tutaj partnerską relację. Poza tym, dwudziestolatek jest już dorosły i odpowiada za siebie. Może wyprowadzić się, wziąć ślub, założyć własny dom, zatem relacja partnerska z nim nie jest w żaden sposób rażąca.
Socjolog Marek Szopski wtóruje Jarkowi Żylińskiemu. – Weźmy pod uwagę szczególną pozycję Pana Huberta, który jest przecież celebrytą. Takie sytuacje można było na przestrzeni wieków zaobserwować, szczególnie kiedy ktoś miał do czynienia ze środowiskami aktorskimi, muzycznymi i ogólnie artystycznymi, bo w nich z reguły rodzice uczestniczyli w imprezach starszych dzieci na takich zasadach, co one. Próba traktowania dystansu między rodzicem a dzieckiem tradycyjny sposób, to dość odległy historycznie model. Nie zauważam tutaj jakiejś szczególnej niestosowności, bo jak dla mnie relacje bardziej partnerskie stały się normą i nie uwłacza to godności osoby rodzica – ocenia.
Natomiast socjolog Mikołaj Jasiński apeluje, aby pamiętać, że nadmiar jest niezdrowy. –Trzeba zwrócić uwagę na dwie kwestie – pierwszą z nich jest naturalny proces osłabiania się więzi między dzieckiem a rodzicem, który występuje w okresie dojrzewania. Kiedy staramy się złapać z dzieckiem kontakt na nowych zasadach, budowanie partnerskich relacji jest na miejscu. Jednak ważne dla dziecka jest to, żeby rodzic miał autorytet i był dla niego wsparciem – ocenia.
– Jeżeli rodzic w swoim partnerstwie jakoś nad tym panuje i ma świadomość tego, co robi, to świetnie, może nawet dzięki temu uczyć dziecko pewnych zachowań, pokazać na przykład jak można się fajnie bawić tańcząc, a nie upijając się do nieprzytomności. Jeżeli rodzic w tym „pokazywaniu” przesadzi, to wyleje dziecko z kąpielą. Poza tym, takie zachowanie rodzica czasami okazuje się być sztuczne, bo przecież jest wielu dorosłych mężczyzn udających młodzieniaszków, co jest nieprawdziwe i śmieszne, a dorosłe dzieci doskonale widzą. I wtedy nawet nie autorytet ale i cała relacja sypie się w gruzy – kończy Mikołaj Jasiński.
Natomiast ja osobiście uważam, mimo iż bardzo lubię z rodzicami spędzać czas i nigdy nie czułem i nie będę czuć obciachu, kiedy czasem idziemy razem do kina, lub wyjeżdżamy na wakacje, albo kiedy przytulam ich na oczach moich znajomych, to wciąż pamiętam, że mama i tata to nie moi koledzy. Więc ja na imprezę z nimi na pewno nie pójdę.