Tanie piwo jest dobre, bo jest dobre i tanie? Taka zasada pewnie przyświeca wielu konsumentom, bo sprzedaż dyskontowych piw rośnie. Browary za 1,50 zł szturmują półki polskich sklepów. Zachęcają ceną, ale już nie jakością. Nie znaczy to jednak, że nie można trafić na prawdziwe perełki. Można, ale nie jest łatwo. Dlatego rozprawiamy się ze wszystkimi mitami na temat tanich browarów.
Damian Muszyński, bloger naTemat, który otwarcie opowiada o uzależnieniu od alkoholu, stwierdził ostatnio w wywiadzie dla "Newsweeka", że alkoholicy w Polsce upijają się głównie tanimi piwami. On sam dawniej pił piwa drogie, ale wygląda na to, że ma rację. Sprzedaż browarów za 1,50 zł z dyskontu rośnie. W tym przypadku cena ma znaczenie, po tak tanie piwo nie sięgnie żaden piwosz.
Już w marcu 2012 wiadomo było, że tanie browary sprzedają coraz więcej swoich puszek. Piwa sprzedawane w dyskontach miały wtedy udział w rynku na poziomie 7-7,5 proc. To więcej, niż wszystkie browary spoza "wielkiej trójki" (Kompania Piwowarska, Grupa Żywiec, Heineken) razem wzięte. Te trzy firmy zdominowały rynek piwa w Polsce, ale sklepy takie jak Tesco czy Biedronka starają się uszczknąć coś dla siebie z tej branży – i idzie im coraz lepiej.
Wątpliwe jednak, by piwkiem za złoty pięćdziesiąt raczyli się prawdziwi piwosze. Jest ono bowiem gorsze w smaku i słabsze, a co za tym idzie – trzeba go wypić więcej, żeby się porządnie upić. Oto kilka rzeczy o tanich browarach, które powinieneś wiedzieć, zanim po nie sięgniesz. Informacje konsultowaliśmy z przedstawicielami Kompanii Piwowarskiej oraz Dariuszem Rejmusem, dyrektorem ds. handlowych Browaru Amber – jednego z niewielu, które produkują piwo w "tradycyjny" sposób.
1. Z czego produkuje się tani browar i czy dosypuje się do niego proszku?
Jak mówi nam Wojciech Mrugalski z Kompanii Piwowarskiej, nie. Jego zdaniem, większość wyrobów polskich piwowarów to całkiem dobre produkty. – Między bajki można wsadzić opowieści o dodawaniu spirytusu, żółci bydlęcej, robieniu piwa z proszku. To są niestworzone historie – podkreśla Mrugalski. Tyczy się to zresztą nie tylko tanich piw, ale wszystkich naszych browarów.
2. Czy tanie piwa produkują te same firmy, co znane wszystkim browary?
Nie. Jak informuje nas Kompania Piwowarska, ona sama – jako jeden z trzech największych producentów piw w Polsce – nie produkuje browarów dla dyskontów. – Na zlecenie tych sieci piwo produkują najczęściej mniejsi producenci – zaznacza Wojciech Mrugalski z KP.
3. Dlaczego tanie piwo jest takie tanie? [biznesowo]
Producenci piwa mogą ciąć cenę w zasadzie na wszystkim – od jakości surowców potrzebnych do produkcji, przez płace pracowników, do takich szczegółów, jak rodzaj etykiety czy decyzja: butelka lub puszka. Oczywiście, w puszkach jest taniej, choć tanie piwa można znaleźć też w szklanych butelkach.
Druga ważna rzecz, na której oszczędzają producenci tanich piw, to proces dystrybucji – producent podpisuje umowę z konkretną siecią sklepów i pomija w ten sposób wszelkie kwestie dotyczące transportu, pomija pośredników i tak dalej.
Liczy się również skala produkcji – wiadomo bowiem, że im więcej do produkcji zamawiamy np. surowca, tym taniej możemy go dostać. Warto przy tym podkreślić, że tanie piwa zazwyczaj nie są markowe, więc nie płacimy za logo ani międzynarodową firmę. Nie liczą się też koszty marketingu – bo nikt nie reklamuje takich piw w telewizji i tak dalej. Firmy, które mają rozdmuchany marketing, muszą za to doliczać, dyskonty nie mają tego problemu.
