Polską to oni rządzić nigdy nie będą, ale w polskim internecie sprawują władzę absolutną. Gwiazdowski – guru ekonomii. Cejrowski – bat na ekologów. Kolonko – spec od polityki zagranicznej. Oto oni: ministrowie "internetowego rządu dusz".
Określenie "premier" pewnie byłoby dla niego ujmą. Bezsprzecznie najpopularniejszy polityk w internecie. 125 tys. fanów na Facebooku, kilka tys. subskrybentów na YouTube, miliony odwiedzin na blogu, nieoceniony wpływ na to, co myślą i piszą internauci. Gdyby kampania prezydencka z 2010 roku odbywała się wyłącznie w sieci, dziś mielibyśmy jego zamiast Komorowskiego. Po prostu rządzi.
Minister gospodarki - Robert Gwiazdowski
Postawiłem go na czele internetowego resortu gospodarki, ale równie dobrze w tym rządzie mógłby zajmować się pracą, finansami albo nawet skarbem. We wszystkich tych dziedzinach czuje się jak ryba w wodzie. Obszerna wiedza w połączeniu z ciężką pracą, lekkim piórem, umiejętnością tworzenia aforyzmów (""Zapomniano, że pieniądz jest tylko miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie") i konieczną w sieci regularnością przyniosła mu spory autorytet. Z nim mógłby celować w stanowisko ministra "w realu".
Minister kultury i spraw zagranicznych – Mariusz Max Kolonko
Dostał kulturę, bo choć od teatru czy muzyki specem nie jest, to na telewizji, szczególnie tej publicznej, zna się jak mało kto. Znaczy, przynajmniej on sam tak twierdzi. Jeśli jednak ktoś upiera się, że nie pasuje, to można dopisać mu kompetencje internetowego szefa dyplomacji. Bo przecież to na podstawie MaxTV wiele osób wyrabia sobie opinie o krajach Bliskiego Wschodu czy też o polityce Stanów Zjednoczonych. Minister Sikorski tylko może pozazdrościć aprobaty internetowego ludu dla jego wizji dyplomacji.
Minister finansów - Krzysztof Rybiński
Dla tego niepokornego ekonomisty też musiało się znaleźć miejsce. Stosunek do niego dobrze obrazuje jeden z komentarzy na Wykopie, gdzie często trafiają komentarze i analizy jego autorstwa: "To nie jest jakiś wolnorynkowy koleś, ale głośno mówi o problemach, które mainstreamowe media chcą przemilczeć". Zasłynął stworzeniem funduszu Eurogeddon, który gra na spadki europejskich giełd (w 2012 roku stracił ponad 30 proc.). Jego atutem jest doświadczenie w podobnych fikcyjnych gabinetach, jak gabinet cieni prof. Piotra Glińskiego, którego był filarem.
Minister sportu - Krzysztof Stanowski
Tylko w sieci ministrem może zostać człowiek, który w tekstach na założonym przez siebie portalu piłkarskim weszlo.com, dopuszcza wulgaryzmy typu "kur**" czy "pier****. Ale należy mu się, bo wielu internautów ma go za najlepszego polskiego dziennikarza piszącego o sporcie. Jeśli porównywać style, to taki Gwiazdowski lub Kolonko żurnalizmu sportowego. Mówi jak jest, a jak komuś się bardzo nie podoba, pod tekstem potrafi odpowiedzieć "Spoko, to wypier****. Nie będziemy płakać". Szerszej publice dał się poznać jako oskarżyciel mediów, które "robią z niego idiotę", bo dzięki nim wie, czym jeździ Mucha, a nie wie, kto rządzi Izraelem.
Minister środowiska – Wojciech Cejrowski
To dopiero ewenement w tej działce – minister środowiska, który za nic ma "ochronę środowiska". "Wszelkie akcje podejmowane przez Białych Europejczyków pod tym hasłem to debilizm niepotrzebny, naiwniactwo kompletne oraz najczęściej kłopot dla środowiska" – stwierdził kiedyś. Co prawda internauci najczęściej przyklaskują mu w innych sprawach (np. aborcja, krzyż, komuna, Tusk), ale krucjata przeciwko ekologom też robi swoje. W sprawach środowiska dostał od nich niepodważalne wotum zaufania.
Paweł Kukiz szefem MSW? Piotr "VaGla" Waglowski" ministrem sprawiedliwości? Kogo Wy typujecie na kolejnych ministrów?