Przeżyję ten trening? – zapytałem. – Postaram się, aby nikt go nie przeżył – odpowiedział z uśmiechem główny trener Boot Camp Polska Piotr Tartanus. Dzień po ćwiczeniach rodem z amerykańskiej armii ledwo siedzę, ale za to wreszcie czuję, że żyję. – Na treningu potrafimy dojść do 1000 kalorii podczas godziny, to jest naprawdę potężna praca – stwierdza Tartanus. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Kilka dni temu przeczytałem w internecie, że jest w Polsce grupa ludzi, która wspólnie ćwiczy, wzorując się na amerykańskiej armii. Przed moimi oczami od razu pojawiły się zasieki, czołgający się po błocie żołnierze i ludzie przerzucający opony od ciągników. Okazało się, że trening Boot Camp wygląda zupełnie inaczej niż sądziłem, co nie oznacza, "łatwiej".
Skąd Boot Camp w Polsce? –Wzięło się to oczywiście z armii amerykańskiej. Były to kondycyjne obozy przetrwania dla rekrutów, którzy musieli przez nie przejść, aby dostać się dalej. Ta forma treningu została wyniesiona do cywila i jest bardzo, bardzo popularna na Zachodzie. Przykładowo w Holandii, w jednej firmie, która zajmuje się Boot Campem, tylko w ostatnim tygodniu odbywało się 270 treningów – mówi Piotr Tartanus, założyciel Boot Camp Polska.
Postanowiłem wybrać się na taki trening, aby zobaczyć na własne oczy, jak to wygląda i przede wszystkim, czy osoba siedząca na co dzień przed komputerem ma szanse go przetrwać. Piotr napisał mi jedynie w mailu, żebym zabrał sportowy strój. A co do samego wywiadu stwierdził, że lepiej zrobić go po treningu, na endorfinach. Poszedłem na to.
Gdy pojawiłem się na polance na warszawskim Polu Mokotowskim, zobaczyłem nie "żołnierzy", jak sądziłem na początku, a niemalże grupę przyjaciół. Wszyscy byli radośni, witali się jak starzy znajomi. Piotr podszedł do mnie i powiedział – Tak jest zawsze. Gdy już nie mają siły gadać, to wiem, że wreszcie zaczynają ćwiczyć. Zresztą zaraz zobaczysz – stwierdził. Chwilę później zobaczyłem, usłyszałem i poczułem, co miał na myśli.
– Pierwsze trzy treningi na pewno są męczące. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby robić pompki, czy tak dużą ilość brzuszków i przysiadów. Ale zapewniam, że wystarczą trzy spotkania i człowiek się tak wzmacnia, że spokojnie wytrzymuje każdy następny – zapewnia główny trener Boot Camp.
Rozgrzewka
Zaczęło się niewinnie, lajtowo wręcz. Po krótkim przemówieniu trenera, łapiemy się za ręce i biegamy po trawie. Kilka prostych ćwiczeń i okazuje się, że słowa trenera: "za chwilę zobaczysz, jakie masz braki" sprawdzą się już po pierwszych pierwszych minutach. Pozornie banalne ćwiczenia pokazują, że problemem okazuje się być nawet koordynacja ruchów, co widać na kompromitującym filmie poniżej. Warto zwrócić uwagę na celne rady trenera...
– Im gorzej ci pójdzie i im mocniej poczujesz, że jesteś w kiepskiej kondycji, tym bardziej wjeżdża ci to na ambicję. Dostrzegasz swoje braki i tym bardziej do nas wracasz – przekonuje Piotr
Chwilę później przeszliśmy do parteru. Tam grupowe ćwiczenia też wymagały pewnej koordynacji, aby nie doszło do... kolizji. Jak widać na załączonych obrazkach, "niektórzy" stwarzali niebezpieczeństwo dla sąsiadów. To właśnie jedna z zalet wspólnego treningu - musisz myśleć nie tylko o sobie, ale i o reszcie grupy.
Początkowe ćwiczenia były czystą przyjemnością, która praktycznie nie wymagała zaangażowania i większego wysiłku. Wiedziałem jednak, że jest to jedynie cisza przed burzą, a w pamięci miałem maila od trenera: We wtorek będziemy ćwiczyć głównie brzuch...
Ćwiczenia w parach
Na treningach Boot Camp nie jesteś sam. Musisz dać radę, aby i osoba z którą ćwiczysz, miała z ciebie pożytek. Pary nie są stałe i zmieniają się co ćwiczenie. – Tutaj grupa robi potężną robotę. Nie ma tak, że wchodzisz na salę fitness, na której jest 30 osób, kończą się zajęcia, wychodzisz i nie wiesz, z kim ćwiczyłeś. U nas ćwiczy każdy z każdym, w parach, w trójkach, robi się drużyny, jest i współpraca i rywalizacja – zauważa trener. – zauważa trener.
