Policjanci z Poznania na pewno nie świecą przykładem. W środę jeden z wozów patrolowych wjechał w ulicę ignorując przy tym znak zakazu wjazdu. Zauważył to reporter telewizji TTV i całe zdarzenie postanowił nagrać na telefon komórkowy. Nie sądził, że w tak brutalny sposób mogą potraktować go stróże prawa.
Cała sytuacja miała miejsce na jednej z poznańskich ulic. Według słów Artura Zakrzewskiego z TTV "policjanci mieli wjechać pod zakaz, było im bliżej na obiad". Reporter postanowił nakręcić całą sytuacje telefonem komórkowym.
Policjanci widząc, że ktoś ich kameruje podeszli do dziennikarza i bez powodu zaczęli go przeszukiwać. – Jeden trzymał mi ręce wykręcone do tyłu, drugi grzebał mi w kieszeni spodni. Tłumaczył, że być może mam narkotyki – relacjonował na antenie TVN24 Zakrzewski. W rzeczywistości chodziło o telefon, na którym było zarejestrowane wykroczenie stróżów prawa.
W końcu udało się policjantom znaleźć smartfona. Dowody usunęli. A jednak coś poszło nie tak. "Policjant zrobił świetną robotę dla nas, ponieważ chodził z telefonem przez długi czas i nie potrafił wyłączyć trybu nagrywania" – mówił Zakrzewski.
Okazało się, że policjanci nie potrafili początkowo usunąć filmu. Co gorsza nagrali samych siebie.
– Początkowo policjantom udało się skasować wszystkie dane z telefonu, łącznie z galerią rodzinną – mówi Zakrzewski. Jednak dziennikarzowi udało się je odzyskać przy użyciu specjalnego programu.
Rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski zapowiedział na antenie TVN24, że komendant z Poznania już wszczął w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. – Jeżeli w toku postępowania potwierdzi się to, co na tym filmie jest, to reakcja komendanta będzie bardzo zdecydowana – zapowiedział rzecznik.