
"Na biednych nie trafiło" - myśli wielu z nas, gdy słyszy o kolejnych kradzieżach infrastruktury kolejowej, telekomunikacyjnej i energetycznej. Tymczasem każdego roku polskie firmy tracą przez złodziei miliony złotych, a głupota złomiarzy wystawia każdego z nas na niebezpieczeństwo. Wielogodzinne spóźnienia pociągów, odcięcie od świata, niedziałające telefony alarmowe - to wszystko sprawki "drobnych" złodziejaszków, którzy w sądach często odpowiadają jedynie za... wykroczenie.
Zwykle to druty i elementy stalowe za maksymalnie kilka tysięcy złotych. Często łup wydaje się wart kilkaset złotych i wtedy zwykle kończy się na orzeczeniu znikomej szkodliwości społecznej czynu. Naprawdę?! Zupełnie innego zdania są ci, których non-stop się w ten sposób okrada. Przed rokiem Urząd Komunikacji Elektronicznej, Urząd Regulacji Energetyki i Urząd Transportu Kolejowego postanowiły połączyć siły przeciwko przestępcom i zaczęto od podliczenia rzeczywistych kosztów, z którymi wiąże się nawet drobna kradzież elementów infrastruktury.
Trafiło na bogatych, więc cóż to za problem? Przecież złomiarze w desperacji okradają bajecznie bogate koncerny i nikt przez to nie cierpi... Nic bardziej mylnego. Skutki kradzieży na kolei trudno sobie wyobrazić dopóki nasz pociąg się nie wykolei. Albo nie stanie na godziny w szczerym polu, bo nagle kończy się trakcja. Gdy PKP zliczyło wszystkie opóźnienia pociągów pasażerskich spowodowane kradzieżą lub dewastacją infrastruktury w 2010 roku, okazało się, że przez złodziei pociągi spóźniły się w sumie o... 75 dni. W 2011 opóźnienia z tego powodu to tymczasem łącznie 122 dni.
– A w tej sprawie wciąż panuje praktycznie cisza – ubolewa w rozmowie z naTemat były minister transportu Jerzy Polaczek. – Milczy się szczególnie wokół orzecznictwa w tej sprawie, które jest wyjątkowo łagodne. Tymczasem w przypadku sieciowych kradzieży to zawsze sprowadzenie realnego zagrożenia dla ludzkiego zdrowia i życia – podkreśla. Polityk przypomina, że zaledwie kilka tygodni temu "drobna" kradzież na kolei spowodowała poważny paraliż połączeń właściwie w całym kraju.
Kto zabiera, niszczy, uszkadza lub czyni niezdatnym do użytku element wchodzący w skład sieci wodociągowej, kanalizacyjnej, ciepłowniczej, elektroenergetycznej, gazowej, telekomunikacyjnej albo linii kolejowej, tramwajowej, trolejbusowej lub linii metra, powodując przez to zakłócenie działania całości lub części sieci albo linii, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Biznes nie jedno ma imię
Dlaczego prokuratura i sądy o nim zapominają? – Dziś można trafić do aresztu za kradzież wafelka za 99 groszy i nieopłacenie grzywny, gdy ktoś na nią po prostu nie ma pieniędzy. A w takich przypadkach w ogóle nie bierze się pod uwagę strat gospodarczych ważnych z punktu widzenia całego kraju. Sądy interesuje bowiem tylko, ile wart był skradziony kabel. To rodzi poważne obawy o funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania – stwierdza poseł.
W dużej mierze zgadza się z nim prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Były szef resortu sprawiedliwości nie ma jednak wątpliwości, że problem pobłażliwości wobec przestępców generujących milionowe straty wynika ze słabości polskich sądów. – Nie jest przecież powiedziane w prawie, że szkoda to tylko wartość skradzionego kabla. To oczywiście także wartość kosztów, których wymaga przywrócenie do stanu poprzedniego – wyjaśnia.