4. Dlaczego tanie piwo jest takie tanie? [jakość]
Jak jednak mówi nam Dariusz Rejmus z browaru Amber, w przypadku najtańszych piw producenci muszą oszczędzać na jakości. Podobnie twierdzi Wojciech Mrugalski z KP. – Trudno sobie wyobrazić, by produkcja najtańszych piw hipermarketowych odbywała się bez kompromisów jakościowych – ocenia Mrugalski.
Jak więc producenci piwa mogą ciąć na jakości?
Zamiast słodu jęczmiennego używają np. grysika kukurydzianego i innych substancji "niesłodowych". Jak podkreśla Dariusz Rejmus, szanujący siebie i klientów producenci piwa stosują tylko słód, a nie jego zamienniki. Dyrektor z browaru Amber zaznacza, że słód jest najważniejszym i w zasadzie najdroższym surowcem przy produkcji piwa – i jeśli chcemy "ciąć" na cenie, to niewątpliwie słód jęczmienny czymś zamienimy. Oczywiście kosztem jakości. Chmiel – wbrew powszechnemu przekonaniu – nie ma aż tak dużego wpływu na jakość piwa i jego cenę. Jak określa to Rejmus, jest to bardziej "przyprawa do piwa".
Oszczędzać można też na metodach produkcji. Na przykład Amber "tradycyjnie" warzy browary, zaś większość firm stosuje metodę high gravity. Oznacza to tyle, że browary o różnej mocy tworzy się rozcieńczając ekstrakt wodą – w różnym stopniu, w zależności od mocy. Tradycyjne browary zaś warzą każde piwo oddzielnie.
Tradycyjnie też piwo powinno "leżakować": od 2 do 4 tygodni. Na to jednak nie każdego stać – bo magazyny do leżakowania też sporo kosztują. Musi się w nich utrzymywać odpowiednia temperatura i inne parametry. Koncerny więc, by przyspieszyć proces, używają po prostu chemii. Jak mówi nam Wojciech Mrugalski z Kompanii: – Prawdą jest, że niektórzy producenci przyspieszają proces warzenia piwa poprzez użycie enzymów.
Ostatecznie taka metoda jest tańsza, bo nie trzeba do tego specjalnego magazynu, a piwa nie czekają na sprzedaż po dwa tygodnie – po pięciu dniach trafiają już do sklepów.
Kolejna rzecz to zawartość ekstraktu słodowego w piwie. W tanich browarach oszczędza się na zawartości ekstraktu, bo im go więcej, tym wyższy podatek musi płacić producent. – Piwo o wyższym poziomie ekstraktu będzie po prostu pełniejsze, smaczniejsze – przekonuje Dariusz Rejmus z browaru Amber.
Wraz z zawartością ekstraktu idzie też moc piwa – im mniej ekstraktu, tym piwo słabsze. Choć nie jest tak, że to sztywna zasada: mało ekstraktu, mała moc. Podczas procesu fermentacji można bowiem używać odpowiednich enzymów, które zwiększą zawartość alkoholu. Niemniej, warto pamiętać, że na wielu piwach – nie tylko tanich – nie ma w ogóle informacji o zawartości ekstraktu. To powinno budzić nasze podejrzenia co do jakości takiego "trunku".
5. Czy to znaczy, że tanie piwo jest gorsze niż zwykłe piwo?
Zazwyczaj – tak. To znaczy, możemy nie odczuć różnicy w mocy, ale już w smaku – jak najbardziej. Trzeba pamiętać, że jeśli na etykiecie nie ma informacji o zawartości ekstraktu, to można śmiało podejrzewać, że jego zawartość jest znikoma, a zamiast słodu do produkcji użyto np. grysiku kukurydzianego.
Niemniej, tanie piwa mają swoich fanów. I niektóre mogą smakować tak samo dobrze, co i "normalne" browary. Jak mówi nam Bartek, autor znanego wśród piwoszy bloga Mój Kufelek, ze smakiem tanich piw bywa różnie. – Mój "grillowy hit sezonu" Argus Maestic. Moim zdaniem smakuje lepiej niż większość polskich euro-lagerów z wielkich browarów, a w promocji można kupić go za niecałe 2 złote – chwali Bartek.
Jak jednak zaznacza, można się też mocno rozczarować. – Pamiętam jedno z marketowych piw, którego zapach, a właściwie smród starej szmaty zniechęcał tak, że cała puszka poszła do zlewu – wspomina nasz rozmówca. Podkreśla przy tym, że eksperymentować z piwami warto, bo inaczej jest... po prostu nudno. I tylko my musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: ile razy jesteśmy skłonni wyrzucić "stare szmaty" do zlewu, zanim trafimy na tanią, piwną perełkę.