- Każdy może tworzyć medium, nawet polityk może wydawać swoją gazetę. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma do tego prawo, kwestią jest tylko na ile takie medium jest wiarygodne - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska o "Gazecie Polskiej Codziennie", wydawanej przez firmę rządzoną przez ludzi PiS. Posłanka PO deklaruje też, że na referendum w Warszawie nie pójdzie - "bo jest ono bezpodstawne".
To w porządku, że Platforma w Warszawie namawia do niebrania udziału w referendum, a w Słupsku zachęca do głosowania?
Małgorzata Kidawa-Błońska: Ja uważam, że niezależnie od miasta, robienie referendum na rok przed wyborami w ogóle nie powinno mieć miejsca. Chyba, że na wójcie czy burmistrzu ciążą zarzuty prokuratorskie – wtedy sytuacja jest wyjątkowa. Ale nie popieram robienia referendum tylko po to, żeby zmienić zarządzającego, kiedy za chwilę są normalne wybory. To jedyny sposób, w jaki mogę to skomentować.
A jak ocenia Pani kampanię Prawa i Sprawiedliwości? Coraz częściej mówi się o tym, że PiS zawłaszczył referendum.
Słuchając tego, co mówi opozycja o Hannie Gronkiewicz-Waltz i o Warszawie, mogę powiedzieć: nie ma tam żadnych merytorycznych tematów. Od Piotra Guziała, przez Ruch Palikota, do PiS, nie słyszałam żadnych merytorycznych wypowiedzi. Z tego, co mówi opozycja, wynika, że mało wiedzą o samej Warszawie i pewnie nawet nie widzieli budżetu miasta.
Pani pójdzie na referendum?
Nie pójdę, bo jest bezpodstawne. Nie ma żadnych merytorycznych powodów, by odwoływać Hannę Gronkiewicz-Waltz.
A nawet jeśli zostanie odwołana, to pojawiły się już zapowiedzi, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie komisarzem w Warszawie....
Póki co jest jeszcze prezydentem i mam nadzieję, że tak zostanie, a mieszkańcy dadzą jej swoje poparcie i frekwencja będzie niska. Co będzie po 13 października, zobaczymy. Komisarz na pewno musi dobrze znać miasto i przez te kilka miesięcy dobrze nim zarządzać.
Przy okazji zarządzania – jak Pani ocenia sytuację, w której we władzach spółki Forum, wydającej "Gazetę Polską Codziennie", zasiada m.in. europoseł Czarnecki, krewny Jarosława Kaczyński i dwie sekretarki prezesa?
Każdy może tworzyć medium, nawet polityk może wydawać swoją gazetę. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma do tego prawo, kwestią jest tylko na ile takie medium jest wiarygodne. Wyobrażam, sobie, że polityk może zrobić program czy gazetę obiektywną, ale wyobrażam sobie to również w zupełnie drugą stronę. Do takiego medium podchodzimy po prostu w inny sposób. Dla mnie "GPC" nie jest obiektywna i nie czerpię z niej informacji.
Cień wątpliwości co do obiektywności padł wczoraj też na Polskie Radio, które odmówiło emisji profrekwencyjnego spotu odnośnie referendum. Tłumaczyło, że to stacja ogólnopolska i nie zajmuje się sprawami lokalnymi, a na dodatek chce odgraniczać się od polityki. Ale w trakcie wyborów, jak każde inne medium, sprzedaje czas antenowy politykom.
W czasie wyborów samorządowych czy parlamentarnych jest specjalne rozporządzenie, które określa czas, miejsce, bloki w jakich politycy mogą nadawać. Nie wiem, czy przepisy regulują to w przypadku referendum, ale to faktycznie jest sprawa lokalna i nie wiem, czy na antenie ogólnopolskiej stacji powinno się ten temat poruszać. Ale jak rozumiem, radio ma jakieś regulaminy i przepisy, które to określają i na tej podstawie dokonano odmowy.
Pani partyjna koleżanka Iwona Śledzińska-Katarasińska uważa, że reklamy polityczne podczas wyborów powinny być zakazane. Pani przychyla się do takiego poglądu?
Tak, zgadzam się z tym. Po pierwsze dlatego, że te reklamy płatne to bardzo duży wydatek i pieniądze są na nie wydawane lekką ręką. Po drugie – partie powinny starać się wykorzystywać media w bardziej merytoryczny sposób.