Andrzej Wajda w "Kropce nad i": Prawica nie musi oglądać mojego filmu, aby wiedzieć że jest zły, a ja straciłem talent
Andrzej Wajda w "Kropce nad i": Prawica nie musi oglądać mojego filmu, aby wiedzieć że jest zły, a ja straciłem talent Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Gość programu "Kropka nad i" wyjaśniał w dzisiejszym programie, dlaczego jego zdaniem Lech Wałęsa "zasłużył" na film "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Według reżysera, jest wielu ludzi, którzy są od wszystkiego, na każdy sezon. – Ja nie mam ochoty takim ludziom podać ręki – mówił Wajda. Jego zdaniem Wałęsa do takich osób nie należy i sprawdził się w odpowiednim, historycznym momencie.
– Odegrał rolę, której nikt inny nie mógł odegrać. Władza mogła rozmawiać tylko z robotnikiem. To, że prof. Geremek wykładał na Sorbonie, nie robiło na niej wrażenia – mówił.
Andrzej Wajda tłumaczył także, dlaczego film zaczyna się w 1970 roku. – Był to moment, kiedy robotnicza władza zaczęła strzelać do robotników. To wówczas Wałęsa nauczył się, że ta władza się przed niczym nie cofnie. W związku z tym przyjął taką taktykę, która wielu nie odpowiadała. Mówili, że tę grę trzeba inaczej prowadzić. Wałęsa zaś wiedział, że "Solidarność" przede wszystkim nie ma czołgów i skuteczne będą tylko pertraktacje – mówił gość "Kropki nad i".
Monika Olejnik zauważyła jednak, że nie wszyscy postrzegają historię, tak jak Wajda. – Prawica mówi, że zaszufladkował pan historię Lecha Wałęsy, który miał pseudonim "Bolek" i został przerzucony przez płot przez bezpiekę – stwierdziła prowadząca. To jednak wywołało jedynie uśmiech na twarzy twórcy filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei". – Prawica nie musi oglądać filmu aby wiedzieć, że to film zły, że straciłem talent – mówił z uśmiechem na ustach reżyser.