Słuchacze Radia Eska na facebookowym fanpage’u krytykują Szymona Majewskiego i Igę Mackiewicz, którzy od początku tygodnia zajęli poranne pasmo. Żądają powrotu poprzednich prezenterów. To nie jedyna fala niechęci, jaka popłynęła w stronę Majewskiego. Jego telewizyjny program na żywo, który miał być „tykającą bombą wiosennej ramówki TVN-u” okazał się niewypałem. Czy odbiorcy naprawdę chcą powiedzieć „temu panu już dziękujemy”?
Od początku tygodnia między 7 a 9 w Radiu Eska Szymon Majewski z Igą Mackiewicz prowadzą "Szymorning”. Wcześniej o tej porze w sześciu rozgłośniach regionalnych Eski nadawane były osobne pasma. Sporej części słuchaczy taka zmiana się nie podoba. Głos podnoszą jak zwykle na Facebooku. „Masakra i tyle, jakoś ta stacja radiowa teraz mnie nie bawi” - deklaruje jeden z użytkowników. Inny pisze: „Pierwszy raz od wielu lat zostałem zmuszony do przełączenia radia na inną stację, a to dzięki Szymonowi”.
Wielu odbiorców podkreśla, że zdecydowanie lepsi byli poprzedni prowadzący. Paweł Pawelec i Adam „Albert” Deczkowski z Eska Warszawa, czy Kinga Zdrojewska i Marcin Dworak ze śląskiego oddziału radia są teraz gospodarzami popołudniowego pasma. Użytkownicy Facebooka apelują: „Kicha... Pawelec, Albert wracajcie!”. „Pawelec, Iga i Albert to było budzenie :) a teraz usypiam w autobusie :(”.
Co się stało?
Szymona raczej nie spięły studyjne mikrofony. W końcu doświadczenie w radiowej pracy ma ogromne. Przez 14 lat pracował w Radio ZET, od 1997 roku prowadził w program Sponton, wcześniej audycje Szymoniada i Majewiada.
Na pewno znajdą się jednak tacy, którzy cieszą się z jego porażki. Karol Strasburger pewnie z satysfakcją zaciera rączki. Szymon Majewski, który kilka lat temu w swoim programie kpił z żartów prowadzącego „Familiadę”, teraz jest do niego porównywany. Jeden ze sceptyków radiowych poranków Majewskiego pisze: „Precz z Szymonem! Człowieku, nie czujesz, że Twoje żarty są gorsze od Strasbugera? Już nikogo to nie bawi!”
Można odnieść wrażenie, że sam Szymon Majewski ostatnio niezbyt dobrze bawi się w swojej pracy. Widać to w nowym programie „Szymon na żywo”, który od dwóch tygodni gości w poniedziałkowe wieczory na antenie TVN. Pierwszy odcinek programu poziomem porównywany był do największej żenady stacji w wiosennej ramówce: „Woli i Tysio na pokładzie”.
Dlaczego? „Szymon na żywo” i „Szymon Majewski Show”, który znudził się Polakom różnią się od siebie w zasadzie nazwą. Formuła jest kalką poprzednich produkcji duetu Majewski-Rooyens. Ędwarda Ąckiego zastąpił Franciszek Cuda. „Końca nie widać” bezimienne quizy dla gości programu związane z ich twórczością. Jeden ze skeczy był kopią pomysłów króla internetu - Cezika.
Szczęśliwi czasu nie liczą
Szymon Majewski po latach odważył się na bezpośredni kontakt z widzem. I to zadanie go przerosło. Zadowolony ze swoich miernych dowcipów Szymon zapomniał, że w programie na żywo zbędnej dłużyzny już się nie wytnie. Zignorował tykający szybko antenowy zegar i nie zdążył porozmawiać z Piotrem Cyrwusem, ożywionym specjalnie na potrzeby programu Rysiem z „Klanu". Jeśli miał to być kolejny dowcip, naprawdę mu się udał. Nawiązując do konwencji jednego ze swoich programów Szymon spokojnie może powiedzieć pewnej części widzów „Mamy cię!”. Szkoda tylko, że żart ten trzeba zaliczyć do kolekcji ŻDP – żenujących dowcipów prowadzącego, którą to szufladkę stworzył sam Szymon. I sam w niej się zamyka. Bo teksty Majewskiego w większości ratował dochodzący z taśmy śmiech.
