Anna Przybylska walczy z paparazzi ich własną bronią. Zamieściła w internecie zdjęcia i nagrania z wizerunkami fotoreporterów, którzy usiłowali robić zdjęcia bez jej zgody. Ci zaś uważają, że jej zachowanie jest skandalem, gdyż ich zdaniem fotografowie nie podlegają tym samym prawom, co gwiazdy i celebryci. – Aktorka może narazić się na zarzut naruszenia ich prywatności – mówi prawnik Wojciech Bergier.
Nagrania i zdjęcia paparazzich ukazały się na Instagramie aktorki oraz w mediach plotkarskich. Sprawa stała się na tyle głośna, że zajęły się nią nawet tak poważne redakcje, jak Fakty TVN. Jest ona o tyle nietypowa, że aktorka zdecydowała walczyć o prawo do swojej prywatności tymi samymi metodami, które stosują osoby uprzykrzające jej życie. Jednak czy upublicznianie wizerunku paparazzich przyniesie zamierzony skutek?
– Nagrywanie twarzy fotografów jest moim zdaniem skandaliczne i karygodne – mówi w rozmowie naTemat paparazzo, który od wielu lat zajmuje się robieniem zdjęć znanym osobom. – Fotografowie są prywatnymi osobami, a nie gwiazdami, politykami czy celebrytami, a to zupełnie co innego. Ich wizerunek powinien być chroniony, a to co robi ta pani jest skandalem – uważa
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Anna Czartoryska, która także nie zgadza się na wkraczanie fotoreporterów w jej życie osobiste. – Rozumiem Annę Przybylską. Nie można zasłaniać się prawem do prywatności, gdy samemu w bezwzględny sposób odziera się z tego prawa innych – mówi aktorka i piosenkarka.
Prawnik Wojciech Bergier doskonale rozumie bolączki, z którymi zmagają się znane osoby. – Oczywiście, że w tej sprawie aktorka ma prawo do poszanowania własnej prywatności. Ma prawo żądać, aby dziennikarze nie naruszali jej prawa do spokoju – mówi bloger naTemat.
Mecenas zwraca jednak uwagę, że przy publikacji wizerunku osób, które nie wyrażają na to zgody, działa zawsze ten sam mechanizm. – Zdjęcia takie mogą służyć w postępowaniu sądowym jako dowód w sprawie. Odradzałbym jednak publikowania zdjęć papparazzich w sieci, gdyż może to narazić aktorkę na zarzut, że sama narusza prawo do ich prywatności – mówi Bergier.
"To nieciekawe twarze"
Karolina Korwin-Piorowska napisała na swoim profilu na Facebooku: "Ania rządzi". Jej zdaniem aktorka słusznie podjęła walkę z paparazzi. Przybylska w przeciwieństwie do innych gwiazd nie wpuszcza ich do swojego prywatnego życia. – W tym samym czasie wiele jej koleżanek umawia się na niby przypadkowe zdjęcia w parku, sklepie, na ulicy. Przybylska zarabia na kontraktach reklamowych, o których większość szołbizu może jedynie pomarzyć, więc stać ją na nierobienie ustawek i walkę z ingerencją w jej prywatność – zauważa dziennikarka.
Jednak zdaniem fotoreportera z którym udało nam się porozmawiać, problem leży zupełnie gdzie indziej. Jego zdaniem, przez ostatnie miesiące nikt nie interesował się aktorką – aż do teraz. – Nie wiem z czego robi taką aferę, bo twierdzenie że ktoś ją nęka jest wielką bzdurą. Być może Anna Przybylska rozpoczyna właśnie jakąś kampanię reklamową i dlatego rozdmuchuje tę "aferę" po programach informacyjnych – mówi doświadczony paparazzi.
