Egipt stoi w ogniu, a polska dyplomacja odradza podróże do tego kraju. Tych rad nikt nad Wisłą jednak nie słucha. Turyści naiwnie mówią: "Liczymy, że jak będzie naprawdę źle, to rząd polski stanie na wysokości zdania i nas bezpiecznie stamtąd przetransportuje". Jedni lecą nad Nil, bo nie mają ubezpieczenia i straciliby tysiące wpłacone na wycieczkę. Biura podróży wycieczek bowiem nie odwołują. Inni za cenę last minute chcą uprawiać wojenną turystykę, która zwykle kosztuje krocie. Ekspert przekonuje, że wbrew pozorom... to dowód zaufania wobec państwa.
Choć wokół wydarzeń w Egipcie narosło wiele mitów, które we wczorajszym tekście obala Michał Gąsior, jedno jest faktem – ten kraj płonie. Szczególnie na północy, ale większość państw na świecie ostrzega dziś swoich obywateli, że niebezpiecznie robi się także w odległych od Kairu turystycznych rajach. 16 sierpnia także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało Egiptowi rekomendację "nie podróżuj".
Tych słów nikt jednak nie słucha. Słowiańska fantazja każe nam pakować walizki i bez żadnych obaw lecieć do kurortów wokół których toczy się praktycznie wojna domowa. Niektórzy nieco obaw o swoje bezpieczeństwo mają, ale twierdzą, że... to nie ich problem.
W sieci hitem staje się fragment "Wiadomości" TVP, w którym młoda kobieta zaczepiona na lotnisku przed wylotem do Egiptu przekonuje, że jej bezpieczeństwo to tylko i wyłącznie problem państwa. – Liczymy, że jak będzie naprawdę źle, to rząd polski stanie na wysokości zdania i nas bezpiecznie stamtąd przetransportuje – mówi bez cienia zażenowania.
Turyści lecący na wczasy do Egiptu liczą na rząd
Zamiast samemu zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Facebook.com/wyspa.zielona
Polaku, jest źle!
Proszę pani, rząd właśnie mówi pani, że jest naprawdę źle! Tego typu wołań o zdrowy rozsądek jest jednak równie wiele, co zajętych miejsc w czarterach do Egiptu. Wszystkie porty lotnicze, z których Polacy zwykle wylatują na wczasy pod piramidami potwierdzają, że ruch się nie zmienia. Sharm el-Sheikh, czy Hurghada to tradycyjne miejsce wypoczynku naszego narodu i nikt nie zamierza z tego zrezygnować. Wielu podkreśla, że zmienić wakacyjnych planów też nie może. Bo wycieczka do ciepłych krajów pochłonęła wszystkie oszczędności, a biuro podróży jej nie odwołało. Wolą więc zaryzykować, niż odpuścić kilka tysięcy złotych.
Trzeba się było ubezpieczyć
Choć wcale tak ryzykować nie musieli. Od lat biura podróży mają obowiązek przy podpisaniu umowy na wycieczkę oferować również ubezpieczenie od rezygnacji z niej. Większość klientów nadwiślańskich touroperatorów szybko jednak za taką możliwość dziękuje. Skoro nie jest to obowiązkowe, po co tracić dodatkowe kilkaset złotych? No właśnie po to, by na wczasy nie lecieć za wszelką cenę. W miejsce, które akurat ogarnęła wojna, gdzie przed chwilą przeszło tsunami lub inny kataklizm. A także wtedy, gdy przed wakacjami lub w ich trakcie rozchorujemy się, czy mamy wypadek. Każda sytuacja zmuszająca do rezygnacji z umowy zmusza bowiem do poniesienia kosztów. Biura zwracają zaledwie kilkaset złotych z wpłaconych im tysięcy. Kto jednak wykupił polisę, ten stracone pieniądze odzyska w towarzystwie ubezpieczeniowym.