Coś jeszcze? Prowadzący zaprosił do pierwszego odcinka niedosłyszącego 89-letniego aktora Emila Karewicza. Kłopotliwa cisza nie wynikała wyłącznie z tego, że jego gość nie rozumiał pytań. Majewski nie radził sobie z wieloma niezręcznymi sytuacjami, a rumieniec zawstydzenia oblał na pewno nie tylko producentów, ale i samych widzów.
„Szymon na żywo” jest więc próbą reanimacji trupa. Jak na razie bezskuteczną. Pokazują to wyniki oglądalności. Pierwszy odcinek przegrał z „M jak Miłość” i programem Tomasza Lisa, który na żywo poradził sobie lepiej. Przed telewizorami zasiadły niecałe dwa miliony widzów. Oglądalność „Szymon Majewski Show” nigdy nie spadała poniżej dwóch milionów.
Prof. dr hab. Wiesław Godzic, medioznawca kwituje, że starocia, które pojawiają się na antenie TVN widza po prostu już nie śmieszą i nikt nie chce tego oglądać. Nie wiadomo więc, dlaczego Edward Miszczak znów postawił na Szymona Majewskiego. Czyżby chciał zachować się jak konsekwentny rodzic? W końcu w kuluarach krążyły plotki, że program „Szymon Majewski Show” nie został zmieniony na "HDw3D", tylko ze względu na niską oglądalność. Twarz Majewskiego zaczęła bardziej kojarzyć się z bankiem PKO BP, niż TVN. Prowadzący został posadzony na „karnym jeżyku”, a producenci gwiazdą programu "HDw3D" zrobili Bilguuna Ariunbaatara. Jednak marnotrawny syn powrócił i obiecał poprawę. A „ojciec-dyrektor” nagrodził go nowym programem. I to na żywo! Jednak może tego pożałować. Bo widz przemoc lubi. Ale agresywnego ataku tępą bronią, czyli słabym dowcipem, już nie zniesie.
Szymon pracuje na antenie TVN od 2004 roku. To długo i trzeba ogromnej charyzmy pokroju Wojciecha Manna, by po takim czasie się nie wypalić. A kiedy w pracy zaczyna się nudzić, trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Wojciech Mann wyczuł moment. Może mógłby coś poradzić młodszemu koledze?
Z Szymonem jest też trochę jak z Dodą. W pewnym momencie zaczął wyskakiwać z lodówki. I po prostu się przejadł. Szymon Majewski za bardzo przywiązał się do swoich popisowych numerów. A zmiany są potrzebne i zwykle wychodzą na dobre. Może nie tak radykalne, jak Wolińskiego i Tyszki. Nikt nie każe zniżać się do poziomu zwierząt. Chociaż trzeba przyznać, że jeszcze niedawno Majewski był lwem scenicznym. Teraz jak struś, powinien schować głowę w piasek.
„Do kiedy Pan Szymon będzie wyciskał z siebie te miernej jakości dowcipy?”
To pytanie pada na facebookowym forum słuchaczy Eski.
Na razie na zmiany nie ma co liczyć. Kierownictwo Radia Eska w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl deklaruje, że nie będzie żadnych roszad w obsadzie prowadzących porannego pasma. - Gdybyśmy zrezygnowali z Szymona Majewskiego, byłoby to niepoważne wobec tych z naszych słuchaczy, którym spodobał się jego program - mówi Bogusław Potoniec, dyrektor programowy Grupy Radiowej Time, właściciela rozgłośni. Jednocześnie podkreśla, że niektórzy z poprzednich prezenterów prowadzili poranne pasmo w Esce nawet przez 10 lat, więc wielu słuchaczy mocno się do nich przyzwyczaiło. - Nasza społeczność internetowa jest bardzo zaangażowana, co doceniamy, biorąc pod uwagę wszystkie opinie w niej zamieszczane. Jednak krytycznych głosów o Szymonie Majewskim pojawiło się na Facebooku kilkadziesiąt, podczas gdy porannego pasma Radia Eska słucha codziennie około półtora miliona osób, a fanami ESKI na Facebooku jest ponad pół miliona użytkowników - zauważa Potoniec.
Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość. Do porannego autobusu nastawiać sobie budzik, tak „na wszelki wypadek”, gdyby Majewski znów miał uraczyć nas usypiającym żartem. A w poniedziałkowe wieczory wybrać najlepiej oglądany w tym czasie program – „M jak Miłość”. Lub, po prostu, trzymać się z dala od odbiorników.