Karolina Korwin-Piotrowska przypomina, że w mediach ukazywały się informacje na temat choroby aktorki, co było przekroczeniem granic jej prywatności przez niektóre media. Jej zdaniem, publikacja wizerunków była dobrym posunięciem. – Swoją drogą, bardzo nieciekawe to twarze. Dobrze jest je zobaczyć z bliska i usłyszeć, jak są chamscy i butni. Przyzwyczajeni do tego, że gwiazdy idą z nimi na układy. Bo idą masowo. Jedna Przybylska nie czyni wiosny, ale lepsza ona niż nic – mówi Karolina Korwin Piotrowska.
Inni też fotografują paparazzich
Anna Przybylska nie jest jedyną osobą z pierwszych stron gazet, która zdecydowała się zrobić zdjęcie osobie zakłócającej spokój. – Zdarza mi się robić zdjęcia paparazzi którzy mnie fotografują. Jednak nie udostępniam ich publicznie tylko archiwizuję. Na razie to mi wystarczy - fotografowani paparazzi zazwyczaj uciekają. – mówi Anna Czartoryska.
Zdaniem blogerki naTemat, odwzajemnianie się fotografią za fotografię to jedyny sposób, aby osoby znane broniły się przed nielegalnym i nieautoryzowanym wykorzystywaniem ich wizerunku. – Jeśli paparazzi stają się zbyt natarczywi, można wytoczyć im proces o nękanie, a zdjęcia i filmy mogą być materiałami dowodowymi przed sądem – mówi Czartoryska.
Prawnik Wojciech Bergier uważa, że jeśli aktorka dokumentuje incydenty, które naruszają jej prawo, to – w jego opinii – może to robić. – Dowody w ten sposób zebrane mogę być podstawą do roszczeń i wyciągania konsekwencji prawnych – stwierdza.
Sprawa bez precedensu
Jaki efekt osiągnie Anna Przybylska? Czy paparazzi zastanowią się dwa razy, zanim zrobią jej zdjęcia bez zgody? Karolina Korwin-Piotrowska zwraca uwagę, że aktorka jest pierwszą, która podjęła tego typu walkę. – Paparuchy nie szanują zwierzyny, którą gonią i nie będą szanować. Można spowodować, by się jej bali. Jednak dopóki nie będzie konkretnych zmian w prawie, jest to trochę walka z wiatrakami. Choć skarżenie o nękanie, w tym wypadku zasadne, ma sens i może się udać – twierdzi dziennikarka.
Zdaniem paparazzo, który zgodził się na rozmowę z nami, działania aktorki dały jej dodatkowy rozgłos, a nie spokój. – Paparazzi wykonuje swoją pracę. Całą sytuację rozdmuchała Anna Przybylska i jeśli chciała, aby media się nią zainteresowały, to osiągnęła swój cel. O sprawie można przeczytać dziś wszędzie, a nawet obejrzeć w głównym wydaniu Faktów TVN – mówi fotoreporter.
Anna Czartoryska, która doskonale rozumie sytuację w której znalazła się Anna Przybylska ma jednak nadzieję, że walka którą rozpoczęła aktorka przyniesie chociaż większą świadomość społeczną. – Może dzięki działaniom Anny Przybylskiej parę osób zrozumie, jakie to uczucie, gdy ktoś robi nam zdjęcia bez naszej zgody. To jest tak, jakby ktoś nas próbował okraść. Nawet jeśli dzieje się to w miejscu publicznym, na ulicy, to jest takie uczucie, jakby ktoś zaglądał nam przez dziurkę od klucza – mówi szczerze aktorka i piosenkarka.
Paparazzo o nagraniach wykonanych przez Annę Przybylską
Zwróćmy uwagę, że na żadnym z tych filmików nikt jej nie fotografuje. Nie widać na nich aparatu, który być może jest schowany w torbie. Jeśli jednak ktoś czeka pod szkołą do której zaprowadza dzieci nie oznacza, że czeka właśnie na nią. Jeśli wierzyć temu co piszą w gazetach, do tej samej szkoły chodzą dzieci Katarzyny Figury, senator Doroty Arciszewskiej, czy Marka Kamińskiego. Nie jest prawdą, że ktoś czeka na nią.