
Jerzy Haszczyński wyśmiał w swoim felietonie dziennikarzy, którzy uważają się za "ekspertów od wszystkiego". W rozmowie z naTemat znani publicyści przyznają jednak, że często sami czytelnicy i widzowie wymagają od nich, by mieli coś do powiedzenia w niemal każdej sprawie. Gdzie przebiega więc granica między rzetelnym komentarzem a spekulacją dyletanta?
Haszczyński ma trochę racji. Ale gdyby zaczął jechać nazwiskami, to by go znienawidzili koledzy publikujący w Rzeczpospolitej. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy rzeczywiście (odsuwając na bok kwestię ekspertów Macierewicza) w polskim dziennikarstwie naprawdę króluje dziś zasada "nie znam się, to się wypowiem"?
– Taki zawód. Czasem bywamy dyletantami – przyznaje w rozmowie z naTemat Michał Szułdrzyński z “Rzeczpospolitej”. I jego zdaniem w wielu przypadkach trudno mieć o to do dziennikarzy pretensję.
Rola komentatora przypomina bycie prezenterem telewizyjnym. Byłoby czymś śmiesznym oczekiwać, że taka osoba ma kompletną wiedzę na każdy z poruszanych tematów.
Dbać o swoje poletko
Prof. Godzic odnosząc się do wywodu Jerzego Haszczyńskiego dodaje także, że różnie patrzeć trzeba na ekspertów “twardych” i “miękkich”: – Ktoś bez odpowiedniego wykształcenia nie powinien wypowiadać się o sprawach biologii molekularnej czy fizyki, ale komentowanie spraw społecznych nie powinno być zarezerwowane dla filozofów i socjologów. Dobry dziennikarz również może mieć w tej materii dużo do powiedzenia – mówi medioznawca.
Dobry dziennikarz wie, że nie powinien wypowiadać się na każdy temat. Widzę to w moich piątkowych audycjach w TOK FM. Ile razy próbuję porozmawiać o sprawach gospodarczych i ekonomicznych, napotykam na barierę, bo każdy z moich gości ma jakieś swoje, nieco inne pole zainteresowań. Ja z kolei rozkładam bezradnie ręce, gdy ktoś pyta mnie o USA.
Żakowski dodaje, że nie zabierał też nigdy głosu w sprawach samolotów, skrzydeł, środków wybuchowych i innych specjalistycznych tematów związanych z katastrofą smoleńską. – Każdy ma swoje poletko, może mieć ich nawet kilka, ale przecież nie 140 – ironizuje Żakowski. – Trzeba umieć narzucać sobie ograniczenia – mówi.


