Krzysztof Kwiatkowski, Przemysław Wipler, Andrzej Jaworski, Dariusz Joński, Janusz Palikot – m.in. ci politycy podpisali się pod petycją w obronie Andrzeja "Żuroma" Żuromskiego, rapera i przedsiębiorcy, który uważa się za ofiarę polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Sprawa "Żuroma" ciągnie się od 2007 roku. Sądy zajmowały się nim cztery razy, dwukrotnie skazując go w pierwszej instancji (po apelacji sprawa wracała do ponownego rozpatrzenia). Teraz przed sądem w Kielcach toczy się kolejny proces.
Raper oskarżony jest o handel narkotykami, ale twierdzi, że padł ofiarą pomówienia i jest niewinny. Jak mówi, oskarżenie bazuje na zeznaniach tylko jednego świadka: "O rzekomym popełnieniu przeze mnie przestępstwa usłyszał od jakiegoś człowieka, który powiedział mu o tym, gdy był pijany. T. zmieniał zeznania, podawał fałszywe miejsce pracy i zamieszkania, a od ponad dziewięciu miesięcy ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości, bo sam popełnił kilkanaście przestępstw. Sąd nie może go przesłuchać, a moja sprawa się przeciąga w nieskończoność" – opowiada w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Żuromski może liczyć na poparcie około 20 polityków, którzy podpisali się pod petycją w jego obronie. To jedna z niewielu spraw, w którą zgodnie zaangażowali się reprezentanci wszystkich partii politycznych. Niektórzy z sygnatariuszy petycji oferują nawet dodatkową pomoc. Artur Dębski i Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota towarzyszą Żuromskiemu podczas rozpraw, a Dariusz Joński z SLD obiecał poruszyć ten temat w rozmowie z Rzecznikiem Praw Obywatelskim Ireną Lipowicz.
"Z mojej inicjatywy sprawą 'Żuroma' zajęła się już Sejmowa Komisja Sprawiedliwości. W najbliższych dniach złożę wniosek, by zrobiła to ponownie" – zaznacza w rozmowie z "Rz" Andrzej Jaworski, poseł PiS.
Nie tylko politycy bronią "Żuroma". Pod petycją podpisali się również artyści i sportowcy, w tym Paweł Kukiz, Grzegorz Markowski, reżyser Patryk Vega i bokser Przemysław Saleta.
O sprawie rapera zrobiło się głośno, kiedy kilka miesięcy temu podpalił się on podczas nagrania programu "Państwo w państwie". Jak mówił w wywiadzle dla naTemat, zrobił to świadomie, chcąc zwrócić uwagę na problemy z pomówieniami świadków koronnych i wady polskiego systemu sprawiedliwości. "To był akt desperacji, bo robiłem już wszystko co w mojej mocy. Odwoływałem się, dokumentowałem, wygrałem nawet proces o przewlekłość procesu. Wszystko na nic" – stwierdził.