Lech Poznań został ukarany grzywną w wysokości 10 tysięcy euro. Za kibicowskie wlepki "Good night, left side". Co prawda, klub nie ma z nimi nic wspólnego - ani ich nie produkuje, ani nie sprzedaje, ani nie zachęca do ich kupowania, ale UEFA i tak postanowiła skarcić klub. Środowisko piłkarskie jest oburzone tą decyzją.
"To idiotyzm" - pisze krótko o decyzji UEFA portal weszlo.com, który opisuje całą, absurdalną sytuację. UEFA postanowiło ukarać Lecha Poznań grzywną 10 tysięcy euro, chociaż klub kompletnie nie ma nic wspólnego z wlepkami, na którym napisano "Good night, left side". Czyli: "dobranoc, lewico".
Sprawa bulwersuje tym bardziej, że Lech nie otrzymał szczegółowego uzasadnienia tej decyzji. UEFA wysłała do klubu tylko kilka zdań o swojej decyzji nałożenia kary. Z rozmaitych doniesień medialnych i kibicowskich forów wynika, że naklejki wśród kibiców ktoś po prostu rozprowadzał na własną rękę - ale kto, jak, kiedy, tego nie wiadomo.
Jak informuje Weszło, kara została nałożona na skutek złożenia donosu przez stowarzyszenie "Nigdy Więcej", antynazistowskiej i antyfaszystowskiej organizacji. Oczywiście, o szkodliwości naklejek i tym, czy faktycznie są one faszystowskie lub nazistowskie, można dyskutować - choć naprawdę, trudno uznać je za jakiś wyjątkowy przejaw faszyzmu. Szczególnie że, jak podkreśla Weszło, na wlepkach nie znajdowały się żadne symbole mogące sugerować taki charakter.
Najbardziej jednak bulwersujący jest fakt, że UEFA ukarała za naklejki klub, który w zasadzie nie ma z nimi nic wspólnego. UEFA nawet nie precyzuje, czy sprzedaż wlepek odbywała się w pobliżu stadionu Lecha.
Weszło opublikowało tylko fragment pisma od UEFA, w którym organizacja enigmatycznie wyjaśnia za co nałożono karę: "Za niepoprawne zachowanie kibiców, szczególnie za dystrybucję naklejek szerzących przemoc, w trakcie wyżej wspomnianego meczu".
Wynika więc z tego, że sprzedaż wlepek miała, według UEFA, odbywać się w trakcie jednego z meczy Lecha. Problem polega na tym, że sam klub nie ma z tym nic wspólnego. Trudno też oczekiwać, że ochrona będzie ścigać, nawet na stadionie, ludzi sprzedających naklejki. O tym, że ktoś musiałby oceniać, jakie naklejki podpadają pod nazizm czy faszyzm, a które nie, nawet nie wspominam. Ewidentnie jednak UEFA uważa, że klub może odpowiadać za każdą, nawet najdrobniejszą rzecz robioną przez kibiców.