Wróg publiczny Ewa Lalik? Blogerka, która postawiła się blogosferze
Wróg publiczny Ewa Lalik? Blogerka, która postawiła się blogosferze techround.co

"Najbardziej niekompetentna postać technologicznej części internetu" – tak o Ewie Lalik piszą inni blogerzy. - Jest znienawidzona przez blogosferę - potwierdza jeden z blogerów naTemat. Ewa Lalik podpadła blogerom wielokrotnie, ostatnio dwa dni temu. W felietonie o sporze parówkowym Sokołów - bloger napisała, że blogerzy są nieodpowiedzialni a blogosfera stała się kreującą mikrocelebrytów własną karykaturą.

REKLAMA
Ewa Lalik jest jedną z niewielu kobiet na poważnie zajmujących się technologiami. Do lipca 2013 publikowała w Spider's Web. To właśnie tu zdobyła "sławę", choć w jej wypadku niekoniecznie oznacza to coś pozytywnego.
"Wszystkie dobre kabarety skończyły się w latach dziewięćdziesiątych. Natomiast Ewa Lalik jest wieczna!" - czytamy na fanpage'u na Facebooku, o nazwie "Czytam Ewę Lalik dla beki". I choć ma on niewielu followersów, mówi dużo o powodach niechęci wobec blogerki. Wiele osób zarzucało Ewie Lalik, że nie zna się na tym, o czym pisze.
Blogerka - Ida
mojatrawa.pl

Ewa Lalik, przez niektórych postrzegana jako najbardziej niekompetentna postać technologicznej części internetu. CZYTAJ WIĘCEJ


– Nie śledziłem jej dziennikarskiej działalności, ale wiem, że ludzie z blogosfery często zarzucają jej pisanie o sprawach, na których nie do końca się zna – słyszę od dziennikarza, który poznał Ewę Lalik podczas kilkudniowego wyjazdu branżową imprezę.
Podobną opinię na temat jej kompetencji czytam na blogu zombiesamurai.pl.
Bloger - Paweł Opydo
zombiesamurai.pl

Dawno już nie było na tym blogu polemiki do tekstu Ewy Lalik. Ewa pisała bowiem o Apple, na czym się kompletnie nie znała, więc po pewnym czasie uznałem, że wytykanie jej błędów w kółko robi się nudne. CZYTAJ WIĘCEJ


Co zatem wydarzyło się, że nie tylko autor bloga Paweł Opydo, ale i wielu innych znanych blogerów mówi i przede wszystkim pisze dziś o Ewie Lalik?
Afera tatarowa
– Mi za skórę nie zaszła, ale rozumiem, co niektórych może w niej irytować. Na żywo jest dość głośna i ma coś do powiedzenia na absolutnie każdy temat. To samo przekłada na treści pisane w sieci – mówi mi znajomy dziennikarz, który poznał osobiście Ewę Lalik. Pomyślałem sobie, że to całkiem dobrze, gdy ktoś ma dużo do powiedzenia. A czy to irytuje? Kwestie personalna, w gruncie rzeczy kompletnie nieistotna.
Problem w tym, że Ewa Lalik odniosła się do głośnej ostatnimi dniami afery, jaką jest potyczka firmy "Sokołów" z vlogerem Piotrem Ogińskim, który miał w niekorzystnym świetle ukazać jej produkt na swoim vlogu. I choć widzowie i branża stoi murem za Ogińskim, Lalik stwierdza: "Blogosfera sama jest odpowiedzialna za… brak odpowiedzialności". Na swoim blogu postawiła całej blogosferze zarzuty daleko przekraczające sprawę tatara:

Blogerka oskarża blogosferę:

1. o kryptoreklamę
2. o brak odpowiedzialności za słowa
3. o skłonność do przesady
4. o oczekiwanie specjalnego traktowania
5. o oderwanie od rzeczywistości
6. o hipokryzję
7. o brak wiarygodności


Lalik: "Blogosfera jako taka staje się własną karykaturą, która przedstawia się jako maszynka do robienia pieniędzy i kreowania mikrocelebrytów, którzy nie mają za grosz przyzwoitości, a o dyskutowanej kiedyś tak mocno wiarygodności zapomnieli już dawno."


Lalik napisała także:
Ewa Lalik
Blogerka

Blogosfera zaczęła rozdmuchiwać temat, ci sami co zawsze krzyczą na temat cenzury, braku wolności słowa i znowu próbując zrobić z blogerów nowoczesnych męczenników za sprawę. CZYTAJ WIĘCEJ


Kim są owi krzykacze? To wymieni z nazwiska Natalia Hatalska, Maciej Budzich, Paweł Opydo i wielu innych. Jej zdaniem, to "Sokołów" zachował się rozsądnie, walcząc o swoje prawa.
Ewa Lalik

