
Prawo i Sprawiedliwość od wielu tygodni wyraźnie wygrywa kolejne sondaże, więc Jarosław Kaczyński może coraz śmielej myśleć o tworzeniu własnego rządu. Rysujący się na horyzoncie sukces PiS już martwi Lecha Wałęsę, który uważa, że powrót Kaczyńskiego na fotel premiera oznaczałby "wojnę domową". – Słuchajcie Wałęsy. Przecież zacznie znów zamykać, odgrywać się. Przecież to jest taki charakter. I w związku z tym to się nie może inaczej skończyć. (…). Ja pani mówiłem, że po wybraniu Kaczyńskiego będziemy mieli Egipt – oświadczył były prezydent na antenie Radia Gdańsk.
Ja wiem, że znów stracę punkty. Na dzisiaj nie mamy lepszego. I długo, długo nie widzę, aby mógł być ktoś lepszy. W trudnych warunkach każdy inny by się wyłożył, nawet psychicznie nie wytrzymał. Kiedy na niego lecą słuszne i niesłuszne obciążenia, to współczuć mu. CZYTAJ WIĘCEJ
Wałęsa zastrzegł jednocześnie, że choć bardzo nie chce, by PiS odzyskało władzę, to "nie byłby w stanie przeżyć" koalicji PO-SLD, jakkolwiek "wyjątkowo szanuje Millera". – Lubię ludzi zdecydowanych, ale pod kontrolą – zaznaczył były prezydent. Przedmiotem jego krytycznych uwag stała się także zaplanowana na wrzesień akcja protestacyjna "Solidarności", w ramach której zostaną zorganizowane manifestacje w Warszawie. Zdaniem Wałęsy konflikty społeczne należy rozwiązywać przy urnach wyborczych, a nie na ulicy.
Umówmy się, czy dzisiaj rozmawiamy na kamienie, czy kartką wyborczą? To jest pierwsze pytanie. Dla mnie to jest hańba, kiedy każdy może być prezydentem, bo ja byłem, każdy może być posłem, tylko potrzeba, żeby go wybrali. A my bierzemy się za kamienie? Gdzie są szkoły, uczelnie? CZYTAJ WIĘCEJ
Czytaj także:
źródło: Radio Gdańsk

