Na każdym parkingu tłum chaotycznie zaparkowanych samochodów. Na ulicy długie, ciągnące się korki. W autobusie tłok, że pół szpilki nie zmieścisz. Wszystkie te sytuacje łączy jedno - wkurzony jak diabli mieszkaniec Warszawy. A to urwie lusterko, bo samochód zajechał mu drogę. A to "rzuci mięsem" czekając w korku na zielone światło. A to popchnie drugiego, bo w zatłoczonym autobusie dostał po głowie plecakiem. Statystyki wskazują, że zły mieszczuch, to agresywny mieszczuch.
- Jeden pan wybrał się na bieg po mieście. Nagle jakiś samochód, według relacji biegacza, zajechał mu złośliwie drogę. Zdenerwowany biegacz ukarał kierowcę, wyrywając mu oba lusterka - wspomina Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa Straży Miejskiej m. st. Warszawy. Każdy mieszkaniec miasta pamięta zapewne niejedno takie wydarzenie. Ktoś zawsze znajdzie powód, by wpaść w złość i zademonstrować ją, rzucając wyzwiskiem czy przekleństwem (wariant łagodny) lub przechodząc do rękoczynów (wariant ostrzejszy).
"Kopał zaparkowane samochody", "Uszkodził bez powodu 11 samochodów", "Sprawca uszkodzeń 14 samochodów zatrzymany", "Wybił szyby w wiacie na przystanku" , "Wyładował się na samochodzie" - to tylko kilka tytułów policyjnych informacji dotyczących zdarzeń uszkodzeń mienia w największych miastach Polski, w większości w stolicy. Statystyki warszawskiej Straży Miejskiej z 2010 roku pokazują, że tylko w ciągu trzech miesięcy zanotowano ponad dwa tysiące uszkodzeń mienia. Część to przejawy zwykłego wandalizmu, ale długą listę w kategorii "uszkodzenie mienia" stanowią w większości efekty miejskiej furii i agresji, która potrafi siać zniszczenia. Gdzie najczęściej?
Parking - centrum złej atmosfery
Zdarzenie sprzed kilku tygodni. Na jednym z parkingów w centrum Warszawy niesforny kierowca zaparkował samochód zastawiając wyjazd innym. Reakcja była natychmiastowa. Na szybie feralnego pojazdu jakiś niezadowolony delikwent napisał palcem, co sądzi o właścicielu samochodu (ch**).
Dziwne byłoby, gdyby tylko do niewinnego przekleństwa ograniczyła się demonstracja dezaprobaty. Z takiego założenia wyszedł najwidoczniej inny kierowca, który napis na szybie udoskonalił wyłamaną wycieraczką. - Wyrywanie wycieraczek i lusterek to bardzo popularny przykład rozładowywania agresji na ulicach. Według naszych danych sprawcami są najczęściej osoby w wieku 18-30 lat - mówi Monika Niżniak.
Nie drażnić przechodnia!
Jeśli ktoś zostawi samochód na wyjeździe z parkingu, albo nie daj Boże zaparkuje na chodniku, może być pewien, że prędzej czy później odjedzie z niekompletnym wyposażeniem swojej maszyny.
Jak się okazuje, agresywny jest nie tylko ten, który niszczy mienie, ale też jego posiadacz. - Parkowanie na chodniku jest zachowaniem agresywnym. Przechodzień wyrywający wycieraczki i piszący na takim samochodzie wulgarne słowo, zastosował odwet, który również jest zachowaniem agresywnym. Prawidłowym zachowaniem w takiej sytuacji jest to prospołeczne. Przechodzień mógł złożyć doniesienie na policję lub poczekać na kierowcę i zwrócić mu uwagę - mówi nam dr Jacek Morawski z Instytutu Amity, specjalizującego się w nauczaniu innych niż agresywne zachowań. Założenie, że przechodzień poczeka na kierowcę i delikatnie zwróci mu uwagę jest szlachetne, ale niestety utopijne. Słowem - nie zdarza się nigdy.
Autobus - walka o przetrwanie
"Uważaj pan z tym plecakiem", "Przesuń się człowieku" - to już hasła rodem ze środków komunikacji miejskiej. Metro, tramwaj, autobus - bez różnicy. Wszędzie znajdzie się ktoś, kto dostał kuksańca, komu niewygodnie i ciasno. Ciasnota plus pasażer z dużą torbą lub plecakiem to gotowy przepis na awanturę. - Sama byłam świadkiem sytuacji, kiedy między dwoma mężczyznami w wieku 30-35 lat doszło do agresywnej kłótni. Nie brakowało wulgaryzmów, gróźb i ostrzeżeń przed telefonem na policję. Było to absurdalne tym bardziej, że wszystko zaczęło się od szturchnięcia plecakiem - przypomina sobie Monika Niżniak ze Straży Miejskiej.
Kibicu, strzeż się! Terminal Etiuda wraca na Okęcie
Dlaczego właściwie na potrącenie plecakiem niektórzy reagują tak, jakby ktoś wymierzył im cios w twarz, albo co najmniej opluł? Według Jacka Morawskiego taka reakcja spowodowana jest tym, że nawet delikatne popchnięcie traktowane jest w kategoriach wyzwania, rękawicy rzuconej przeciwnikowi. - Odpowiadanie agresywnym zachowaniem na agresywne zachowanie jest pozostałością myślenia w kategoriach honorowych. Jeśli ktoś nas potrąci, automatycznie podejmujemy pojedynek - zauważa Morawski.
Spokojni na wsi, agresywni w miastach
Ktoś może powiedzieć: agresywni są wszyscy, nie tylko mieszczuchy. Ekspert z Instytutu Amity zwraca uwagę, że zdenerwowanie przeradzające się w werbalny atak jednak częściej występuje w miastach. - Jest naukowo udowodnione, że im więcej ludzi na mniejszej przestrzeni, tym więcej zachowań agresywnych - twierdzi. W Warszawie takich zachowań jest sporo, mimo, że pod względem gęstości zaludnienia ustępuje większości zachodnioeuropejskich stolic. - Nie ulega wątpliwości, że zwiększenie liczby ludzi i samochodów w największych miastach, potęguje agresję - dodaje Morawski.
Mieszkańców miasta denerwuje ciasnota, mnogość samochodów i bezmyślnych kierowców, którzy mogą przyprawić o gwałtowny skok ciśnienia. Od złości do agresji droga jest krótka. Pytanie, czy mieszczuch taką drogę powinien za każdym razem wybierać. Z dwojga złego lepiej zaspokoić się "ch****" wymalowanym na szybie cudzego samochodu, niż wyłamaną wycieraczką.
Narasta miejska agresja do źle zaparkowanych samochodów. Jest ich za dużo. Deweloperzy budują budynki mieszkalne ale zazwyczaj nie myślą o tym gdzie będą parkowali Ci mieszkańcy. Przy blokach budowane są małe parkingi które są zajmowane przez mieszkańców z jednego piętra lub przez sąsiadów z wcześniej wybudowanych bloków oraz osób które korzystają z lokali usługowych zlokalizowanych na parterze budynków.