Konferencja naukowa, na której zespół rządowych ekspertów miałby skonfrontować się z ludźmi Macierewicza, tylko umocniłaby "zamachowców" w swoich poglądach - pisze Jacek Żakowski. Jego zdaniem jest jednak sposób na to, by konstruktywnie rozwiązać "tajemnicę smoleńską" - to tzw. panel deliberatywny.
Żakowski przekonuje, że klasyczna konferencja naukowa nie ma sensu w przypadku wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Gdyby bowiem recenzenci zgłaszanych referatów odrzucali brednie, to wówczas zamachowcy dostaną do ręki kolejny dowód "spisku".
Z drugiej strony, gdyby pozwolić na wygłoszenie wszystkich referatów, taka konferencja trwałaby co najmniej kilka dni i była nudna dla publiczności. A media relacjonowałyby tylko najbardziej sensacyjne, czyli niekoniecznie sensowne, wątki.
Publicysta sugeruje w "GW", że jest jednak opcja rozwiązania tego problemu - tzw. panel deliberatywny. Polega to na tym, że duża grupa ochotników - stu, dwustu, tysiąc - wysłuchuje wyjaśnień obu stron. Mogą zadawać tyle pytań, ile im się podoba. Słuchają, dopóki nie uznają, że w danej sprawie wiedzą już wszystko - i wtedy wydają opinię, kto ma rację.
Żakowski podkreśla, że to najlepszy sposób na "budowanie względnie racjonalnej opinii publicznej" wobec tematów trudnych i upolitycznionych. Głównie dlatego, że ochotnicy w takim panelu to "ludzie tacy jak my", którym uwierzymy najszybciej.
Prawicowe media przemilczą wszystko, co będzie podważało tezę o zamachu, a upowszechnią, uwznioślą i nadadzą niebywałą rangę każdemu detalowi, który zamachowej narracji nada pozory prawdopodobieństwa.