Część rodaków, którzy właśnie wybierają się do pogrążonego w ogniu Egiptu być może liczy jednak, że wczasy spokojnie przeżyje, a później uda się pójść w ślady zaradnych Włochów, którzy ostrzeżeń również długo nie słuchali, a teraz stali się więźniami w egipskich hotelach. MSZ w Rzymie wydał podróżom do Egiptu identyczną rekomendację tego samego dnia, co minister Radosław Sikorski w Polsce. Według stowarzyszenia konsumentów Codacons, stało się to jednak zbyt późno. I Włosi, którzy do Egiptu właśnie wylecieli, tkwiąc uwięzieni w kurorcie zabijają nudę konstruując pozew przeciwko włoskiemu MSZ. Chcą odszkodowania za zbyt późne poinformowanie ich, że w Kraju Faraonów jest niebezpiecznie. Przecież większość z nich czyta tylko komunikaty resortu dyplomacji, a nie ogląda telewizji...
Czujemy się zbyt bezpiecznie?
Polscy turyści wydają się więc dla rządu łaskawi. Oczekują tylko, że ktoś ich szybko i bez problemu wyciągnie, jeśli piekło rozpęta się także nad ich ulubionym basenem. Psycholog społeczny, dr Leszek Mellibruda mówi mi jednak, że państwo powinno być z tego... zadowolone. – To jest bowiem nie tylko przejaw postawy roszczeniowej. To także dowód zaufania do działań państwa. Radosławowi Sikorskiemu udało się w ostatnich latach stworzyć poczucie bezpieczeństwa. Przekonanie, że obywatela polskiego uda się wyciągnąć z każdego miejsca na świecie. Nawet bardzo niebezpiecznego. Wcześniej tego nie było - ocenia.
Wojna last minute
Mój rozmówca nie wierzy zresztą, że Polaków do Egiptu ciągnie tylko zwykła niefrasobliwość. Zdaniem dr. Mellibrudy, w turystach znad Wisły obudził się także syndrom poszukiwaczy wrażeń. – Nas tam ciągnie, bo to jest małe wojenne reality show. Wielu jedzie tam z - często podświadomą - nadzieją, że zobaczy jak wygląda strzelanina, czy śmierć na żywo. Nie przyznają się jednak do tego otwarcie, ponieważ boją się, że ktoś oceni, że są psychopatami, albo sadystami. Chcą przeżyć to, co oglądają w telewizji. Takie mamy czasy – ocenia psycholog.
Normalnie wojenna turystyka kosztuje krocie. Trzeba zorganizować podróż, wykupić horrendalnie drogie ubezpieczenie, a w niektórych państwach podpisać zobowiązanie, że rozumie się, iż w razie problemów dyplomacja może okazać się bezradna. To nie jest zabawa dla każdego. Teraz tymczasem można taką wyprawę kupić w cenie najtańszego last minute. A jeśli coś pójdzie nie tak, nie wybulić z własnego portfela, a liczyć, że "państwo polskie stanie na wysokości zadania". Kto za to zapłaci? Ja, pani, pan...
o sytuacji w Egipcie i podróżach Polaków do tego kraju
W związku z sytuacją bezpieczeństwa w Egipcie i możliwością wystąpienia realnych zagrożeń dla bezpieczeństwa obywateli polskich, Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróże do Egiptu. Obywatele polscy przebywający w tym kraju powinni zachować szczególną ostrożność i ograniczyć poruszanie się do bezpośredniego sąsiedztwa swoich hoteli, domów i miejsc pracy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaleca w szczególności unikanie miejsc publicznych: bazarów, muzeów, centrów handlowych. CZYTAJ WIĘCEJ
Od kilku dni z rosnącym zdziwieniem oglądam materiały w TV na temat wakacji w Egipcie. Mimo kolejnych ostrzeżeń MSZ oraz obrazów pokazujących dramatyczne sceny zawsze towarzyszy im wypowiedź zachwyconych turystów tłumaczących, że w sumie wszystko jest ok. CZYTAJ WIĘCEJ