Na początek popuśćmy wodze fantazji. Wyobraźmy sobie, że w piłkarskiej Lidze Europy w wielkim finale mierzy się Wisła z Legią? Co by się działo? Euforia społeczeństwa, do tego media trąbiące non stop o wielkim sukcesie polskiego futbolu. Dziś w finale siatkarskiego Challenge Cup (podobna skala) Politechnika Warszawska zmierzy się z AZS Częstochowa. Nie dość, że nie ma euforii, to jeszcze mało kto wie, że taki mecz w ogóle ma miejsce. A przecież siatkówka to drugi sport zespołowy w Polsce.
Wtorek, tuż przed południem, tramwaj linii 18. Postanawiam zrobić sondę. Podchodzę do paru osób, mówię, że dziś w Warszawie odbędzie się finał europejskich pucharów. Jestem ciekawy czy wiedzą o jaki mecz chodzi.
To żart? A może chodzi o koszykówkę?
- Finał pucharów w Warszawie? Zaraz, czy dzisiaj jest pierwszy kwietnia? Chyba się pan pomylił. Prima Aprilis jest dopiero za kilka dni - sympatyczny pan w średnim wieku myśli, że sobie żartuję. Inny mężczyzna zastanawia się, po czym wypala: - Jakaś koszykówka? A może piłka ręczna bo tam ostatnio odnosiliśmy jakieś sukcesy? Sytuację ratuje młoda dziewczyna. - Ja wiem, chodzi o mecz siatkarski - mówi. Ale ratuje tylko na chwilę, bo zaraz potem dodaje: - To Skra Bełchatów znowu z kimś gra?
- Najgorsze jest to, że my z tą informacją musimy się tak uparcie przebijać. Dzwonić, męczyć ludzi, prosić by może coś napisali - mówi naTemat Joanna Czyczuk, specjalistka od marketingu w klubie ze stolicy. Dodaje, że w obecnych warunkach przebicie się w Warszawie z jakąkolwiek informacją to kwestia zainwestowania w 500 billboardów na mieście.
Sprawdziliśmy ich ceny. Wychodzi na to, że ich umieszczenie na okres 2 tygodni to koszt rzędu 300-400 tysięcy złotych. Bardzo wysoki dla siatkarskiego klubu.
Pomożemy!
Pomóc mogłoby miasto ale ono wcale się do tego nie pali. Informację o meczu znajdziemy dopiero na stronie sportowa.warszawa.pl, została zamieszczona w poniedziałek, dzień przed spotkaniem. Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika urzędu miasta: - Staramy się wrzucać informacje o sporcie, sam jestem kibicem. Tyle tylko, że zgłoszeń o wydarzeniach miasto otrzymuje mnóstwo i musimy dokonać wyboru. Tu ktoś wysłał mi smsa. "Pomożecie?" - napisał. Odpisałam, że pomożemy i wrzuciliśmy informację na stronę.
Już dziś, przed pierwszym gwizdkiem, wiadomo, że europejskie trofeum zdobędzie zespół z Polski. Dotychczas w siatkówce zdarzyło się to tylko raz. W 1974 roku, gdy Ligę Mistrzów wygrywał Płomień Milowice. A już za kilka dni Puchar CEV może zdobyć rzeszowska Resovia. Finałowy dwumecz gra z wielkim Dynamem Moskwa.
Z jednej strony o europejskie trofeum grają dziś zespoły, które w ekstraklasie zajmą w tym sezonie miejsca 5.-8. To powinno znakomicie świadczyć o poziomie polskiej ligi siatkarskiej, ale są też tacy, którzy kręcą nosami. Mówią, że Challenge Cup to najmniej prestiżowy z pucharów. Że inni traktują go po macoszemu. Że niektóre kluby na mecze wysyłały juniorów.
Trening siatkarzy Politechniki ( z 2010 roku):
Szturchnięcie piłkarza ważniejsze
Ale czy w piłce nożnej najmniej prestiżowy przez wiele lat nie był przypadkiem Puchar Zdobywców Pucharów? Ten sam, gdzie do finału doszedł Górnik Zabrze i przegrał z Manchesterem City? Do dziś przypomina się tamten sukces i uważa go za największe osiągnięcie w polskiej piłce klubowej. Żaden inny polski zespół piłkarski nigdy w historii nie wystąpił w pucharach w finale.
- Jadę sobie ostatnio metrem i tam mi się wyświetlają informacje, że w piłkarskiej Bundeslidze ktoś kogoś szturchnął, ktoś doznał kontuzji, ktoś gorzej zagrał. Takie coś uważa się za ważne, a o warszawskim finale już się nie wspomina - kończy Czyczuk.
Mecz odbędzie się o 20.30 w Arenie Ursynów. Transmisja w Polsacie Sport.