
"Kiedy ktoś mnie fotografuje na ulicy odczuwam to jako gwałt na mojej osobie. (…) Czuje się, jakby ktoś wsadził mi rękę do majtek i czegoś tam szukał" – mówi w rozmowie z "Newsweekiem" Maciej Stuhr. Aktor narzeka, że portale plotkarskie i tabloidy zatruwają mu życie pisząc o problemach małżeńskich, grzebiąc w prywatności. "Najgorsze jest to, że obserwuję u siebie narodziny nienawiści. Ja tych ludzi po prostu nienawidzę. Tych, przez których płacze moja córka" – przyznaje.
Jak mówi, nie może pogodzić się z tym, jak przeżywa to jego 13-letnia córka: "Prosimy ją, żeby tego wszystkiego nie czytała, ale i tak coś do niej dociera. Dzisiaj dzwoniła z obozu, mówiąc, że przeczytała ostatni numer 'Party' i płakała. A wcześniej jakieś hieny podszywały się na Facebooku pod jej przyjaciół i wypytywały o wszystko. I ona im się spowiadała. Nie mówiąc już o tym, że ciągle chodzą za nią paparazzi".
Ludzie nie mają prawa wiedzieć, co dzieje się w moim życiu. Osoby publiczne mają prawo do prywatności, a to, że ktoś jest królem ,nie oznacza, że inni mogą patrzeć jak on sobie w kiblu podciera tyłek. (…) Jestem aktorem, dobrym aktorem. Uwielbiam się spotykać z ludźmi, opowiadam o sobie w wywiadach, mówię, co myślę o świecie, piszę felietony, a kiedy wychodzę na estradę, mówię własnym tekstem. Ale moje życie prywatne zawsze było tylko moje. Nigdy nie zrobiliśmy sobie z żoną żadnej wspólnej sesji, nie pojechaliśmy na wakacje na Barbados z tą czy inną redakcją.
Aktor przyznaje, że czuje nienawiść do ludzi, którzy zarabiają na plotkach i sensacyjnych informacjach. Zapowiada, że póki co będzie walczył o powstrzymywanie publikacji na swój temat, ale nie wyklucza też procesów sądowych.
Osoby publiczne, które zapragnęły poinformować społeczeństwo o swoich podbojach miłosnych czy czymkolwiek innym, nieodwracalnie zmieniły naszą rzeczywistość. Ale będę głośno krzyczał, że nie wszyscy chcą w tym serialu uczestniczyć. Ja nie chcę. Proszę mi dać święty spokój, mam do niego prawo.
Źródło: "Newsweek"

