Jerzy Haszczyński wyśmiał w swoim felietonie dziennikarzy, którzy uważają się za "ekspertów od wszystkiego". W rozmowie z naTemat znani publicyści przyznają jednak, że często sami czytelnicy i widzowie wymagają od nich, by mieli coś do powiedzenia w niemal każdej sprawie. Gdzie przebiega więc granica między rzetelnym komentarzem a spekulacją dyletanta?
Jerzy Haszczyński podśmiewa się sugerując, że niektórym dziennikarzom wystarczy wakacyjna wizyta w Egipcie, by zaczęli uważać się za ekspertów od islamu. Czy rzeczywiście dziennikarze są "ekspertami od wszystkiego"? Fot. Alina Gajdamowicz / Agencja Gazeta
“Podziwiam kolegów dziennikarzy. Ostatnio w roli ekspertów od ekspertów” – podśmiewał się ze swoich kolegów po fachu Jerzy Haszczyński na łamach “Rzeczpospolitej”. Publicysta na celownik wziął przede wszystkim tych ludzi mediów, którzy w ostatnich dniach podważali kompetencje ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza. Jego zdaniem wielu z nich występuje w roli “ekspertów od ekspertów”, podczas gdy sami na co dzień grzeszą brakiem podstawowej nawet wiedzy na liczne tematy, o których mówią czy piszą.
W opinii Haszczyńskiego często ekspertami od terroryzmu mienią się ci, którzy spędzili wakacje w Szarm el-Szejk (“a stamtąd już tylko rzut pasem szahida do Somalii”), w piórka znawców spraw ukraińskich stroją się osoby, które zatrudniają Ukrainkę, a by zostać komentatorem występów Agnieszki Radwańskiej wystarczy nosić tenisówki.
Wielu innych dziennikarzy poparło Haszczyńskiego. Inni z kolei stwierdzili, że problem jest głębszy, bo nie dotyczy jedynie sprawy krytykowania ekspertów Antoniego Macierewicza, a dziennikarstwa w ogóle.
Czy rzeczywiście (odsuwając na bok kwestię ekspertów Macierewicza) w polskim dziennikarstwie naprawdę króluje dziś zasada "nie znam się, to się wypowiem"?
Dyletant z konieczności
– Taki zawód. Czasem bywamy dyletantami – przyznaje w rozmowie z naTemat Michał Szułdrzyński z “Rzeczpospolitej”. I jego zdaniem w wielu przypadkach trudno mieć o to do dziennikarzy pretensję.
– Wyobraźmy sobie, że jestem w studiu telewizyjnym, gdzie komentuję rywalizację PiS i PO. Nagle okazuje się, że miał miejsce poważny zamach terrorystyczny. W takiej sytuacji nie ma wyboru: trzeba jakoś tę sprawę komentować, czy nam się to podoba, czy nie. Ważne, by nie twierdzić przy tym, że jest się ekspertem – przekonuje.
Medioznawca prof. Wiesław Godzic również jest zdania, że dziennikarze chcąc nie chcąc muszą mieć coś do powiedzenia niemal na każdy temat: – Świat potrzebuje ekspertów. Tego oczekują widzowie, słuchacze, czytelnicy, którzy chcą szybko i w przystępny sposób zasięgnąć opinii o danej sprawie, zrozumieć ją – mówi prof. Godzic.
Medioznawca podkreśla, że w erze błyskawicznego obiegu informacji i z powodu warunków pracy w mediach nie ma dziś niemal szans na to, by każdy dziennikarz był wysokiej klasy specjalistą, który nad jednym materiałem pracuje przez kilka tygodni. – Żądać, by tak było, to żądać niemożliwego – ocenia.
Michał Szułdrzyński zwraca z kolei uwagę na rozdzielenie roli dziennikarza i komentatora.
Dbać o swoje poletko
Prof. Godzic odnosząc się do wywodu Jerzego Haszczyńskiego dodaje także, że różnie patrzeć trzeba na ekspertów “twardych” i “miękkich”: – Ktoś bez odpowiedniego wykształcenia nie powinien wypowiadać się o sprawach biologii molekularnej czy fizyki, ale komentowanie spraw społecznych nie powinno być zarezerwowane dla filozofów i socjologów. Dobry dziennikarz również może mieć w tej materii dużo do powiedzenia – mówi medioznawca.
Jacek Żakowski jest jednak zdania, że nie można zbyt łatwo usprawiedliwiać dziennikarzy. – W Polsce funkcjonuje grupa tzw. publicystów, którzy chętnie wypowiadają się na rozliczne tematy, choć nie mają do tego kompetencji. W efekcie często mówią, co im “się wydaje”. Właściwie mógłby ich w tym z powodzeniem zastąpić taksówkarz, który swoją wiedzę czerpie ze słuchanego całymi dniami radia – ocenia Żakowski. Tego typu “paplaninę” dziennikarz “Polityki” ocenia jednoznacznie: odstępstwo od rzemiosła.
Jak więc pogodzić oczekiwania publiczności czy pracodawców z rzetelnością? – Choć warunki, w jakich funkcjonują dziennikarze, są trudne, wciąż można zachować rzetelność i sumienność, choćby przez dobór ekspertów, z których wiedzy się korzysta – twierdzi prof. Godzic.
Szułdrzyński zwraca z kolei uwagę, że dla uniknięcia kuriozalnych sytuacji, w których ktoś jest w stanie wypowiadać się na każdy temat, wystarczy zachować pokorę i pewną dozę krytycyzmu wobec własnych kompetencji: – Ja dla przykładu nie występuję w audycjach ekonomicznych, ani nie wypowiadam się o sporcie – tłumaczy Szułdrzyński.
Żakowski dodaje, że nie zabierał też nigdy głosu w sprawach samolotów, skrzydeł, środków wybuchowych i innych specjalistycznych tematów związanych z katastrofą smoleńską. – Każdy ma swoje poletko, może mieć ich nawet kilka, ale przecież nie 140 – ironizuje Żakowski. – Trzeba umieć narzucać sobie ograniczenia – mówi.
Haszczyński ma trochę racji. Ale gdyby zaczął jechać nazwiskami, to by go znienawidzili koledzy publikujący w Rzeczpospolitej. CZYTAJ WIĘCEJ
Michał Szułdrzyński
"Rzeczpospolita"
Rola komentatora przypomina bycie prezenterem telewizyjnym. Byłoby czymś śmiesznym oczekiwać, że taka osoba ma kompletną wiedzę na każdy z poruszanych tematów.
Jacek Żakowski
"Polityka"
Dobry dziennikarz wie, że nie powinien wypowiadać się na każdy temat. Widzę to w moich piątkowych audycjach w TOK FM. Ile razy próbuję porozmawiać o sprawach gospodarczych i ekonomicznych, napotykam na barierę, bo każdy z moich gości ma jakieś swoje, nieco inne pole zainteresowań. Ja z kolei rozkładam bezradnie ręce, gdy ktoś pyta mnie o USA.