"Nigdy nie oceniam po wyglądzie" – zawsze bawiło mnie to niezwykle poprawne stwierdzenie. U mnie jest zupełnie na odwrót. Zawsze oceniam po wyglądzie i nie widzę w tym niczego nienormalnego. Mało tego, uważam że wszyscy to robimy, choć nie wszyscy mamy odwagę się do tego przyznać.
Zawsze bezpieczniej jest nie mieć opinii, niż ją mieć. Nie narażamy się na krytykę, pozostajemy neutralni i co najważniejsze bezpieczni. Niekiedy wyrabiamy sobie zdanie na dany temat, lecz nie mamy zamiaru się do tego przyznawać. Nawet przed sobą samym.
Bardzo wygodnym stwierdzeniem jest wspomniane już "nie oceniam po wyglądzie". To postawa bardzo oczekiwana, poprawna i grzeczna. Nikogo nie ranimy, a przy tym prezentujemy się jako osoba wyważona i dobrze wychowana. Nie narażamy się na pomyłki i w razie czego nie musimy wycofywać się ze swoich słów. Ale czy oznacza to, że naszych ocen nie było? Moim zdaniem były, lecz nie ujawnione, a stwierdzenie "nie oceniam po wyglądzie" jest nieprawdziwe.
Zawsze oceniam po wyglądzie, bo jest to moim zdaniem nieuniknione i wynika z naszej natury. Pytanie tylko, co rozumiemy jako ocenę? Ja widząc coś lub kogoś wyrabiam sobie zdanie na temat tego, co lub kogo mam przed oczami. Nie jest to zdanie ostateczne, ale opierające się na pierwszym wrażeniu. Bardzo niepewne, jeszcze nie do końca sprawdzone, ale ukierunkowujące mnie na dalsze poznawanie (lub nie).
Siła pierwszego wrażenia jest ogromna. To ono w dużej mierze decyduje, czy będę chciał dalej poznawać dane zjawisko lub osobę. Trudno jest mi bowiem wyobrazić sobie, że będę miał ochotę nawiązać konwersację z łysym, przerośniętym kibolem o złowrogim spojrzeniu, który będzie jechał ze mną w autobusie. Czy może on okazać się błyskotliwym i fajnym gościem? Może. Czy mogę być stratny przez swoją ocenę? Mogę. Ale pierwsze wrażenie sprawi, że najprawdopodobniej nie będę miał ochoty (lub odwagi) tego sprawdzać.
Tak, jest to myślenie stereotypowe. Uproszczone i ugruntowane w mojej świadomości. Idealnie by było, gdyby stereotypy nie istniały. Jednak funkcjonują one w naszych głowach i niekiedy mogą uchronić nas przed nieprzyjemnymi sytuacjami, które obserwowaliśmy wcześniej.
Pewna pani profesor niemal na każdych zajęciach, niezależnie od tematyki wokół której się poruszaliśmy, przypominała: jesteśmy "skąpcami poznawczymi" (cognitive misers). Co to oznacza? Że natura ludzka zazwyczaj każe nam pójść na łatwiznę i wyciągnąć wnioski przy możliwie najmniejszym wysiłku. Jako ludzie jesteśmy oszczędni jeśli chodzi o poznawanie świata, a nasz umysł zachowuje się, jakby był nieco leniwy. I o ile może się to wydawać niektórym przykre, tacy właśnie jesteśmy.
To właśnie skąpstwo poznawcze sprawia, że nie będę chciał inwestować swojej uwagi na rozmowę z kimś, kto od początku nie wzbudził mojego zainteresowania. Ono również sprawi, że dam kredyt zaufania osobie, która zainteresuje mnie swoim wyglądem, zachowaniem lub językiem, którego używa. Co zrobię? Ocenię go po pierwszym wrażeniu jako osobę dla mnie interesującą, o której chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej. Czy mogę się pomylić? Oczywiście, ale to ocenię później.
Ocenianie po wyglądzie zawsze jest pewnym pójściem na skróty. Jednak liczba informacji, które każdego dnia trafiają do naszych umysłów jest tak wielka, że tak zwane "pierwsze wrażenie" jest niezwykle cennym narzędziem. Oczywiste jest dla mnie, że nie należy nikogo "skreślać" na dzień dobry, choć i to w niektórych przypadkach bywa uzasadnione. Jeśli bowiem ktoś aplikowałby na stanowisko recepcjonistki / - nisty, jego aparycja i "pierwsze wrażenie" jest jedną z najważniejszych informacji dla potencjalnego pracodawcy.
O ile bowiem nikt nie wnikałby w stroje i schludność genialnego informatyka pracującego zdalnie, tak w pewnych zawodach nasz wygląd i zachowanie jest wizytówką firmy, którą reprezentujemy. Trudno wyobrazić sobie, że ktoś zatrudni kandydata, który już w trakcie rozmowy o pracę zrobił złe wrażenie. Swoim nie do końca schludnym wyglądem lub złymi manierami. Skoro ktoś ma być wizytówką firmy, nie może odstraszać na "dzień dobry".
Są to jednak sprawy czysto zawodowe i związane z profesjonalnym wyglądem, który powinien moim zdaniem korespondować z zajmowanym stanowiskiem i pełnionymi funkcjami. Jednak zasada pierwszego wrażenia i oceniania po wyglądzie jest niezmiernie ważna także w życiu prywatnym. Strój, fryzura czy nawet zapach drugiej osoby jest pewnym odbiciem naszego wnętrza. Czy każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce? Oczywiście. Ale każdy ma prawo stwierdzić, że ten styl mu nie odpowiada z pewnych względów.
Nasz wygląd mówi o nas bardzo, ale to bardzo dużo. Jeśli ktoś twierdzi, że jego strój jest przypadkowy i nie zależy mu na wyglądzie, bo to, co wartościowe jest w jego głowie, jestem w stanie to przyjąć i zaakceptować. W końcu jego wizerunek i jego życie. Dla mnie jednak, chcąc nie chcąc, jest to sygnał, że prawdopodobnie człowiek ten nie przywiązuje wielkiej wagi do estetyki. Nie oceniam, czy to źle, czy dobrze. Być może jest intelektualistą, który ma ogromne osiągnięcia w swojej dziedzinie. Dał mi jednak sygnał, że raczej nie będzie odpowiednim doradcą przy wyborze nowego garnituru. Czy jest to jakaś ocena tej osoby? Moim zdaniem jest.
To miłe, że niektórzy nie chcą oceniać innych pochopnie, a dopiero po ich dobrym poznaniu. Niektóre oceny bywają w oczywisty sposób krzywdzące dla drugiej osoby i wynikają z naszego braku wrażliwości lub wiedzy. Wydaje mi się jednak, że chęci a prawdziwe życie i natura ludzka to dwie zupełnie inne rzeczy. Cały czas odgrywamy pewne role społeczne i chcemy kreować swój wizerunek z jak najlepszej strony. Stwierdzenie "nie oceniam po wyglądzie" to jedno z wielu małych kłamstewek, którymi każdego dnia staramy się karmić nie tylko innych, ale również samych siebie.