Nigdy nie mieli styczności z innymi ludźmi ani z cywilizacją. Kawahiva, jedno z ostatnich naprawdę dzikich plemion, wreszcie zostało sfilmowane. Ale o samym plemieniu wciąż nie wiadomo wiele – rząd Brazylii robi bowiem, co może, by tego ostatniego, dzikiego plemienia nie niepokoiła nasza cywilizacja.
Plemię Kawahiva, prawdopodobnie ostatni, naprawdę "dzicy" ludzie na świecie, zostali sfilmowani po raz pierwszy. Jak piszą brazylijskie media, film został stworzony przez pracownika rządu Brazylii. Oczywiście, pracownik ukrywał się przed członkami plemienia – tamtejsze władze robią bowiem wszystko, by nikt i nic nie zakłóciło życia ostatniego wolnego od cywilizacji plemienia.
Na filmie widać, teoretycznie, niewiele, ale brazylijska prasa dość szeroko opisuje materiał. Członkowie plemienia prawdopodobnie szukali miejsca, w którym mogliby stworzyć obóz dla rodziny – by miała w nocy gdzie się schronić, podczas gdy mężczyźni udadzą się na polowanie. Jedno z dzieci, na plecach matki, zauważa zresztą kamerę wśród drzew i... płacze. Widać wówczas, że cała grupa szybko ucieka z miejsca "spotkania z wrogiem".
Opisywane plemię Kawahiva to jedno z około stu, które najprawdopodobniej nie miały jeszcze styczności z innymi ludźmi. Ponad 80 proc. z tych plemion żyje właśnie w Amazonii, na styku Brazylii i Peru. Niestety, ich liczebność szybko spada – członków Kawahiva zostało, wedle szacunków, już tylko około 50.
To pierwszy raz, kiedy ci ludzie zostali sfilmowani z tak bliskiej odległości – ale nie pierwszy, gdy zostali sfilmowani w ogóle. Wcześniej bowiem materiał o nich zrobiło BBC. Dzicy strzelali wówczas z łuków do samolotu. Według badaczy, dla takiego ludu latająca maszyna to najprawdopodobniej coś pomiędzy potworem i przerażającym bóstwem. Jak podkreślono w materiale BBC, niewiele wiadomo o ich życiu, zwyczajach czy języku. Plemiona takie żyją głównie z polowań. Niektóre, jak Kawahiva, przemieszczają się z miejsca na miejsce, inne osiedlają się na stałe.
Autorzy filmu zaznaczali, że przetrwanie takich plemion nie zależy od nich samych – a od nas, naszego sumienia i dbałości o planetę. Powinniśmy o nich dbać, bo jak określili to dziennikarze BBC, Kawahiva i im podobni to ostatni naprawdę wolni ludzie na świecie. Rządy m.in. Brazylii i Peru mają tego świadomość – dlatego starają się chronić te plemiona, jak tylko mogą.
Niestety, poszukiwacze złota, gangi narkotykowe czy drwale coraz częściej zapuszczają się w rejony, gdzie są rezerwaty dla dzikich plemion. Brazylijska agencja ds. tubylców, która zajmuje się ochroną takich grup, jest tym bardzo zaniepokojona, bo nagły kontakt dzikich z normalnymi ludźmi mógłby poważnie zaszkodzić istnieniu tych pierwszych.
W Peru ten problem jest nawet jeszcze większy – tam władze muszą utrzymywać turystów z dala od wolnych plemion. Ich członkowie zaczęli bowiem pojawiać się tam, gdzie już docierają turyści. Doszło nawet do tego, że członkowie plemienia Mascho-Piro atakowali ludzi, z którymi mieli kontakt. I były to ataki skuteczne – strażnik leśny, który został postrzelony z łuku, po ataku był w bardzo złym stanie. Naukowcy przypisują te zachowania zwykłemu strachowi. Szczególnie, że plemię Mascho-Piro było narażone na kontakt m.in. z drwalami oraz nisko latającymi samolotami i helikopterami, które pracują dla koncernów paliwowych.
To właśnie drwale jako pierwsi zobaczyli plemię Kawahivi – w 1999 roku. To właśnie wtedy też na terenach stanu Mato Grosso stworzono dla nich specjalny rezerwat. Kawahivi nie jest jedyne, bo według szacunków w całej Amazonii mogą żyć nawet dwa tysiące Indian, którzy jeszcze nie mieli żadnego kontaktu z innymi cywilizacjami. Do tej pory brazylijskie władze potwierdziły, że na pewno istnieje ok. 200 takich dzikich osób, którzy nie miały kontaktu z cywilizacją.