Endy Gęsina-Torres, dziennikarz programu "Po prostu" na trzy tygodnie wcielił się w kubańskiego uchodźcę zamkniętego w ośrodku w Białymstoku. Pokazał fatalną sytuację i pomógł ją zmienić. Teraz za swoją prowokację będzie miał proces. Każdy, kto go w nim nie poprze, straci moralne prawo do narzekania na dziennikarzy.
Dziennikarz telewizyjnego programu "Po prostu" na trzy tygodnie wcielił się w uchodźcę z Kuby. Dał się złapać policjantom, którym opowiedział historię o nielegalnym przekroczeniu granicy z Białorusią. Ci przewieźli go do zamkniętego ośrodka dla uchodźców. Endy Gęsina-Torres spędził tam trzy tygodnie.
Reportaż
Po co? Kilka tygodni wcześniej w prasie zaczęły pojawiać się artykuły dotyczące fatalnej sytuacji w ośrodku. "Gazeta Wyborcza" ujawniła treść raportu wydziału kontroli wewnętrznej Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Wnioski były druzgocące: część kadry zarządzającej miała własne klucze i nocami przychodziła do ośrodka robić osadzonym "kartkówki", funkcjonariusze prowadzili album z nielegalnie wykonanymi fotografiami uchodźców, pracownicy skarżyli się na mobbing ze strony przełożonych. Kierownictwo twierdziło, że to wszystko jest po prostu "brakiem kultury".
Endy Gęsina-Torres na własnej skórze przekonał się, jak bardzo reżim w nim panujący zbliżony jest do więziennego: przeszedł przez upokarzającą rewizję osobistą, budził się na gwizdek, korzystał z jednej, wydzielonej rolki papieru toaletowego na tydzień, spacerował przez godzinę dziennie (na więcej nie pozwalał regulamin). Zobaczył ślady po bójce ze strażnikami, która miała miejsce kilka tygodni wczeniej i poznał historię Czeczena, który z bezsilności zaszył sobie usta.
Kręcił wszystko ukrytą kamerą. Po tym, jak został zdemaskowany, zdjęcia ukazały się w reportażu:
Sąd
Dla dziennikarza to jednak nie koniec historii. Przed białostockim sądem 2 września rozpocznie się proces, w którym Gęsina-Torres oskarżony jest o składanie fałszywych zeznań, zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, którego nie było i podrobienie dokumentów. Za to ostatnie przestępstwo grozi do 5 lat więzienia.
Kiedy publikowaliśmy tę informację rano w naTemat, byłam pod wrażeniem poświęcenia Gęsiny-Torresa i jego redakcji. Po pierwsze dlatego, że sam dziennikarz zdecydował się zainwestować trzy tygodnie życia w trudny i niepopularny temat, po drugie dlatego, że Tomasz Sekielski, szef "Po prostu", na tyle czasu go wypuścił "w teren". Pomyślałam, że na tym właśnie polega misja mediów publicznych.
Tym bardziej zdziwiły mnie komentarze pod materiałem. "Mam nadzieję, że dostanie maksymalny wymiar kary". "Cel uświęca środki? Następnym razem, ktoś kogoś pobije w nocy, aby sprawdzić, czy służby reagują właściwie". "Złamał prawo. Niech jeszcze zaczną sprzedawać narkotyki, nielegalny alkohol, przyłączą się do jakiejś mafii, a później zawsze mogą powiedzieć, że rozpracowywali dla dobra społeczeństwa" – pisali niektórzy uczestnicy dyskusji.
Ośrodek
Sprawdziłam dziś, jakie skutki odniosła prowokacja Gęsiny-Torresa. Z samych tylko informacji, których udzieliła mi rzeczniczka Straży Granicznej wynika, że w ośrodku wiele zmieniło się lub w najbliższej przyszłości może zmienić na dobre. Straż Graniczna dostała na przykład pieniądze na szkolenie z języków i strażnicy od października, aż do 2015 roku będą się uczyć angielskiego, rosyjskiego, wietnamskiego, hindi, gruzińskiego. W ośrodku ma sprzątać zewnętrzna firma, a nie sami osadzeni. W najbliższej przyszłości mają zostać rozszerzone godziny spacerów, tak by w budynku nie trzeba było siedzieć przez cały dzień. Jak zapewniła mnie Agnieszka Golias, Straż Graniczna stara się nadać ośrodkowi mniej więzienny charakter. W dwóch innych ośrodkach właśnie wprowadzany jest pilotażowy program – osoby pracujące z uchodźcami, nie będą ubrane w mundury.
Witold Klaus ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, przyznał, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych szykuje zmiany w przepisach dotyczących funkcjonowania ośrodków. Klaus zapewnił mnie, że na jesieni do Białegostoku uda się wspólna kontrola MSW i Stowarzyszenia. Jej celem będzie sprawdzenie, czy wprowadzono tam obiecywane zmiany. Pełny raport będzie dostępny w internecie.
Choć więc sytuacji daleko jeszcze do ideału, reportaż Gęsiny-Torresa wpłynął istotnie na poprawę sytuacji osadzonych w ośrodku uchodźców. Stało się to, po co wszyscy (?) zostajemy dziennikarzami – długa, ciężka praca przyniosły realną zmianę. Pozostaje tylko podpisać się pod słowami blogerki Kataryny: 'dziennikarz zrobił to, od czego jest i teraz ma proces? I nie grzmimy?".
Oczekiwałabym, że w przypadku Gęsiny-Torresa całe środowisko stanie za nim murem, tak jak stanął Tomasz Sekielski. Mnie w każdym razie także można zapisać do "związku przestępczego", o którym szef "Po prostu" powiedział.
Każdy, kto dziś się nie zapisze, straci moralne prawo do tego, by w kolejnej podobnej sytuacji o brak reakcji oskarżać dziennikarzy.