
Sandro! Gdy tylko zobaczyłam wściekłe ujadanie na Twoim blogu, odnośnie naszego dzisiejszego tekstu, aż zamarłam i nie wierzyłam w słowa, które czytam. Takiego poziomu hipokryzji i niewdzięczności nie widziałam już dawno. Byłam pierwszą osobą w redakcji, która trafiła na ten wpis, więc po mojej rozmowie z redaktorem naczelnym zdecydowaliśmy, że napiszę o tym tekst, ale pamiętaj – nikt mi nie kazał tego robić, ani nawet nikt mi takiego tematu nie zasugerował, zatem to, co zaraz przeczytasz nie jest zbiorowym jękiem obrażalskiego zespołu dziennikarzy. Ten tekst jest kierowany do Ciebie tylko ode mnie i wyłącznie ja podpisuję się pod nim na dole.