Grupa sprawia, że automatycznie pojawia się chęć do bycia jak najlepszym oraz do walki z samym sobą, choć nie tylko. – Samo to, że trenujesz z koleżanką i robicie pompki, a ona robi ich więcej sprawia, że nie przyznasz się do tego, że już nie możesz. Po prostu robisz więcej, robisz szybciej. Ja nie mówię nikomu, że biegniemy na wyścigi. Wszyscy robią to automatycznie. Nikt nie chce być ostatni, każdy chce być pierwszy i dzięki temu ten trening jest bardziej efektywny – mówi Piotr Tartanus.
– Wiadomo, że każdy z nas ćwiczy w swoim tempie, robi bardziej lub mniej uczciwie te ćwiczenia, a jak nie może to robi sobie krótką przerwę i kontynuuje. Dziewczyny robią te pompki trochę płytsze, faceci robią nieco głębsze i jakoś idzie – mówi trener. O ile więc trening jest naprawdę intensywny, to nie ma się czego obawiać. Jeśli ja dałem radę (jako tako), to i Wy dacie :)
Czas mijał, lecz nie było nawet chwili, aby się nad tym zastanowić. Jedynie słońce znajdujące się coraz niżej wskazywało, że powoli zbliża się koniec treningu.
Czy da się przetrenować w ciągu tej godziny? – Nieee. Dochodzisz do momentu, że już nie możesz i musisz się zatrzymać. Boot Camp to trening męczący. To nie jest fitness, na który wchodzisz niespocony, wychodzisz niespocony. U nas w pewnym momencie dochodzisz do jakiejś swojej granicy. Zawsze jest tak, że możesz robić przysiady szybciej, podskoki wyżej, a pompek więcej. To, że trener każe ci zrobić 20 pompek, to nie znaczy, że masz zrobić 20. Możesz zrobić 20, a możesz 40... Nie ma problemu – mówi rozbawiony trener.
Boot Camp lepszy niż Ewa Chodakowska?
Wszelkiego rodzaju ćwiczenia kojarzą mi się od pewnego czasu właśnie z Ewą Chodakowską, którą Polki niemalże pokochały. Jej treningi w serwisie YouTube (równie wymagające) cieszą się ogromną popularnością. Ale czy samotne ćwiczenia w domu są lepsze? Czy po prostu inne niż Boot Camp?
– Bardzo cenię panią Chodakowską – mówi Piotr Tartanus. – Każda forma ruchu jest dobra. Ale wiem, że wiele osób nie ma motywacji, aby ćwiczyć samemu. Do tego potrzebna jest grupa i trener który zmotywuje, zachęci, pochwali, doceni. Uważam, że Boot Camp i ćwiczenia w grupie na dłuższą metę są lepsze – stwierdza i zaznacza, że niektóre ćwiczenia z Boot Campa mogą przypominać te z fitnessu.
Co to właściwie daje?
Boot Camp Polska działa dopiero od ubiegłego roku, ale już dziś cieszy się dużą popularnością. Treningi odbywają się 3-4 razy w tygodniu w parkach, lasach. W skrócie: gdzie tylko jest kawałek trawy i kilka drzew. Jednak jakie korzyści - poza obcowaniem z naturą - daje nam taka forma ćwiczeń? – Wzmacnia nam się całe ciało. Dziś były ćwiczenia siłowe, wytrzymałościowe i szybkościowe. Często robimy też treningi koordynacyjne lub równoważne, staramy się rozwijać wszechstronnie nasze ciało – mówi trener Piotr.
Wszechstronny trening po kilkudziesięciu minutach dał się we znaki. Okazało się, że moje braki są naprawdę duże. Na szczęście chwilowy kryzys szybko mija i nawet pierwszy trening jest do przejścia (można trochę oszukiwać:))
Wiadomo jednak, co jest najważniejsze dla osoby, która chce zacząć ćwiczyć - efekty, i to widoczne. – Bardzo szybko je widać – mówi Tartanus. – Jeśli na jednym treningu zrobimy wszystkie partie mięśni, do tego spalimy dużo tłuszczu, bo na treningu potrafimy dojść do 1000 kalorii podczas godziny, to jest naprawdę potężna praca. Przeważnie ćwiczymy wszystkie partie ciała – słyszę od trenera.
I chwila odpoczynku...
Czy było warto?
Gdy zakończyliśmy trening przeszło mi przez myśl, że chyba jednak zrobię wywiad rano, przez telefon. Jednak po chwili doszedłem do siebie i udało mi się porozmawiać przez chwilę z Piotrem. Zapytałem go, co jego zdaniem jest najfajniejszego w tych ćwiczeniach?
– Tak naprawdę najfajniejsza jest ta radość i energia do życia. Mimo że człowiek wykonał przed chwilą potężną pracę, wraca do domu i mówi: jeszcze poszedłbym pobiegać – usłyszałem od trenera.
Ja przyznam się bez bicia – po treningu nie poszedłem biegać, a grzecznie położyłem się do łóżka. I choć dziś czuję niemalże każdy kawałek swoje ciała, już umówiłem się na kolejny Boot Campowy trening...