Trudno w to uwierzyć, ale Stanom Zjednoczonym kończy się gotówka. Jeśli Kongres nie wyrazi zgody na zwiększenie zadłużenia kraju, to już 17 października USA może nie być w stanie spłacać swoich rachunków. Sekretarz Skarbu Stanów Jack Lew ostrzega: jeśli do tego dojdzie, skutki będą katastrofalne. A wszystko podlane jest politycznymi rozgrywkami niczym z serialu "House of Cards".
Amerykański sekretarz skarbu Jack Lew wystosował do Kongresu list, w którym ostrzega: najpóźniej 17 października Stany znajdą się w sytuacji, w której nie będzie ich praktycznie stać na płacenie bieżących zobowiązań. Tego dnia Stany mają mieć jeszcze około 30 miliardów dolarów w gotówce, ale chociaż liczba robi wrażenie, to jest tylko kroplą w morzu potrzeb – bo już 1 listopada państwo będzie musiało wyłożyć 55 miliardów na wojsko, służbę zdrowia i opiekę społeczną.
Byłby to pierwszy raz w historii, kiedy USA nie byłyby wypłacalne. Niektórzy przecierają oczy ze zdumienia i pytają, jak w ogóle do tego mogło dojść. To akurat nie jest żadna skomplikowana sprawa – po prostu Stany wydają więcej, niż zarabiają. Oczywiście, tak jest w większości państw, które pokrywają nadmierne wydatki pożyczając pieniądze. Tyle, że USA nie może więcej pożyczać, bo zadłużenie kraju wynosi już 16,4 biliona dolarów – a ustawowy limit zadłużenia tego państwa wynosi 16,7 bln dolarów.
Podnieść limit – i tym samym zażegnać problem przynajmniej na jakiś czas – może Kongres, ale administracja Obamy napotyka tutaj duży problem: w Izbie Reprezentantów większość mają Republikanie, a nie Demokraci. Republikanie zaś nawet w tak dramatycznej sytuacji – kiedy na szali stoi gospodarka całego kraju – chcą ugrać coś dla siebie. I chcą stawiać warunki: podwyższenie limitu w zamian za ustępstwa polityczne.
Kto się szybciej ugnie
Michał Kolanko, dziennikarz serwisu 300polityka i specjalista ds. USA przypomina, że Barack Obama zapowiedział: żadnych negocjacji. Tak radykalne stanowisko to odpowiedź właśnie na postępowanie Republikanów, którzy nawet w tak trudnej sytuacji chcą pogrywać politycznie. Najbardziej zależy im na opóźnieniu flagowego projektu Obamy – ustawy Obamacare, reformującej system zdrowia. Obamacare ma między innymi wprowadzać powszechność ubezpieczeń – obecnie bowiem bez żadnego ubezpieczenia pozostaje aż 11 proc. Amerykanów.
– Im bliżej tego deadline'u w październiku, tym bardziej Republikanie będą ulegać. Moim zdaniem ostatecznie limit długu zostanie podniesiony, a Obama w zamian wykona drobny gest w stronę swoich rywali. Ale na pewno nie dojdzie do opóźnienia Obamacare, bo to jego flagowy projekt, który na dodatek zaraz zaczyna wchodzić w życie, a część elementów ustawy już jest realizowana – ocenia Kolanko.
Bez pożyczki - katastrofa
Co by się jednak stało, gdyby limitu nie podniesiono? Wówczas na pewno znacznie spadłaby wiarygodność finansowa USA w oczach rynków. Prawdopodobnie Stany znowu wpadłyby w recesję, a na światowych rynkach finansowych doszłoby do małego (albo dużego) trzęsienia ziemi.
Jednak zdaniem dr. Przemysława Kwietnia, głównego analityka domu maklerskiego XTB Brokers, przewidywanie skutków niewypłacalności USA to prognozowanie w stylu "sztuka dla sztuki". – Do takiej sytuacji na pewno nie dojdzie, nie ma takiej możliwości – zapewnia nasz rozmówca. Jego zdaniem, to tylko kwestia tego, kiedy i w jaki sposób zostanie podniesiony limit.
Najpierw budżet, potem wypłacalność
O ile bowiem 17 października jest deadline'm absolutnym, to po drodze jest jeszcze data 30 września – wtedy mija termin, w którym Kongres musi przyjąć nową ustawę budżetową. Tutaj też Republikanie próbują ugrać, ile mogą – i mając większość w niższej Izbie Kongresu, proponują budżet, który obcina środki właśnie na Obamacare. Tyle, że są to starania bezskuteczne, bo Izba wyższa, czyli Senat, odrzuca takie projekty – i koło się zamyka.
Jeśli ustawa budżetowa nie zostanie przyjęta do 30 września, wówczas część agend rządowych i urzędów przestaje być finansowana i tym samym – przestaje działać. Oczywiście, opieka zdrowotna czy społeczna cały czas funkcjonuje – pełne wyjaśnienie tego, co zostaje zamknięte w takiej sytuacji, można znaleźć tutaj. Taka sytuacja niewątpliwie jest fatalna dla rządu, ale nie aż tak groźna, jak niewypłacalność.
Kto zepsuje USA?
Wątpliwe jednak, by Republikanie do tego doprowadzili, bo takie postępowanie wizerunkowo nie działa na ich korzyść – mogliby wówczas zostać uznani za "psujących" działanie państwa. Dlatego należy spodziewać się, że do 30 września obie partie dogadają się w sprawie budżetu. Dr Kwiecień wątpi jednak, by tego dnia zaprezentowane zostało też ostateczne rozwiązanie problemu niewypłacalności.
– Zapewne zostanie wtedy ogłoszone rozwiązanie tymczasowe, na przykład podniesienie limitu zadłużenia na miesiąc i w tym czasie prowadzone będą dalsze negocjacje – prognozuje główny analityk XTB. I jeszcze raz zaznacza, że podniesienie limitu ostatecznie nie podlega dyskusji.
Gospodarka - zakładnik polityki
Sytuacja jest więc nieco patowa, ale wiadomo, że Republikanie nie mogą pozwolić sobie na niewypłacalność USA – bo wówczas Amerykę czekałaby gospodarcza i wzierunkowa katastrofa. Może się wydawać, że postawa Republikanów – którzy chcą w tak poważnej kwestii jeszcze pogrywać politycznie – jest po prostu brutalna i niezbyt chwalebna, ale dr Kwiecień przypomina, że nie jest to nic nowego.
– W każdym kraju gospodarka jest przedmiotem debaty politycznej i partie podejmują decyzje realizujące ich cele polityczne, a nie takie, które są optymalne z ekonomicznego punktu widzenia – przypomina dr Kwiecień.
Jeśli rząd ostatecznie stanie się niezdolny do płacenia wszystkich swoich rachunków, rezultaty będą katastrofalne.
Mark Warner
Senator z partii Demokratów, wypowiedź dla "Wall Street Journal"
Myślę, że mamy fałszywe poczucie bezpieczeństwa. To pierwszy raz, kiedy wilk naprawdę może stać w drzwiach.
Jack Lew
W liście do Kongresu apelującym o podniesienie limitu zadłużenia
Prezydent wciąż chce negocjować nad przyszłym kierunkiem polityki fiskalnej, ale nie będzie negocjował nad tym, czy USA zapłaci swoje rachunki.
Peter Welch
Członek Izby Reprezentantów z partii Demokratów
Republikanie to ludzie, którzy wierzą, że legalna i poprawna jest taktyka, by wysadzić cały kraj w powietrze tylko po to, by osiągnąć cel jakim jest pozbycie się Obamacare. To dosyć dzikie zachowanie.