Jak portale randkowe, Facebook i aplikacje na [url=http://shutr.bz/14qwgMO]smartfony[/url] wpłynęły na nasze życie uczuciowe?
Jak portale randkowe, Facebook i aplikacje na [url=http://shutr.bz/14qwgMO]smartfony[/url] wpłynęły na nasze życie uczuciowe?

Wydaje się, że w XXI wieku znaleźć życiowego partnera lub kochanka na jedną noc jest łatwiej niż kiedykolwiek przedtem. Media społecznościowe, portale randkowe, specjalne aplikacje i elektroniczne gadżety pozwalają nam coraz efektywniej i łatwiej poznawać nowych ludzi. Niestety, te same cuda technologii zabijają sztukę "randkowania" i sprawiają, że trudniej się z kimś związać.

REKLAMA
Bang with Friends to kontrowersyjna aplikacja, która w aurze skandalu zadebiutowała na rynku kilka miesięcy temu. Pod koniec sierpnia znów pojawiła się na czołówkach technologicznych serwisów internetowych. Dlaczego? Bo pod zmienioną nazwą “Down” wróciła z banicji do serwisu App Store – nieoficjalnie mówi się, że usunięto ją stamtąd z powodu zbyt odważnego przekraczania obyczajowych granic. Czym sobie na to zasłużyli jej twórcy? Bezpruderyjnym podejściem do seksu.
Bang with friends

Jako użytkownik możesz spośród swoich znajomych wybrać osoby, z którymi chcesz spędzić noc. Jeśli okaże się, że któraś z zaznaczonych osób również ma ochotę na seks z Tobą, dostaniecie email z informacją o tym, że obie strony są zainteresowane. CZYTAJ WIĘCEJ


Seks. Tu i teraz
Dziennikarz portalu BusinessInsider.com pisał niedawno o tym, że rozwój aplikacji podobnych do Bang with Friends czy przeznaczonego dla gejów serwisu Grindr.com to już istna “rewolucja seksualnych aplikacji”. O tym, że wciąż daleko do jej końca świadczy niedawna zapowiedź debiutu kolejnej propozycji dla posiadaczy iPhone’ów, czyli Pure. Jej twórca, Roman Sidorenko, tłumaczy, że chciał maksymalnie uprościć proces umawiania się z kimś na seks.
Roman Sidorenko
Businessinsider.com

Nienawidzę tego niekończącego się gawędzenia koniecznego w przypadku innych aplikacji. W Pure chcemy przechodzić do rzeczy tak szybko, jak to możliwe. Tak, jak gdybyśmy chcieli zamówić taksówkę. CZYTAJ WIĘCEJ


Słowa o taksówce nie są przypadkowe. Dzięki geolokalizacji, tak samo jak w mobilnych aplikacjach pokazujących nam wolne auta w okolicy, tak i w Pure dostajemy powiadomienia tylko od osób, które nie dość, że spełniają wyliczone przez nas seksualne oczekiwania, to jeszcze są niedaleko. Seks nigdy nie był tak prosty! Hura!

Znaleźć żonę za dolary
Opisując wszystkie technologiczne nowinki, które jak Pure czy Down, pomagają nam spędzić z kimś noc, czy jak portale randkowe i serwisy w stylu amerykańskiego eHarmony, pozwalają singlom znaleźć partnera na całe życie, trzeba by napisać książkę. A po jej ukończeniu od razu pracować nad nowym, uaktualnionym wydaniem. Przykłady?
1 września “Time” pisał o startupie “MY Single Band”, którego twórcy zachęcają singli do noszenia specjalnych opasek, które niczym małżeńska obrączka pozwolą łatwo zidentyfikować potencjalny “obiekt podrywu”.
logo
Opaski "My Single Band" wyróżniające singli. Fot. zrzut ekranu newsfeed.time.com

Dwa dni później “Forbes” opisuje historię amerykańskiej headhunterki, która w oparciu o komputerowe bazy danych i psychologiczne profilowanie klientów wyszukuje za dziesiątki tysięcy dolarów żony dla bogatych i zapracowanych biznesmenów. I wydaje się, że takich pomysłów będzie coraz więcej. Pytanie tylko, czy te wszystkie ułatwienia powinny nas cieszyć?
Koniec randek?
Jeśli chodzi o szybki seks, to trudno powiedzieć, czy obudowane marketingową aurą skandalu aplikacje naprawdę coś zmienią. Ostatecznie oferują to samo, co istniejące od lat sex-chaty. Poza tym wątpliwe jest, czy wyprą tradycyjne patenty na “krótką znajomość bez zobowiązań”, jakiekolwiek by one nie były.
W przypadku długotrwałych związków problem polega zaś na tym, że te same aplikacje i serwisy, które pozwalają nam znaleźć partnera, stwarzają rozliczne pokusy, by go porzucić. Bo czemu nie mielibyśmy skorzystać z innych, dostępnych “opcji”, które są w zasięgu ręki? Wiadomość na Facebooku czy sms tak niewiele nas kosztują…
Ale poza stabilnością związków na inwazji technologii na nasze życie intymne cierpi coś jeszcze: sama sztuka uwodzenia, przyjemność z flirtu i randkowania. Argumenty za tą tezą w swoim tekście w “Forbesie” zebrała Kashmir Hill.

1. Za dużo smsowania, za mało randek – flirtowanie emotikanami to dziś substytut pierwszej randki.
2. Obniżone bariery wejścia – kiedyś trzeba było zdobyć się na odwagę i zadzwonić, dziś by zaprosić na randkę wystarczy napisać krótkiego smsa, e-mail, czy wiadomość na Facebooku.
3. Pozbawiony romantyzmu, techniczny język – zamiast budować spójne i ciekawe zaproszenie na wspólny wieczór wystarczy napisać bezosobowe “Czy coś się dzieje dziś wieczorem?”
4. Łatwo poznać kogoś nowego – nie ma co za bardzo inwestować w poznaną właśnie osobę. Zawsze można ją wymienić na inną.
5. Facebook zabił pierwszą randkę – magia odkrywania na pierwszej randce ulubionych knajp, miejsc i filmów drugiej osoby ulatuje wraz z przejrzeniem przed spotkaniem jej lajków na Facebooku.


Autorka tego przygnębiającego zestawienia powodów, dla których randki w erze internetu to już nie to samo co kiedyś, nie pozostawia nas jednak w zupełnej rozpaczy. Według niej rozwiązanie jest bardzo proste: mając ogromne możliwości łatwej komunikacji, wcale nie musimy godzić się na spłycanie naszych rozmów z partnerem. Być może dobrym sposobem, by tego uniknąć, jest po prostu odstawienie raz na jakiś czas naszego smartfona.