
Nieoczekiwane kontrowersje wzbudziła data rozpoczęcia organizowanego w Warszawie szczytu klimatycznego ONZ. Jarosław Kaczyński zarzucił, że to prowokacja, która ma wywołać zamieszki, bo na szczyt przyjadą alterglobaliści. Z kolei prawicowi komentatorzy szukają dowodów na poparcie słów prezesa i zarzucają premierowi kłamstwo.
Zdaniem Kaczyńskiego "stuprocentową odpowiedzialność za trzymanie w ryzach, oddzielenie od polskich patriotów, którzy będą chcieli demonstrować, tych awanturniczych elementów bierze na siebie władza". -Jeżeli cokolwiek się stanie, to jest to osobista odpowiedzialność premiera, ministra spraw wewnętrznych i to odpowiedzialność nie tylko w sensie politycznym, ale być może nawet karnym - zaznaczył lider PiS. CZYTAJ WIĘCEJ
Premier przekonywał, że datę szczytu ustalono w 2008 roku i dopatrywanie się w tym jakiejkolwiek prowokacji to ocieranie się o obsesję. Jednak prawicowi dziennikarze szybko zajęli się tropieniem kulisów podejmowania decyzji o szczycie. Przytaczają depeszę PAP z grudnia 2012 r., w której mówi się o szczycie "na przełomie listopada i grudnia". Z kolei prof. Andrzej Zybertowicz, jeden z ideologów PiS przekonuje na Twitterze, że dobry zwyczaj w polityce międzynarodowej nakazuje, by nie organizować szczytów w święta państwowe. Niezależnie po której stronie leży racja wydaje się, że obie strony przyjęły za pewnik, że do zamieszek w Święto Niepodległości dojdzie.