Tu gdzieś skończyła się wiarygodność blogosfery i twierdzenie, że blogerzy nie mogą manipulować i okłamywać czytelników, bo sami na tym przegrają i stracą wiarygodność. Szkoda tylko, że ten brak odpowiedzialności to publiczna fasada blogosfery, złożonej przecież nie tylko z takich internetowych celebrytów, ale także z mnóstwa blogerów, którzy blogują, bo lubią. CZYTAJ WIĘCEJ


– Pisanie populistycznych tekstów w tonie skargi, żalu i goryczy, jest bardzo słabą zagrywką marketingową. Jazda bo blogerach, gdy samemu jest się blogerem jest jeszcze słabsza – skomentowała Ida, autorka bloga mojatrawa.pl
Quo vadis Ewo?
Dlaczego Ewa Lalik występuję przeciw "własnemu" środowisku? Mój znajomy dziennikarz twierdzi, że autorka po prostu lubi być w kontrze do wszystkich. Ot, taki styl. – Nie można jej jednak odmówić tego, że nie boi się wyrazić swojego tak bardzo odrębnego zdania, co w sferze blogosfery nie zawsze przysporzy popularności. Może to jej dziwny sposób na zdobycie popularności? Na dłuższą metę to jednak słabe rozwiązanie, bo będzie znana tylko z tego, że atakuje innych. Zwłaszcza lepszych – zastanawia się mój rozmówca.
W podobnym tonie na temat tego, dlaczego Ewa Lalik wkłada kij w mrowisko, wypowiada się Grzegorz Marczak, twórca serwisu Antyweb.pl. – Niedobrze mi się trochę robi, jak czytam teksty o blogosferze. Zrobił się z tego temat jak marketing, internet, Smoleńsk, piłka nożna - każdy się na tym zna i dokładnie wie co jest nie tak. I na tym w swoich tekstach bazuje Ewa, musi przyciągnąć czytelników a nic tak nie działa jak wbicie w dupę widelca komuś większemu i czekanie na jego reakcję – stwierdza w rozmowie z naTemat.
Grzegorz Marczak
Antyweb.pl

Mam wrażenie, że Ewa w tych tekstach jest jak Maks Kolonko, pod swoją teorię dobierze kilka wypowiedzi, doda swoje własne zdanie (której każdy przecież może mieć) i mamy pro analizę sytuacji. Nie ma w tych tekstach natomiast faktów świadczących o tym o czym pisze, nie ma jasnych przykładów nierzetelności, sprzedawania się itp.


Ewa Lalik stwierdziła w swoim tekście, że bloger musi brać odpowiedzialność za to, co mówi lub pisze. Trudno się z tym nie zgodzić. – Blogerzy trochę omijają odpowiedzialność za swoje słowa zwalając ją na karb… bycia blogerem – pisze. Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Grzegorz Marczak, który przekonuje, że blogerzy w Polsce nie są bezkarni. Jak twierdzi założyciel Antyweba, sprawa ta wyjątkowo go irytuje.
– Nie ma czegoś takiego jak wiarygodność blogosfery. Jest wiarygodność blogera, za którą każdy odpowiada i bierze odpowiedzialność. Ewa może tego jeszcze nie doświadczyła, ale blogerzy są straszeni pozwami. My za teksty na AW już mieliśmy z pięć sytuacji tego typu. To pokazuje, że muszą brać odpowiedzialność za swoje słowa. Nie istnieje tutaj bariera ochronna, choćbyśmy ją wszystkim wmawiali – stwierdza Marczak.
Gadzinowski: Lalik trafiła w fundament
Krytykowana przez blogosferę autorka poruszyła temat komercjalizacji blogów. Jej zdaniem nie jest w porządku, jeśli bloger zarabia na pisaniu, a przy tym jest zwolniony z odpowiedzialności za treści, które zamieszcza. Jak twierdzi Jacek Gadzinowski, część z blogerów (tzw. blogeriada) postawiła mocno na poszukiwanie pieniędzy, tzw. monetyzację, zamieniając swoje blogi stricte w powierzchnie reklamowe. Niejednokrotnie reklam jest więcej niż treści niereklamowych.
– Nierzadko pewna cześć blogosfery zachowuje się krzykliwie czy prowokacyjnie wobec innych. Część blogerów uznała, że najlepsza metodą na rozgłos jest wyrazistość, kontrowersyjność i szukanie tzw. „kryzysów wizerunkowych” (zasłyszane: nazywanych też terroryzowaniem firm czy marek). Taka bezpośrednia postawa powoduje, że jest grupa ludzi z branży reklamowej lub samych blogerów, która coraz krytyczniej patrzy na blogosferę i mocno ją krytykuje – mówi Gadzinowski.
Bloger naTemat Jacek Gadzinowski twierdzi, że rozumie zdenerwowanie, a wręcz pieniactwo i nienawiść niektórych blogerów i vlogerów po tekście Ewy Lalik. – Trafił celnie w fundament narastającej „bańki spekulacyjnej”, po tym jak wiele firm i agencji reklamowych postanowiło forsować „potencjał reklamowy blogosfery”. Nawet jeśli pisany był z pewną tezą – podsumowuje.