Spór między prawicowymi i lewicowymi dziennikarzami wygląda jak walka w okopach. Mało kto ma odwagę wyjść poza utarty kanon. Robert Mazurek wyszedł - skrytykował o. Rydzyka. Teraz zbiera baty: skrytykowali go radiomaryjni publicyści, a od jego poglądów odcięła się redakcja, która wcześniej przyjęła krytyczny felieton. Prawdziwy niepokorny?
Ojciec Rydzyk kilka tygodni temu udzielił tygodnikowi "wSieci" wywiadu. Rozmowa dotyczyła między innymi konfliktu redemptorysty z "Gazetą Polską" – ksiądz ma do związanego z nią środowiska pretensje za to, że podczas marszów w obronie TV Trwam, promowało głównie siebie. Do tego nie podoba mu się, że naczelny "GP" uważa, że abp. Wielgus był współpracownikiem służb PRL.
W obronie Tomasza Sakiewicza w kolejnym numerze "wSieci" stanął Robert Mazurek, publicysta związany z kilkoma prawicowymi tytułami. W felietonie przypomniał losy TW "Grey'a", czyli właśnie abp. Wielgusa. Tekst okrasił kilkoma złośliwościami pod adresem redemptorysty z Torunia. (Oryginał tekstu dostępny: tutaj)
Burza
Artykuł stał się początkiem wielkiej prawicowej burzy. List otwarty w sprawie Mazurka wysłał do redakcji prof. Janusz Kawecki, przewodniczący zespołu wspierania Radia Maryja. Jacek Karnowski, naczelny "wSieci" przeczytał między innymi, że Mazurek użył w felietonie prześmiewczej formy, nie przygotował się do analizy tematu i "nie wypełnił zadania, jakim jest posługa myślenia, którą tak jednoznacznie scharakteryzował bł. Jan Paweł II". Zdaniem prof. Kaweckiego, publikacja Mazurka przynosi wstyd wydawcy.
W podobnym tonie sprawę postawiła też Hanna Karp, komentatorka "Naszego Dziennika". Zwróciła uwagę na to, że pismo braci Karnowskich jest niekonsekwentne, bo w numerze, w którym opublikowano felieton Mazurka, do wywiadu o. Rydzyka odniósł się też Jacek Karnowski. W zdecydowanie innym tonie.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W najnowszym numerze "wSieci" opublikowano listy oburzonych felietonem czytelników i… stanowisko samej "redakcji" (nie był pod nim podpisany nikt konkretny). "Wypowiedź naszego felietonisty wywołała też ostre dyskusje w samej redakcji, bo szacunek dla dorobku Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka, o czym Państwo zresztą doskonale wiedzą, łączy zdecydowaną większość członków naszego kolegium redakcyjnego” – można przeczytać w tygodniku.
Wsparcie
Sprawa między tygodnikiem "wSieci", a Robertem Mazurkiem poruszyła komentatorów na Twitterze. Jan Artymowski, sekretarz generalny Stronnictwa Demokratycznego ironizował, że w redakcji "wSieci" odbyła się masówka. "Ręce precz od Ojca Dyrektora – skandowano potępiając @robert_mazurek" – napisał. Grzegorz Jakubowski, bloger naTemat dodał, że gdyby Mazurek miał "odrobinę godności zachowanej z czasów 'Wprost', to za taki tekst Karnowskich by odszedł".
Za Mazurkiem wstawiła się też blogerka Kataryna: "O rany, wSieci odcięły się od Mazurka ws Wielgusa i Rydzyka po tym jak ich Rydzyk przywołał do porządku. #fejspalm" – napisała i dodała później: "Karnowski postanowił publicznie upokorzyć własnego dziennikarza za tekst w którym on miał rację. Czyli co, Wielgus nie był?".
Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN24 wysłała Mazurkowi wyrazy wsparcia.
@robert__mazurek wspieramy cie i doceniamy choć pewnie to pocałunek śmierci
Chciałam zapytać Roberta Mazurka, co sądzi o sprawie i czy zamierza reagować jakoś na stanowisko macierzystej redakcji. Dziennikarz odmówił jednak rozmowy.
Nie pierwszy raz
To nie pierwszy raz, kiedy na Mazurka sypią się gromy. Tak, jak kilka tygodni temu, kiedy przeprowadził wywiad z posłanką PO Ligią Krajewską. Mazurek zadał jej kilka pytań o hasła programowe partii, przekonując, że to obietnice PiS. Po tym, jak Krajewska je skrytykowała, Mazurek przyznał, że ją oszukał, a hasła są autorstwa Platformy. Posłanka autoryzowała wywiad, ale chciała zmienić znaczną część treści. Dziennikarz nie zgodził się na to, a na jego głowę posypały się gromy za to, że ośmieszył posłankę. Krajewska zagroziła mu nawet procesem (papiery jednak nie wpłynęły do sądu).
Mazurek spotkał się z zarzutami, że zadając Krajewskiej takie pytania, de facto zadziałał w służbie PiS. Publicysta odciął się jednak:
Wyjście z okopów
To, że z Mazurkiem nie chcą rozmawiać czołowi politycy PiS, nie dziwi. Choć Robert Mazurek jest dziennikarzem tradycyjnie kojarzonym z prawicą – był jednym z założycieli kwartalnika "Fronda", pracował w dzienniku "Życie", publikował w "Nowym Państwie", "Tygodniku Powszechnym", "Wprost", "Rzeczpospolitej", "Do Rzeczy", felietonista wychodzi czasem z okopów.
Zrobił to nie tylko w lipcu, krytykując ojca Rydzyka, ale też wcześniej, np. odnosząc się do katastrofy smoleńskiej. W felietonie dla "Rz" przywołał spotkanie z pewnym profesorem, który był święcie przekonany, że wypadek lotniczy był spowodowany faktami, o których mówił raport MAK. Profesor nie chciał nawet pomyśleć o innej wersji. Mazurek porównał go do wyznawcy specyficznej religii, po czym tej samej analogii użył na określenie zwolenników tezy o zamachu. "Przesadzam? A czy któryś z owych wierzących w zamach gotów jest pod wpływem faktów zrewidować swe stanowisko? Albo mój profesor – byłby w stanie przyznać, że to jednak Ruscy? Tak, to było pytanie retoryczne. I cokolwiek smutne" – napisał.
Wojenka wokół Mazurka rozegrała się także, kiedy ten ogłosił, że przestaje manifestować przed Pałacem Prezydenckim. Długi felieton poświęcił mu wtedy ówczesny naczelny "Wprost", Marek Kobosko. "Widać jednak z tego, że u dziennikarza ponad wszystkie przymioty liczą się dziś dwa: nie wyłazić z okopów i nie mieć wątpliwości. Jesteś albo tuskowy, albo pisowski (wersja zmodernizowana: pisuarowski)” – ocenił.
Dziś, kiedy o Mazurka trwa kolejna wojenka, trudno się z nim nie zgodzić.
Wszystkich zaniepokojonych czy będę rozmawiał również z posłami PiS informuję, że z dziką rozkoszą, lecz to nie moja wina, iż poseł Szczypińska czy Pawłowicz poszły w ślady Jarosława Kaczyńskiego i odmawiają mi wywiadu. CZYTAJ WIĘCEJ