Przeciwbólowe, pomagające w koncentracji czy antydepresanty, to tylko niektóre leki, które dla wielu osób są dosłownie jak cukierki. Bez czytania ulotki i zastanawiania się nad skutkami ubocznymi, Polacy łykają wszystko, co ich zdaniem pomoże im rozwiązać problemy zdrowotne. Problem – i to niestety poważny – znajduje się przede wszystkim w ich głowach.
Ania z Wrocławia przyjmuje dużo leków. Rano na tarczycę, potem krople do nosa i pseudoefedrynę w postaci ibupromu na zatoki. Wieczorem bierze drugi hormon na przysadkę mózgową. Oprócz tego, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną, od kilku lat przyjmuje suplementy diety w postaci 25-30 tabletek dziennie. Ekspertka dokładnie rozpisała jej, ile powinna brać rano przed posiłkiem, w południe, po obiedzie i wieczorem. – Kupiłam do tego największe w aptece pudełko do dzielenia leków. Okazało się, że było za małe – mówi czytelniczka naTemat.
Ania wyniosła lekowe tradycje z rodzinnego domu. Dziś ma 27 lat. Jak wspomina, leki najbardziej były jej potrzebne przed maturą. – Kiedy przygotowywałam się do niej, znajoma farmaceutka załatwiła mi recepty na leki poprawiające koncentrację u osób starszych i dzieci z ADHD – mówi nasza czytelniczka. Twierdzi, że przed maturą nie było dla niej ważne to, czy lek jest przeznaczony dla niej, czy dla osoby chorej. Wiedziała natomiast, że są osoby, które do nauki stosują amfetaminę i inne środki. Lek dla dzieci nie wydawał jej się zatem niczym niebezpiecznym.
Efekt przyjmowania leków dla osób z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej i deficytem uwagi był "bardzo dobry". – Okazało się, że rzeczywiście jest różnica. Nie tylko w nauce, ale i codziennym funkcjonowaniu. Wszystko robi się szybciej, sprawniej i nie zapomina się o ważnych rzeczach do zrobienia – wylicza Ania, dostrzegając przede wszystkim zalety przyjmowanego przez siebie specyfiku.
Solidarność pokoleniowa
Była tak zadowolona z odmiany swojego życia, że postanowiła podzielić się swoim odkryciem z własną mamą, która dużo pracuje. Sama też chętnie wraca do leku dla dzieci chorych na ADHD, ale jak twierdzi, tylko okazjonalnie. – Tylko przy najcięższych egzaminach na studiach, a moja mama do dziś bierze je prawie codziennie. Są jak poranna kawa, która stawia ją na nogi – wyjaśnia.
I tutaj "bajka" się kończy.
Lekarze ostrzegają, że takie korzyści są tylko pozorne i długofalowo mogą okazać się przeciwskuteczne. Wszystko na co tak ciężko pracuje, można w łatwy sposób zaprzepaścić. – Uzależnienie od leków nie tylko wyniszcza człowieka od wewnątrz. Osoby uzależnione od leków tracą pracę, rozpadają się im rodziny, związki, mają tendencje samobójcze, wpadają w skrajne wahania nastrojów – mówiła w rozmowie z naTemat dr Iwona Kołodziejczyk, psycholog, psychoterapeutka i kierowniczka Ośrodka Leczenia Uzależnień Kraków-Ściejowice.
Lekowe batalie...
Z opisu Ani wszystko wydaje się być wspaniale. Kobieta zaprzecza jednak, jakoby egzamin zdała dzięki wspomagaczom. – To był tylko support. Dzięki lekom nie dowiesz się w którym roku była insurekcja kościuszkowska – tłumaczy.
Nasza bohaterka dziś już patrzy na wszystko nieco inaczej, bardziej refleksyjnie. Co ją ku temu skłoniło? – Martwić zaczęłam się dopiero kiedy mama dowiedziała się, że mam znajomych lekarzy. Ciągle prosiła, żebym pytała ich o recepty - bo lek dostępny jest wyłącznie z receptą – mówi. I choć zaczęła odczuwać, że coś jest nie tak, nie potrafiła jej odmówić.
Ania po raz kolejny poprosiła znajomego lekarza, aby ten wypisał receptę. I choć jest dobrym znajomym (a może właśnie dlatego) odmówił, gdy dowiedział się dla kogo jest recepta. – Przecież ludzie, którzy dostają te leki, też biorą je na stałe. Różnica jest taka, że moja mama nie robi tego pod kontrolą lekarza – słyszę od Ani, która jest nieco zawiedziona brakiem zrozumienia u lekarza,
Historia, jakich wiele
Lekarze alarmują, ze coraz więcej osób nie radzi sobie w codziennych trudnościach życiowych i wspomaga się właśnie lekami.
Uzależnienie od leków jest zawsze destrukcyjne. Jak pokazuje przykład, dostęp do środków, nawet tych na receptę, nie jest trudny. Problem jednak jest znacznie bardziej złożony, bo dziś ludzie uzależniają się także od leków dostępnych od ręki.
Uzależnieni od suplementów
Nawet trzydzieści tabletek – tyle przyjmuje każdego dnia bohaterka naszego artykułu - Ania. To suplementy, które jak twierdzi, mogą jedynie pomóc, a nie zaszkodzić. W ogólnej świadomości bowiem leki dostępne bez recepty nie mogą szkodzić zdrowiu. Efekt jest taki, że niektórzy codziennie łykają całe opakowania środków przeciwbólowych i wspomagaczy koncentracji. Choćby tych, przeznaczonych dla studentów borykających się z sesją egzaminacyjną.
O ile skuteczność suplementów nie jest do końca potwierdzona, pojawia się coraz więcej badań wskazujących na to, że reklamy, którymi jesteśmy karmieni na każdym kroku, to czysta manipulacja. Skuteczność suplementów w wielu przypadkach działa bowiem niczym klasyczne placebo. Niektóre zaś są po prostu szkodliwe dla zdrowia.
– Jest ogromna ilość dobrze ugruntowanej, naukowej literatury, która dokumentuje, że ludzie nadmiernie często sięgający po suplementy i witaminy żyją krócej – mówił w rozmowie z naTemat Prof. Paweł Januszewicz, dyrektor ds. naukowych Narodowego Instytutu Leków.
psycholog, psychoterapeutka i kierowniczka Ośrodka Leczenia Uzależnień Kraków-Ściejowice.
W ośrodku leczymy najczęściej pacjentów uzależnionych od alkoholu, na drugim miejscu są osoby uzależnione od leków, a na trzecim uzależnieni od hazardu. Jednak wynika to z faktu, że w społeczeństwie istnieje niewielka świadomość lekomanii. Wychodzi się z założenia, że jeśli lekarz coś przepisał to jest to bezpieczne. CZYTAJ WIĘCEJ