
Inspektorzy ONZ udali się na miejsce ataku, w którym miało dojść do użycia gazu bojowego. Sześc samochodów, w których znajdowali się pracownicy ONZ zostało ostrzelanych przez snajperów.
REKLAMA
Inspektorzy ONZ ds. broni chemicznej po południu wyruszyli na przedmieścia Damaszku – w miejsce, w którym doszło do prawdopodobnego użycia gazów bojowych. Mieli tam pobrać próbki, które pozwolą potwierdzić lub wykluczyć, czy faktycznie doszło do użycia broni chemicznej przez syryjskie siły rządowe.
W drodze na miejsce domniemanego ataku chemicznego do sześciu samochodów inspektorów ONZ zaczęli strzelać snajperzy, którzy uszkodzili całkowicie jedno z aut. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Inspektorzy ONZ dopiero w niedzielę otrzymali zgodę od syryjskich władz na przebadanie skażonego terenu. Rosja i Chiny (popierają reżim syryjski) dość długo zastanawiały się czy zezwolić niezależnej komisji na rozpoczęcie badań. Zdaniem przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, jest już za późno, aby cokolwiek stwierdzić. Fakt, że Baszar al-Assad opóźniał rozpoczęcie badań ma ich zdaniem potwierdzić, że faktycznie doszło do użycia broni chemicznej. Prezydent Syrii od początku nie przyznaje się do ataku chemicznego ze strony rządzących. Całą winę zrzuca zaś na rebeliantów.
Pomimo niesprzyjających warunków inspektorzy ONZ dotarli do miejsca zeszłotygodniowego ataku. Po pobraniu kilku próbek i rozmowie ze świadkami zdarzenia bezpiecznie wrócili do hotelu w Damaszku..
źródło: Huffingtonpost